O początkach i programie III RP równie wiele mówi nam amnestia dla wielokrotnych pedofilów-morderców co oficjalnie celebrowane 25. lecie Okrągłego Stołu
Gdyby nie było tragicznie i śmiertelnie groźnie, byłoby kuriozalnie. Oto w czasie kulminacji obchodów 25. rocznicy rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu Polska i Polacy rzeczywiście spoglądają w przeszłość, ale patrzą nie na kombatantów rozmów, ale na konkretnego człowieka. Diabelnie złego człowieka.
Jak wiemy, pedofil, który zamordował 4 chłopców, lada chwila wyjdzie z więzienia (teoretycznie ma być operacyjnie kontrolowany). Wyjdzie, bo ekipa Donalda Tuska urządziła sobie huczne święta i nie opublikowała na czas odpowiedniej ustawy. Ale przede wszystkim wyjdzie, bo również 25 lat temu, w grudniu, tak chwalony za rzekomą "kompetencję" Sejm kontraktowy przegłosował najdziwniejszą chyba amnestię na świecie, w wyniku której skazanym za najcięższe przestępstwa na karę śmierci nie tylko darowano życie, ale i zmniejszono wymiar kary do 25 lat więzienia. Jak widzimy, bez specjalnej refleksji nad skutkami.
Tak oto zaczęła się III RP. I trzeba przyznać, tym śmiałym, choć także jakoś bezwiednym posunięciem, tą decyzją o wypuszczeniu (w przyszłości, ale jednak) ludzi będących wcielonym złem, dobrze naszkicowała swoją przyszłość. Infantylizm, naiwność, brak dojrzałości, lekceważenie elementarnego doświadczenia, ignorowanie obaw zwykłych ludzi, bałaganiarstwo, itp. zdominowały scenę, także po stronie dawniej solidarnościowej (z niewielkimi wyjątkami). Tak jak nie zabezpieczono społeczeństwa przed pedofilem MT, tak też nie zabezpieczono gospodarki i życia publicznego przed cwaniakami, byłymi esbekami, funkcjonariuszami partii, także agresywnymi koncernami. Tak jak stworzono możliwość recydywy w wydaniu pedofila MT, tak też pozwolono beneficjentom komunizmu na zdobycie kolejnej premii, na każdym właściwie polu. Itd. itd.
I nie jest przypadkiem, że III RP dochowała się ludzi przeciwnych izolowaniu takich ludzi jak pedofil MT, prezentujących swoje chore stanowisko na łamach "Wyborczej", a więc gazety niemalże oficjalnie państwowej.
Jaki początek, taki finał ćwierćwiecza.
Jacek Karnowski