Piecha: dobrze się stało, że przychodnie zostaną otwarte
„To porozumienie z lekarzami to pyrrusowe zwycięstwo ministra zdrowia”.
wPolityce.pl: Jak ocenia pan to porozumienie?
Bolesław Piecha: Po pierwsze dobrze się stało, że przychodnie zostaną otwarte, bo wreszcie pacjent, który był zakładnikiem, będzie miał możliwość zobaczenia się z lekarzem. Jednak gdy zapoznałem się z punktami porozumienia, to widzę, że nic nie drgnęło. Właściwie przedmiot sporu pozostał z wyraźnym wycofaniem się ministra z pewnych ważnych i kluczowych postulatów, które zgłaszał. Wycofał się chociażby z bezterminowych umów. Nie za bardzo wiem, jak to sobie tłumaczyć, ponieważ ustawa, która jest głównym źródłem prawa w Polsce mówi, że umowy są bezterminowe lub podpisane na wiele lat. Nic nie mówią, że one są czasowe. No ale widocznie taki jest nakaz chwili, a ta władza raczej nie liczy się z ustawami i coś będzie kombinowała, zmieniała. Po drugie okazało się, że postulat, który – moim zdaniem – jest skrajnie niekonstytucyjny, czyli dzielący pacjentów na tych, którzy – przepraszam za wyrażenie – „mają szczęście” być chorzy onkologicznie i na tych, którzy takiego „szczęścia” nie mają, ale chorują np. na stwardnienie rozsiane, zapalenie wątroby typu B.
Bo oni nie wchodzą poza kolejką?
Tak, bo oni nie mają krótszej ścieżki. Mało tego. Wydaje się, że nawet obniżono finansowanie świadczenia w POZ, np. dla cukrzyków. Z tych chorych zrobiło się tak jakby pacjentów drugiej kategorii. To bardzo niedobrze, ponieważ mamy zapisaną równą dostępność do opieki lekarskiej, a nie jakąś segregację. Trzecia sprawa to taka, że jednak wszyscy specjaliści, eksperci no i sami lekarze kontestowali ten pakiet (onkologiczny – przyp. red.), a w porozumieniu pozostali przy swoim zdaniu. Stwierdzono jedynie, że wdrażanie pakietu będzie monitorowane i na bieżąco korygowane. Generalnie można stwierdzić, że dopięło swego Porozumienie Zielonogórskie, które zawsze chciało być w tzw. „kotle”, czyli tam, gdzie się tworzy zarządzenia prezesa NFZ. Teraz ma to dobre strony, ale w przyszłości, przy marności środków i marności organizacyjnej NFZ może to być bardzo trudna rzecz. Tak więc jest to pyrrusowe zwycięstwo ministra Arłukowicza i bardziej trzeba na to zakończenie negocjacji patrzeć przez pryzmat dzisiejszej konferencji premier Kopacz, która nie mogła się odbyć w czasie trwającego protestu.