Archiwum
Wydanie nr 43/2024 (620)
NA POCZĄTEK
5TEMAT TYGODNIA
20KRAJ
22OPINIE
48HISTORIA
52SIECI KULTURY
55PODRÓŻE
63NATURA DLA LUDZI
66GOSPODARKA
68KUCHNIA
70NA KONIEC
72Prawda zabolała
I le kłamliwej manipulacji można zmieścić w jednym, krótkim wystąpieniu, dowieść potrafi tylko Donald Tusk. Histeria, w jaką wpadł po orędziu wygłoszonym w Sejmie przez prezydenta Andrzeja Dudę, ukazała, jak bardzo przerasta go rola, którą wyznaczyła mu Ursula von der Leyen. Gdyby nie ta determinacja, wsparcie zewnętrzne, działania socjotechniczne i polityczne gierki, sytuacja byłaby dziś zgoła inna. Pamiętajmy, że wybory 15 października wygrało PiS, zdobywając o ponad 1 mln głosów więcej niż Koalicja Obywatelska. Atak Tuska na prezydenta Dudę również jest chybiony. W 2015 r. zagłosowało na niego prawie 10,5 mln osób, co oznacza, że o 1,8 mln więcej Polaków chciało, by ponownie został prezydentem Rzeczypospolitej. Dla Donalda Tuska to wynik nieosiągalny. Gdy w2005 r. rywalizował o prezydenturę ze śp. Lechem Kaczyńskim, zdobył zaledwie 7 mln głosów, czyli ponad 1,2 mln mniej niż śp. Lech Kaczyński i o ponad 3,4 mln mniej niż Andrzej Duda w ostatnich wyborach. Powodów do frustracji jest jednak znacznie więcej.
Prezydent Andrzej Duda w miażdżącym dla koalicji 13 grudnia orędziu wypunktował największe problemy, w które wpędziła ona Polskę w niespełna rok. Starając się wskazać obszary, w których zaistniała jakakolwiek współpraca z rządem, zwrócił uwagę na to, co w każdym zatroskanym o Polskę obywatelu budzi sprzeciw i niepokój. Upomniał się o bezpieczeństwo, praworządność, respektowanie ładu prawnego i zapisów konstytucji, poszanowanie zasad demokracji, odpowiedzialną politykę międzynarodową i działania na rzecz polskiej suwerenności. Trudno stwierdzić, który z tych punktów jest dla Donalda Tuska najczulszy, skoro dotknięty do żywego wyskoczył na mównicę z irracjonalnym atakiem. Do perfekcji opanował już socjotechnikę podszywania się pod „obrońców ojczyzny”. Im bardziej kreuje się na piewcę wolności i praworządności, tym brutalniej tę praworządność gwałci.
Stanowczy sprzeciw prezydenta dotyczył nie tylko łamania prawa przez „demokrację walczącą”. Wskazał on także na blokowanie strategicznych inwestycji, hamowanie rozwoju Polski i pozbawianie jej szans na konkurencyjność. Andrzej Duda sprzeciwił się również marginalizowaniu naszego kraju na scenie międzynarodowej poprzez szkodliwe prowadzenie polityki zagranicznej. Przypomniał, że konstytucja RP wyraźnie mówi o współdziałaniu rządu igłowy państwa w tych sprawach, które polega m.in. na uzgadnianiu kandydatów na ambasadorów, którzy są powoływani przez prezydenta RP. Taki stan rzeczy obowiązywał przez ostatnich 35 lat.
„Rząd premiera Tuska postanowił tę zasadę złamać. Dlatego to rząd ponosi pełną odpowiedzialność za to, że Polska ma dzisiaj w wielu krajach obniżoną reprezentację dyplomatyczną i że polskie placówki dyplomatyczne mają przez to ograniczoną możliwość działania” – podkreślił prezydent, wskazując jednocześnie, że zasłużeni dla Polski ambasadorowie zastępowani są często absolwentami moskiewskich uczelni.
W zdrowej demokracji wystarczyłyby tylko te dwie kwestie, by rząd Donalda Tuska został odwołany w trybie natychmiastowym. Prezydent Andrzej Duda wyliczył znacznie więcej tych powodów. Każdy z nich mógłby stanowić treść niezbędną do postawienia przed Trybunałem Stanu.
To miażdżące dla koalicji 13 grudnia wystąpienie miało stanowić rodzaj napomnienia będącego wyrazem troski o Polskę. Donald Tusk zareagował na nie skrajną histerią, a sformułowania, jakie padły z jego ust, świadczą o mentalnej słabości. Mówił o „głupich” słowach prezydenta i czynił dywagacje o tym, „gdzie prezydent ma konstytucję”. Żałosne i knajackie.
Rzecz w tym, że rok po wyborach jedynym pozytywnym osiągnięciem Tuska jest zbudowanie antypisowskiej koalicji. Cała reszta działań składa się na pakiet totalnej dewastacji państwa. I właśnie w tym celu podsyca skrajnie negatywne emocje, podlewa benzyną nienawiści niechęć zmanipulowanej opinii publicznej. Przypomina protesty, przekonując, że to większość wyszła na ulice, by „ je…ć PiS”. Wmawia ludziom, że to jego partia wygrała wybory, choć nie miałby większości, gdyby nie zmontował jej z kilkunastu często obcych programowo podmiotów politycznych. Porównuje 15 października do obalenia komunizmu przez Solidarność, mówi o „narodowym zrywie”, „świętym wydarzeniu” i „zwycięstwie demokracji”. Jakże to fałszywe i płytkie.
„Demokracja walcząca” już dawno przestała mieścić się w normach działania prawa. Pozostaje mieć nadzieję, że każdy akt bezprawia i dewastacji państwa zostanie rozpatrzony przez Trybunał Stanu.
Marzena Nykiel
W nowym „Sieci”: Tajemnica jego wiary
W najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” wyjątkowa opowieść o źródłach siły ks. Michała Olszewskiego, niszczonego przez machinę politycznej zemsty i osadzonego w areszcie od wielu miesięcy. W piątek Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów nie uwzględnił zażalenia obrońców na zatrzymanie księdza. Artykuły z bieżącego wydania dostępne w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Rocznica wyborów nie udała się władzy
Były różne patologie, ale nikt nie doprowadził kłamstwa do takiej perfekcji, nikt nie posługiwał się nim jako metodą na tak wielką skalę, jak robi to obecna władza – mówi prof. Piotr Gliński, poseł Prawa i Sprawiedliwości, członek Komitetu Politycznego PiS, były wicepremier i minister kultury w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskimi w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”.
Nauczyciele na cenzurowanym
Tzw. ustawa Kamilka miała uchronić dzieci przed przemocą i uwrażliwić na nią otoczenie. Tymczasem nauczyciele i rodzice alarmują, że w zdrowe relacje wkroczył represyjny aparat państwowy – pisze Dorota Łosiewicz w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”.
Skąd ta siła ks. Michała?
Kiedy piszę te słowa, ks. Michał Olszewski wciąż jest w areszcie, siedem miesięcy po tym, gdy został zatrzymany w Wielki Czwartek. Jak opresję, którą zgotowało mu państwo Tuska, wytrzymuje katolicki ksiądz? – opisuje na łamach nowego numeru „Sieci” Goran Andrijanić.