Archiwum
Wydanie nr 7-8/2020 (86-87)
Głos naczelnego
3Co było, co będzie
6Międzymorze
9Temat miesiąca
10Instytut Pamięci Narodowej
30Wehikuł czasu
38Skarby AGAD
42Tajemnice AAN
44Dwa bratanki
46Felietony
55Dusza kontusza
56Zdarzyło się
59IDMN
64NAC prezentuje
70Polonia
72Ziemiaństwo
76Władczynie
79Narracja USPL
80Pełna kultura
82Diabeł nie mógł
90Szlachetne zdrowie
92Czym strzelać
94Historia okładki
96Ze zbiorów MPW
99Wiara w cuda przynosi zwycięstwa
Naród polski niejednokrotnie doświadczał prawdziwości powyższych słów. Nasza wiara w możliwość nastania radykalnej zmiany w podłym położeniu sprawy polskiej w XIX w. wzmacniała i dodawała skrzydeł tak powstańcom, jak i społecznikom czy kapłanom broniącym ludu Bożego przed nachalną, protestancką germanizacją czy prawosławną rusyfikacją. Katolicyzm wyróżniał Polaków tak mocno, że w chwilach grozy bądź uniesienia wznosiliśmy modły o pomoc lub oddawaliśmy Matce Najświętszej należne dziękczynienia. „W przeddzień Święta Wniebowzięcia kościoły [stolicy] wypełniły się wiernymi, którzy wznosili do Matki Boskiej modły o ratunek” – pisał w swej pracy o Warszawie w 1920 r. Adam Zamoyski. A sytuacja była fatalna; jeszcze 14 sierpnia: „Czołowe jednostki rosyjskie znajdowały się już niecałe dwadzieścia kilometrów od Warszawy, a według krążących plotek na przedmieściach widywano patrole kozackie”. Bolszewicy jak szarańcza lub potop zbliżali się tak od wschodu jak niegdyś Suworow, i od północy, okrążając miasto, jak Paskiewicz. Nikt nie był w stanie powstrzymać tej rzeszy obdartych, gwałcących i niszczących mienie podludzi, za którymi pyszni przywódcy już drukowali odezwy nowej władzy zainstalowanej rzekomo w starodawnym mieście Warsa i Sawy. Pozostała jedynie modlitwa! Czyli wiara, że choć po ludzku zrobiliśmy wszystko, co zrobić można, to przecież tylko Opatrzność jest w stanie odwrócić nadciągającą nieuchronność. Modlono się zarówno w świątyniach warszawskich, jak i na Jasnej Górze, ale także w całej chrześcijańskiej Europie, na wezwanie episkopatu Polski i papieża Benedykta XV. Modlono się w Lourdes, modlono się w Rzymie na prośbę papieża, a nawet w Belgii, za sprawą jednego z najwybitniejszych autorytetów Kościoła – kardynała Desire Josepha Merciera (1851–1926). W czasie I wojny światowej, gdy władze opuściły swoją ojczyznę, stanął on na czele antyniemieckiego ruchu oporu, a po zwycięskiej wojnie Polaków z bolszewikami w dowód wdzięczności za szczerą modlitwę został przez państwo polskie obdarzony najwyższym odznaczeniem, Orderem Orła Białego (w 1921 r.).
