PiS może wygrać, ale nie musi
Lawina, jaka runęła na Jarosława Kaczyńskiego po wypowiedzi o nieprawym pochodzeniu części biznesu i po przedstawieniu propozycji gospodarczych PiS, przypomniała, jak trudno będzie zmienić Polskę.
I nie chodzi o to, że lidera opozycji nie można krytykować. Wypowiedź Kaczyńskiego była zresztą chyba na wywołanie dyskusji obliczona. Zamiast niej zorganizowano jednak nagonkę. Wielkie media i władza, ramię w ramię, bez wstydu, zabrały się za potępianie. Brakowało tylko głosu oburzonych hodowców kanarków.
Pokazuje to, o czym wielokrotnie „wSieci” pisaliśmy: że nie było w III RP władzy tak splecionej ze służbami oraz mediami i tak zdeterminowanej, by utrzymać się na górze. Bo jest jasne, że tak Smoleńsk, jak i nadużycia, zostaną przez następców rozliczone.
Opozycja w takiej sytuacji musi szczególnie ważyć słowa. Tym razem Kaczyński znów stał się bardziej publicystą niż politykiem. Oczywiście, śmieszne są rozważania, iż pogrzebał tym szanse na zwycięstwo. Do wyborów daleko, wiele wpadek zdarzy się opozycji, tak jak niejednego dowiemy się o skutkach rządów PO. To one, a nie socjotechniczne sztuczki, powodują wzrost zaufania do PiS. Bez wątpienia jednak ostatnie dni przyniosły Kaczyńskiemu przypomnienie, że najmniejszy błąd może go słono kosztować. A przecież w finale będzie liczył się każdy procent.
Michał Karnowski