O jakości demokracji
Prof. Żaryn w nowym "wSieci Historii": Zanik myślenia Polaków w kategoriach odpowiedzialności za wspólne państwo, to rzecz jasna, był cel okupantów i zaborców.
Artykuł ukazał się w najnowszym wydaniu miesięcznika "wSieci Historii".
Tematem miesiąca jest demokracja w polskiej tradycji, w polskiej współczesności – na tle kondycji Starego Kontynentu. Nasz dorobek demokratyczny, to także spuścizna intelektualna, statuty i konstytucje pięknie wzbogacone ikonografią, pozostające w gestii Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie. W Konstytucji Nihil Novi z 1505 r. zapisano, że nie może bez zgody stanów – króla, senatu i sejmu – powstać jakiekolwiek prawo, na szkodę ogółu. Uznano zatem, że dotychczasowy dorobek prawny służy dobru, bo oparty jest na poszanowaniu najważniejszych wartości: wolności i równości obywateli, prawie własności. Ten dorobek został wypracowany w dyskusji i w starciach między stanami: królem, senatem i szlachtą. Państwo przestawało być zatem domeną rodu monarszego, a własnością ogółu obywateli. Spisany za sprawą tegoż sejmu w wielu egzemplarzach statut Jana Łaskiego miał spełnić funkcję „Dziennika Ustaw”, dzięki któremu obywatel nabierał wiedzy i odpowiedzialności za wypracowany wspólnie z królem i senatem – jego urzędnikami, stan państwa. A zatem system demokracji XVI-wiecznej Rzeczpospolitej wypracowano z aktywnym udziałem obywateli, i dla obywateli. Swoje obowiązki wobec Ojczyzny utożsamiali oni z dobrem jednostki. To nie dobro jednostki było nadrzędne jednak, a właśnie państwa. Jego całości bronić przyrzekano, do ostatniej kropli krwi. Gdy praktyka, w ciągu kolejnych dziesięcioleci tegoż stulecia zaczęła odbiegać od zapisów konstytucji, pojawiło się pokolenie egzekucjonistów zdeterminowanych, by władca szanował przyrzeczone niegdyś statuty i „ducha praw”. Presja i znajomość prawa zaowocowała podtrzymaniem przez szlachtę praworządności w państwie, gdy zabrakło fundamentu monarchii – króla. Artykuły Henrykowskie i „pacta conventa” dowodziły, że szlachta udźwignęła Koronę władców Polski. Gdyby nie ruch egzekucyjny i podjęcie przez ostatniego Jagiellona programu szlacheckiego, nie wiadomo jak by się potoczyły losy unii polsko-litewskiej oraz państwa prawa, opartego na podstawowej wartości – wolności obywatela wobec monarchy i jego urzędników żądnych bardziej władzy i posłuszeństwa, niż służby wobec obowiązującego wszystkich – a więc i ich - prawa. Prawidłowe relacje między królem, urzędnikami i szlachtą, zostały jednak naruszone, gdy wkradł się w ten system pewien fałsz: PR, propaganda, mówiąc językiem współczesnym. Symbolem doskonałego, zdaniem wielu historyków, znawców epoki, propagandzisty, udającego rzecznika interesów ogółu, de facto odbierającego mu czujność i zdolność do kontroli władz, był już Jan Zamoyski – wielki kanclerz koronny, powoli a skutecznie z „trybuna ludu szlacheckiego” przeistaczający się w oligarchę.
Zanik myślenia Polaków w kategoriach odpowiedzialności za wspólne państwo, to rzecz jasna, był cel okupantów i zaborców. W efekcie ich działań spalono i ukradziono w ciągu ostatnich ponad 200 lat, ponad 90% oryginalnych dokumentów świadczących o tym, że Polacy mają olbrzymi dorobek w budowaniu tożsamości europejskiej, kontynentu, na którym od wieków mieszkają narody zdolne do stworzenia nowoczesnego państwa. W tym naród polski.
Wydaje się, sądząc po dzisiejszym stanie państwa demokratycznego w tej samej części Europy (ale dotyczy to zapewne także zachodniej części kontynentu), że władze mają dużo więcej narzędzi, by rządzić woluntarystycznie społeczeństwami niż kiedykolwiek. Oto bowiem, demokracja dzisiejsza nie polega na edukowaniu obywateli, by wzrastali w poczuciu odpowiedzialności za jakość prawa i jego przestrzeganie, a raczej odwrotnie, by przekazywali – bezwiednie – swe kompetencje „oligarchom” (także na poziomie Unii Europejskiej). Ci zaś, zaniżając standardy zachowań publicznych, stają się „trybunami ludu”, także staczającego się w dół; żyjącego bez odpowiedzialności za wspólnotę, bez woli poszukiwania w swoim życiu jakości. Nie zauważają, przed przebudzeniem, że tracą wartość zasadniczą: własną wolność i wolność narodu niezdolnego już do samorządzenia się.
Jan Żaryn