Dziś, w świecie zarządzanym przez racjonalistów, trudno uwierzyć niektórym, że modlitwa i wiara czynią historię! Tacy jesteśmy ułomni. W cyklicznym dodatku IPN-owskim w naszym miesięczniku przywołujemy wydarzenia dużo bliższe chronologicznie. W lipcu i w sierpniu 1980 r. robotnicy rozpoczęli falę strajków, które doprowadziły do powstania blisko 10-milionowego ruchu społecznego Solidarność. Jak pisze prezes IPN dr Jarosław Szarek w artykule wstępnym: „Na łamach gdańskiego »Bratniaka« podkreślano [wówczas], że dla robotników słowa »Polska« i »naród« są wprawdzie realnymi wartościami, rozważano jednak, »czy wystarczy to, aby podjęli walkę w imię całego narodu, w interesie wszystkich Polaków«”. Przebieg gdańskiego Wielkiego Strajku szybko przekreślił te inteligenckie lęki”. Mija 40 lat od tamtych dni i tygodni. Niezależne Samorządne Związki Zawodowe powstawały w walce pokojowej z systemem – słusznie nazwanym Imperium Zła – na gruncie wiary, pod krzyżem w stoczni i przy portrecie papieża Polaka Jana Pawła II. Choć w szeregach Solidarności odnajdziemy ludzi różnych poglądów i wyznających różne religie, ku zaskoczeniu zachodnich obserwatorów w 1980 r., to jednak dominujący nurt miał wyraziste oblicze narodowe. Na ziemi polskiej powstawał związek zawodowy, robotniczy odwołujący się do Boga i Matki Boskiej w Jej jasnogórskim wizerunku. Obyliśmy się bez ideologii lewicowych i ich nosicieli, trockistów, socjalistów-reformatorów i miłośników luksemburgizmu, nadającym ton zachodnim centralom związkowym, walczącym w tym czasie z rzekomo antyludzkim kapitalizmem. Wystarczyła nam nauka społeczna Kościoła, której nosicielem stał się najpierw Prymas Tysiąclecia, a potem św. Jan Paweł II.
Ten ostatni miał rację, gdy do jednych mówił, a innym przypominał w czerwcu 1979 r., że nie sposób zrozumieć Polaków oraz naszej historii bez Chrystusa i obecności Jego Matki w naszych dziejach. A kiedy ktoś próbuje udawać, że rozumie, to prędzej czy później przegrywa. Bo cuda się zdarzają i odzyskujemy niepodległość.
Jan Żaryn
Zwycięstwo, którego Europa nie uznała za swoje
O okolicznościach towarzyszących wojnie polsko-bolszewickiej i Bitwie Warszawskiej pisze Marek Kornat.
Gdańsk w czasie wojny polsko-bolszewickiej
Kiedy Polska walczyła z najazdem bolszewickim, w Gdańsku na ulicach pojawiały się afisze: „Tak być nie może. Robotnicy gdańscy nie powinni być katami rewolucji rosyjskiej! Żadnego materiału wojennego dla Polski”? Daniel Czerwiński przybliża czytelnikom sytuację, jaka panowała w grodzie nad Motławą w okresie walk polskiego wojska z bolszewikami.
Niemieckie poletko Lenina
Przedwojenne waśnie niemieckich socjalistów i komunistów do dziś rzucają swój cień na rzeczywistość polityczna nad Sprawę - pisze Wojciech Osiński.
Bezpieka wobec kobiet wywiadu
Emisariuszki i kurierki – bohaterki podziemia antykomunistycznego. Silne i odważne kobiety, które nie bały się zapłacić najwyższej ceny za wolność ukochanej ojczyzny - Katarzyna Wysoczyńska opisuje na podstawie dokumentów Archiwum Akt Nowych losy wybitnych Polek, które spotkały dotkliwe represje z rąk komunistycznych oprawców.
O obrońcach życia poczętego w PRL
Powracająca moda na PRL od czasu jego upadku nie dotyczy jedynie przedmiotów związanych z życiem codziennym: od szklanki z metalowymi koszyczkami, po cepeliowskie makatki ze sznurka, czy od meblościanki po stół-ławę. Ot, fascynacja przaśnymi wytworami materialnymi. Marta Cywińska z Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej omawia działalność osób stających w obronie życia poczętego w czasach PRL. Prawdziwy dramat nienarodzonych zaczął się wraz z nastaniem „nowej” władzy, ale korzenie tego zła sięgają znacznie głębiej – zauważa.