Orbana wojna z Unią
Viktor Orbán znów idzie na wojnę z Unią Europejską. w imię czego? Interesów obywateli Węgier — pisze na łamach najnowszego numeru tygodnika „wSieci” Grzegorz Górny, analizując ostatnie ruchy Węgrów i ich premiera.
Górny zastanawiając się nad różnicami pomiędzy rządami Platformy Obywatelskiej i Fideszu wskazuje przede wszystkim to, że Węgrzy nie bali się skonfliktować z międzynarodowymi organizacjami i bankami.
Odmienność Warszawy i Budapesztu polega na tym, że tam rządzący nie bali się wejść w konflikt z wielkimi graczami biznesowymi i politycznymi w obronie interesów swoich obywateli. Wywalczyli dla nich m.in. obniżkę usług komunalnych o 20 proc. czy korzystniejsze warunki spłat kredytów we frankach szwajcarskich — czytamy.
Górny wskazuje przy tym kolejne ruchy Orbána - tym razem z ostatnich tygodni, z powodu których znów Węgrzy narażą się UE. Ale zyskać mogą na tym obywatele węgierscy.
Rząd Węgier chce więc – oczywiście wbrew woli banków – przewalutować wszystkie kredyty na forinty, i to po kursie korzystnym dla węgierskich obywateli. Zdaniem ekspertów banki mogą stracić na tej operacji nawet ok. 5 mld dol — pisze.
To, rzecz jasna, wzbudza furię wśród międzynarodowej finansjery. Inny powód oburzenia polityków UE to ruch Fideszu w sprawie finansowania instytucji węgierskich z zagranicy.
Kolejny spór międzynarodowy, w który zaangażował się rząd Fideszu, dotyczy zagranicznych dotacji dla lewicowo-liberalnych organizacji. Chodzi przede wszystkim o środki finansowe z tzw. funduszu norweskiego — pisze Górny, zaznaczając, że Fidesz chce wycofać ten sposób finansowania.
Dlaczego Orbán zdecydował się na taki ruch?
Kontrola wszczęta w tej instytucji przez władze węgierskie wykazała liczne nieprawidłowości. Okazało się, że w gremiach decyzyjnych fundacji zasiadały osoby związane głównie z opozycyjnymi partiami liberalnymi i lewicowymi, a także z lewackimi bojówkami. Przyznawały one fundusze niemal wyłącznie organizacjom lewicowo-liberalnym, np. promującym homoseksualizm i ideologię gender — czytamy.
Co ciekawe, Węgrzy niewiele robią sobie z krytyki ze strony UE.
Na Węgrów nie działa argument, że Orbán jest nielubiany w Europie i szkodzi wizerunkowi ich kraju na świecie. Ten etap mają już oni za sobą — pisze Górny.
Całość artykułu na łamach „wSieci”. Polecamy!