Piechociński przeskakuje przez płot...
O tym, jak wicepremier Piechociński uciekał przed rolnikami, przeskakując przez półmetrowy płot, pisze Jerzy Kubrak.
Do jednego z posłów trafił list młodego rolnika, który opisał swoje przejścia podczas gospodarskiej wizyty Janusza Piechocińskiego w Bolesławcu. Było wyczynowo. Wicepremier uciekając przed chłopami skakał przez płotki…
Wiadomość o przybyciu zacnego gościa zastała autora listu podczas prac polowych w miejscowości Pieńsk, szmat drogi od Bolesławca. Jak przystało na rolnika (prawdziwego, a nie z Wiejskiej), odziany był w strój roboczy. W odróżnieniu od lidera PSL, owym strojem roboczym nie był wymuskany garnitur.
Rolnik prosto z pola, bo inaczej nie zdążyłby na spotkanie z wicepremierem, wybrał się do Bolesławca. Po drodze spotkał się z kolegą, również rolnikiem. Obydwaj byli zdesperowani, by porozmawiać z Piechocińskim o młodych rolnikach z Dolnego Śląska gnębionych przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Chcieli porozmawiać szczerze, jak chłop z chłopem, albo choćby jak chłop z prezesem chłopskiej, bądź co bądź, partii. Tak im się zebrało na szczerość. Niestety od początku mieli pod górkę, choć bardzo się starali.
Na miejscu byliśmy o godz. 16.30, jako jedni z pierwszych. W miarę, jak zaczęli się zbierać PSL-owcy, gospodarz spotkania wyprosił nas niezbyt elegancko, twierdząc, że jest to spotkanie PSL-u, a prezes Piechociński dzisiaj nie przyjedzie (myślał, że odjedziemy zrezygnowani)
-– opisuje autor listu, Jakub May.
Rolnicy nie dali się zbyć. Nie po to jechali tyle kilometrów, prosto z pola, żeby pozwolić PSL-owcom wyprowadzić się w pole. Cierpliwość zdawała się zostać wynagrodzona.
Czekaliśmy na zewnątrz około 80 minut i w końcu przyjechał Janusz Piechociński służbowym samochodem Audi A8, srebrny metalik, w asyście samochodu Volkswagen Passat kombi (jako ochrona) i trzech radiowozów policyjnych
-– relacjonuje rolnik.
Piechociński przywitał się z Jakubem Mayem oraz jego kolegą, ale gdy poprosili o 5 minut rozmowy, stwierdził, że na interesujący ich temat mogą sobie porozmawiać, ale z jego sekretarzem. Chłopi ponownie wykazali chłopski upór.
Po 30 minutach PSL-owskiego spotkania Marcin postanowił wejść do środka i zadać panu premierowi kilka niewygodnych pytań
-- ciągnie opowieść rolnik.
Zadawanie niewygodnych pytań prezesowi PSL okazało się czynnością niezwykle trudną i ryzykowną.
Oddajmy głos narratorowi:
[Marcin] niestety został brutalnie wypchnięty przez organizatora całego spotkania (w stosunku do Marcina ten pan zastosował przymus bezpośredni w postaci wypchnięcia go z lokalu "Słoneczna"). Podejrzewam, że ten pan chciał Marcina sprowokować. W tej samej dosłownie chwili przyleciało trzech policjantów i zaczęło Marcina i mnie legitymować. Poproszono nas do radiowozu i zaczęto naciskać, abyśmy opuścili to miejsce.
Wobec upartych chłopów służby chroniące wicepremiera zastosowały subtelną grę psychologiczną.
Panowie byli grzeczni, ale niby w żartach jeden powiedział, że możemy dzisiaj nie wrócić do domu, gdyż możemy zostać zatrzymani na 48 godzin, a zanim sprawa się wyjaśni czy przyjedzie adwokat, będziemy mieli zepsuty weekend.
Rolnicy mimo wszystko postanowili nie rezygnować z zamiaru porozmawiania z Piechocińskim. Jako ludzie żyjący z uprawy roli, cierpliwość mają przecież w genach. Poczekali, aż skończy się spotkanie PSL-owców, co nastąpiło po około 90 minutach. Wtedy ujrzeli Piechocińskiego w zaskakującym wcieleniu.
Panu Piechocińskiemu zorganizowano wyjście, które nas omijało, przez płotek 50-centymetrowy musiał przeskakiwać jak zając, uciekał jak tchórz przed młodymi rolnikami, którzy przyjechali z nim tylko porozmawiać
-- plastycznie oddaje sytuację Jakub May.
Jego kolega miał wtedy krzyknąć do wicepremiera, dlaczego nie chce rozmawiać na temat młodych rolników i czego się boi. A dalej, jak relacjonuje rolnik, było tak...
Wówczas padło najbardziej kompromitujące Janusza Piechocińskiego stwierdzenie: Nie będę z wami rozmawiał, ponieważ poczułem mocną woń alkoholu. Na to prostackie kłamstwo obaj zażądaliśmy badania alkomatem, jednak policjanci stwierdzili, że nie mają alkomatu. Wydaje się to mało prawdopodobne, bo było ich z dziesięciu i trzy samochody. My oczywiście byliśmy trzeźwi. Marcin był kierowcą, a ja od 6 rano byłem na nogach, pracowałem w polu od 8 do 14 i prosto z Pieńska pojechałem na spotkanie
-- pisze Jakub May.
I dodaje:
Tak na marginesie, czekaliśmy na wietrze przed lokalem "Słoneczna" ponad 3 godziny i zostaliśmy potraktowani jak przestępcy, a prezes, kłamiąc, chciał nas zdyskredytować, sugerując, że jesteśmy pijakami.
Janusz Piechociński jakiś czas temu wyraził satysfakcję z porównania go do Freda Flinstona z serialu „Między nami Jaskiniowcami”. Wydarzenia z Bolesławca wskazują, że wicepremier ma też wyraźne zadatki na Pinokia, Strusia Pędziwiatra i Zająca – tego od Wilka. Nu, pogodi! - krzyczą za nim rolnicy.
Z Sejmu wzięte. Ciąg dalszy nastąpi.