Okrągły stół zepsuł „Solidarność”
„Jeszcze przed stanem wojennym była szansa na prawdziwe porozumienie narodowe” – mówi w rozmowie z braćmi Karnowskimi założyciel i przewodniczący „Solidarności Walczącej”.
- Jak pan przyjął pełen ostentacji i państwowych splendorów pogrzeb Wojciecha Jaruzelskiego?
- Jestem oburzony, że pana generała pochowano na Powązkach. Mam pretensję do wszystkich premierów i prezydentów, że nie zdegradowali generała, że go nie osądzono. Ten człowiek ponosi odpowiedzialność zwłaszcza za stan wojenny, za zdradę polskich szans. Jeśli nie poniósł odpowiedzialności, to uczynione przez niego zło zatruwa cały organizm narodowy. Ten pogrzeb był więc reperkusją okrągłego stołu. Zresztą, zgadzając się wówczas na objęcie prezydentury, Jaruzelski źle przysłużył się Polsce. W ten sposób pozbawił nas wszystkich mocy wynikających z antykomunizmu. Jako naród naprawdę walczyliśmy z komunizmem, ta walka była w naszych sercach i na naszych sztandarach.
- Jak powinno się pochować Jaruzelskiego?
- To powinien być pogrzeb prywatny, rodzinny, taki, jaki należy się każdemu człowiekowi.
- Słyszymy jednak z każdej lodówki: miał swoje na sumieniu, ale w 1989 r. oddał władzę, choć nie musiał.
- To wielki fałsz. Bo Jaruzelski musiał oddać władzę. Oczywiście nie znamy prawdziwego kontekstu okrągłego stołu, nie wiemy, czy to były naciski z Moskwy, z Waszyngtonu, czy też wspólne. Ale wiemy przecież, jak skończył przywódca komunistyczny, który władzy bardzo oddać nie chciał, czyli Nicolae Ceaușescu. Został zabity przez własnych towarzyszy.
- Już w maju 1989 r. pisał pan: „Nie trzeba było wchodzić w ten kontrakt. Strajki, gospodarcze załamanie i warunki zewnętrzne w połączeniu z nastrojami w kraju tak czy tak zmusiłyby partię do zalegalizowania »Solidarności«”.
- Gdyby nie okrągły stół i tak mielibyśmy „Solidarność”, ale bardziej naszą, autentyczną, taką, jak w 1980 r. To była „Solidarność”, do której lgnęli też liczni komuniści. Jeszcze przed stanem wojennym była szansa na prawdziwe porozumienie narodowe. Wiemy, że ci z drugiej strony, którzy szukali w czasach pierwszej „S” porozumienia, byli eliminowani, tracili stanowiska, jak np. Aleksander Kopeć, minister przemysłu maszynowego w rządach Gierka i Babiucha.
CAŁA ROZMOWA w tygodniku „wSieci”. Polecamy także w formie e-wydania.