Pięć godzin, które wstrząsnęło Europą
– Skoro świt Polacy i Litwini wyruszyli z Dąbrówna na wschód, by na rano dotrzeć do jeziora - w najnowszym numerze „Sieci Historii” Michał Kopczyński przybliża prawdziwy przebieg bitwy pod Grunwaldem.
Autor pisze: „Wtorkowy poranek 15 lipca 1410 r. był chłodny. Po całonocnej ulewie pozostał tylko niewielki deszcz. Wiatr wiał na tyle mocno, że zrezygnowano z rozstawienia królewskiego namiotu kaplicznego. Na trzeci sygnał trębacza, 40-tysięczna armia polsko-litewska dosiadła koni i ruszyła polnymi drogami na wschód. 15 lipca, około 8, wojska polsko-litewskie stanęły u południowego wybrzeża jeziora Łubień. Od zachodu nadchodzili Krzyżacy. Król wysłuchiwał dwóch mszy, podczas gdy wojska litewskie szykowały się do bitwy na prawym skrzydle, a polskie na lewym i w centrum. Krzyżacy nadeszli od Fryngowa. Między Stębarkiem, Łodwigowem i Grunwaldem rozbili obóz, ubezpieczając namioty powiązanymi przez łańcuchy wozami. Ukrytych w zaroślach sił polsko-litewskich nie było widać”.
Historyk przypomina: „Jako pierwsze do szarży ruszyło prawe, litewskie, skrzydło. Trudno orzec, czy był to efekt porywczości Witolda, nie do końca przeprowadzonej koncentracji sił polskich, czy też po prostu siła obyczaju nakazującego rozpoczynać bitwę od ataku prawego skrzydła. Krzyżacy dali dwie salwy z bombard, które narobiły nieco huku, ale nie wyrządziły atakującym żadnych szkód. Zaraz potem sami ruszyli do szarży”.
Jak wyglądał prawdziwy przebieg bitwy pod Grunwaldem i jak to się ma się do naszych dzisiejszych wyobrażeń o największej bitwie w historii Polski – już w najnowszym numerze miesięcznika „Sieci Historii”, w sprzedaży od 18 lipca br.