On zachował twarz
- Zeszmacić się było łatwo, a on zachował twarz – mówi w najnowszym numerze „wSieci Historii” Marek Franczak, syn Józefa Franczaka (ps. „Lalek”, „Laluś”) - ostatni Żołnierz Wyklęty.
W rozmowie z Marcinem Wikło, Marek Franczak ujawnia, że nie spodziewał się, że o nim i jego ojcu „będzie się śpiewało patriotyczne piosenki”. Twierdzi: „nigdy nawet nie podejrzewałem, że dojdzie do czegoś takiego. Kiedyś w ogóle miałem wątpliwości, czy ludzie dowiedzą się o tym prawdy, czy poznają ten fragment historii. No, ale jest taka chwila, właściwie tylko dzięki przemianom, które w Polsce nastały i dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej, na którym wiele osób wiesza psy, a który nie ustaje w odkrywaniu tych białych plam w naszej historii”.
Wikło pyta potomka ostatniego Żołnierza Wyklętego, m.in. dlaczego nazwisko ojca – Franczak - przyjął dopiero w 1992 r. Rozmówca wyjaśnia: „przez całe życie były z tym problemy. Już w podstawówce miałem takich dwóch nauczycieli, którzy mi to wytykali: że jestem „synem bandyty”. A ja dodatkowo byłem krnąbrny i bez względu na to, co się wokół działo, u nas w domu rzeczy były nazywane po imieniu. Ja wiedziałem, że 17 września to był dzień, kiedy Ruscy napadli na Polskę. Czasem potrafiłem to powiedzieć na historii i miałem przez to uszy ponadrywane. A i później dużo doświadczyłem. Nie tylko ja. Adam Broński, syn „Uskoka”, też dużo może o tym powiedzieć. Wracaliśmy z zabawy we czterech czy w pięciu, zatrzymuje nas milicja: „Wysiadać, dowody!”. Przecież nas wszystkich dobrze znali, ale my dwaj nie mieliśmy dowodów, to resztę puścili, a nam złośliwie kazali iść ponad 10 km. I ciągle coś, i ciągle jakieś takie nieprzyjemności i złośliwości. I pałowaniem za byle co też się zdarzało…”
Cała rozmowa z Markiem Franczakiem dostępna w najnowszym numerze „wSieci Historii” w sprzedaży od 24 października br., także w formie e-wydania pod adresem - http://www.wsieci.pl/e-wydanie-sieci-historii.html