Archiwum
Wydanie nr 45/2024 (622)
NA POCZĄTEK
5TEMAT TYGODNIA
19KRAJ
28ŚWIAT
53HISTORIA
56SIECI KULTURY
63PODRÓŻE
70KUCHNIA
71NA KONIEC
72Rządy bez nadziei
Zszokowały mnie słowa, które w jednym z wywiadów wypowiedział ostatnio szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jan Grabiec. Brzmiało to mniej więcej tak: „Wyborcy wynajęli nas do brudnej roboty”. Mówi to potężny polityk, trzymający sznurki wielu spraw. Przez brudną robotę minister rozumie „rozliczenia” z poprzednikami, czyli mówiąc po ludzku – zemstę. Fakty są bowiem nieprzyjemne dla rządzących: po roku od wyborów, po ośmiu miesiącach od rzucenia połowy chyba aparatu państwowego na szukanie haków na poprzedników, nie znaleziono niczego. Nie tylko 100 mld zł, o których jako rzekomo ukradzionych i straconych mówił Donald Tusk, ale nawet 1 mld, nawet 1 mln, które ktoś by ukradł. Większość rzekomych pisowskich afer, którymi tak się podniecają ludzie koalicji 13 grudnia, polega na próbie kryminalizacji normalnej działalności publicznej, państwowej, społecznej i gospodarczej.
Cała Polska zobaczyła ten kontrast między propagandą a prawdą, gdy zza krat wyszli ks. Michał Olszewski i dwie urzędniczki. Oto rzekomo „zorganizowana grupa przestępcza” okazała się składać z pełnego wiary i pokory kapłana oraz dwóch normalnych, skromnych kobiet, brutalnie wyrwanych z codziennego życia przez potężną maszynę państwa użytą w imię polityki. Nawet jeśli prokurator miał do nich jakieś pytania, coś trzeba było wyjaśnić, nie było żadnego uzasadnienia, by trzymać ich wiele miesięcy w celach, na dodatek jako rzekomo szczególnie niebezpiecznych więźniów, z cyklicznym zapalaniem światła w nocy włącznie. Dziesiątki osób, które nie są tak znane albo z obawy przed stygmatyzacją nie nagłaśniają dotykających ich represji, przeżywa podobne sytuacje. Jedyną przewiną jest najczęściej aktywność społeczna lub polityczna za rządów PiS.
Tym zajmuje się dziś władza i jak wynika ze słów ministra Grabca, tak postrzega swoją misję. Prawdziwie brudna robota, niezbędna, by państwo dobrze funkcjonowało, leży odłogiem. Rządzący oszukali powodzian, którzy zostali sami z najtrudniejszymi wyzwaniami po katastrofie. Nabrali pacjentów odbijających się od drzwi gabinetów lekarskich w rytm bełkotu pani minister Izabeli Leszczyny o tym, że jednak nie ma czarodziejskiej różdżki i innych polityków bredzących o złym PiS, które dawało szpitalom za dużo pieniędzy i te się przyzwyczaiły do tego „luksusu”. Wiele grup społecznych i zawodowych przeczuwa, jak trudno będzie godnie przeżyć te rządy, inne już tego doświadczają. 15 października wielu ludzi głosowało w jakimś otumanieniu, wbrew własnym interesom, wielu gorzko tego pożałuje.
Nie ma ani jednego wskaźnika gospodarczego, który pokazywałby poprawę życia Polaków. Ani jednego! „Konsument umarł” –komentuje dramatyczny spadek konsumpcji jeden z banków. W budżecie powiększa się dziura ministra finansów Andrzeja Domańskiego. Podatki przestały spływać, bo znów bezkarnie szaleją złodziejskie mafie. Na twarzach rządzących widać bezradność i tylko jeden plan: dojechać do wyborów prezydenckich, jeszcze pooszukiwać, a potem na ostro przykręcić Polakom śrubę, „domknąć system”, jak to szczerze ujął Grzegorz Schetyna, i zacząć wyprzedawać Polskę za bezcen, redukując ją państwowo do roli niemieckiego landu
Najbardziej w tym wszystkim szokuje brak jakiejkolwiek chęci dania Polakom nadziei. Nic. Zero. Nikt tam nawet nie udaje, że wie, jak to poskładać, że ma pomysł na jakiś rozwój, lepsze życie. Już nawet nie mówię o tak szybko zgaszonych narodowych ambicjach, ale o utrzymaniu choćby tego, co udało się uzyskać za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Ma być gorzej i kropka, ma być drożyzna, ma nie być programów prorodzinnych i prospołecznych, inwestycji, stabilności. Szczerość w tym okrucieństwie wobec Polaków połączona z bezczelnością w łamaniu prawa ma w sobie coś z rządów zewnętrznych. Wszyscy to wyczuwamy.
Czy hałas propagandy zdoła na dłuższą metę zagłuszyć tę smutną prawdę? Czy Polacy obudzą się, zanim bezpowrotnie stracimy większość szans? Pomysł władzy polega na zakrzyczeniu tej prawdy. Sondaże partyjne sugerują, że na razie jakoś się to udaje. Ale gdy spojrzymy na dane mówiące o nastrojach Polaków i zadowoleniu z kierunku, w którym idą sprawy w Polsce, zobaczymy, że podskórnie wzbiera rzeka buntu. Nikt nie uważa, że żyje się lepiej i nikt nie wierzy, że pod Tuskiem kiedykolwiek będzie lepiej. Prędzej czy później to przełoży się na partyjne sondaże. Nie da się bowiem żyć bez nadziei na dobrą przyszłość, a to znak rozpoznawczy tej koalicji. Dziś opozycja musi się przygotowywać z energią na ten moment.
Michał Karnowski
W tygodniku „Sieci”: Jak Trump może zmienić świat i Polskę
Już 5 listopada wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. A jeśli wygra Donald Trump, to… „świat stanie się bezpieczniejszy, bo Trump był pierwszym prezydentem Stanów Zjednoczonych w ciągu niemal 100 lat, który nie rozpoczął wojny, nie wywołał żadnego konfliktu” – czytamy na łamach nowego numeru „Sieci”.
"Sieci": Jak prezydent Trump może zmienić świat i Polskę
Przy prezydencie Donaldzie Trumpie świat zmieni się tak, że żaden kanclerz Niemiec nie ośmieli się proponować, iż wyśle napadniętemu przez Rosję krajowi 5 tys. hełmów – pisze Dariusz Matuszak w najnowszym numerze tygodnika „Sieci.
"Sieci": Uwolnieni
Uwolnienie ks. Michała Olszewskiego i dwóch byłych urzędniczek Ministerstwa Sprawiedliwości z aresztu wywołało falę pozytywnych emocji, ale i nowe ataki – pisze Goran Andrijanić w najnowszym numerze tygodnika „Sieci.
"Sieci": Granica kłamstwa
Co najmniej 10 mln migrantów przedostało się nielegalnie do USA w ciągu ostatnich czterech lat. W obliczu wyborów prezydenckich demokraci robią co mogą, by ukryć ten fakt. Ale w kwestii migracji Amerykanie ufają Trumpowi, a nie Harris – pisze Aleksandra Rybińska w najnowszym numerze tygodnika „Sieci.