Archiwum
Wydanie nr 41/2020 (410)
NA POCZĄTEK
6TEMAT TYGODNIA
22KRAJ
26ŚWIAT
52SIECI KULTURY
61HISTORIA
68NATURA DLA LUDZI
72KUCHNIA
74NA KONIEC
76Atak przyjdzie z zewnątrz
Po wyborach 2015 r. przegrani ogłosili się „opozycją totalną” i podjęli próbę obalenia rządu. Działali z poparciem zagranicy, ale jednak najpoważniejsze ataki wychodziły z kraju. To siły III RP miały rozhuśtać sytuację, mobilizując i swoje zaplecze, i możliwie dużą część społeczeństwa. Temu służyły zorkiestrowane kampanie medialne, budowa KOD, relatywnie duże demonstracje, ciągłe podważanie legitymizacji rządzących.
Ten plan wyraźnie nie wypalił. Zbudowana przez Jarosława Kaczyńskiego Zjednoczona Prawica nie tylko przetrwała pełną kadencję, lecz i ponownie wywalczyła większość parlamentarną. Drugą kadencję wywalczył także prezydent Andrzej Duda, choć miał przeciwko sobie i pandemię, i najsilniejszego możliwego kandydata, który dodatkowo dołączył do wyścigu tuż przed metą. Opozycja nie spełniła pokładanych w niej – także przez zagranicę – nadziei. Nic dziwnego, że dziś – można powiedzieć – poszła w odstawkę. Może tymczasową, ale jednak.
Nie oznacza to spokoju. Kolejne wydarzenia – nacisk na powiązanie praworządności z funduszami unijnymi, rezolucje Parlamentu Europejskiego, skoordynowane przypisywanie Polsce rzekomego prześladowania mniejszości seksualnych, mobilizowanie przeciwko nam – poprzez list ambasadorów – wszystkich chętnych i mniej chętnych, i tych ważnych, i tych nic nieznaczących – wskazują, że teraz plan jest inny. Teraz rząd ma zostać obalony albo zmuszony do kapitulacji głównie za pomocą presji zagranicznej. Presji potężnej, bo już dziś działania wymierzone w Polskę mają charakter bezprecedensowy. Np. próba powiązania funduszy z tzw. praworządnością, jeśli się powiedzie, może oznaczać skokową redukcję zakresu naszej suwerenności.
Trzeba widzieć las. Narastająca presja zagraniczna nie jest przypadkiem, ale wynikiem zmiany strategii ośrodków, którym asertywny i podmiotowy rząd w Warszawie bardzo zawadza. Imperium cierpi, gdy któraś z prowincji pokazuje, że sprawy prowadzi inaczej, niż nakazuje centrum. To może demoralizować pozostałe prowincje. Co ważne, nie jest to już presja mająca na celu przerażenie społeczeństwa, ale presja, która ma złamać naszą niepodległość w sposób strukturalny, niemalże formalny. Stawka jest naprawdę ogromna. Polska musi być gotowa na potencjalnie duże przechyły.
Dlatego dobrze, że negocjacje koalicyjne zakończyły się w miarę szybko, że nie ciągnięto ich w nieskończoność. Dobrze, że szybko powołano nowy rząd, z Jarosławem Kaczyńskim w roli wicepremiera. Mimo różnych interpretacji tego ruchu zmienia on położenie wszystkich uczestników gry. Obecność przywódcy w rządzie oraz to, że będzie on z bliska obserwował działania całej rady ministrów, nie jest sprawą błahą ani nic nieznaczącym posunięciem technicznym. To będzie nowy etap. Być może związany nie tylko z dążeniem do złagodzenia konfliktów, lecz również ze świadomością, że czeka nas okres ciężkich bojów i konieczna jest konsolidacja obozu władzy. To wrażenie jest tym silniejsze, że w rządzie znalazło się kilka ciekawych postaci, które w razie czego nie uchylą się, które podejmą wyzwania na różnych polach; można wskazać ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua oraz ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Całość obrazu wskazuje, że będzie to ekipa bardziej waleczna niż poprzednia. Jeśli jeszcze się okaże, że nowa konstrukcja rządu, z mniejszą liczbą ministerstw, rzeczywiście działa sprawniej, to naprawdę będzie można ruszyć kilka trudnych spraw.
Kto wie, czy konflikt w ramach Zjednoczonej Prawicy nie okaże się finalnie korzystny. Być może przyniesie oczyszczenie atmosfery i przecięcie złych emocji po serii zwycięstw, na progu kluczowych trzech lat bez wyborów. Najważniejsze, że – jak wszystko wskazuje – Zjednoczona Prawica przetrwała i wychodzi z tej zawieruchy w pewien sposób silniejsza. Silniejsza, bo bardziej świadoma faktu, że innej Zjednoczonej Prawicy nie będzie.
Jacek Karnowski
W tygodniku „Sieci”: Kłamstwo o strefach wolnych od LGBT
Kim jest Bartosz Staszewski? W najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” sylwetka człowieka, który doprowadził do tego, że prorodzinne uchwały samorządów postrzegane są jako agresja na mniejszości i prześladowanie homoseksualistów w Polsce.
Czas na Smoleńsk
Zarówno Prokuraturze Krajowej, jak i podkomisji MON kończy się okres wymówek. Skoro wielobój wyborczy minął, trzeba na poważnie wrócić do śledztwa, które choć wciąż nazywane najważniejszym w Polsce, po ponad 10 latach nie jest w stanie udzielić jasnej odpowiedzi na pytanie, co tam się stało. Zdajemy sobie sprawę, jak delikatny jest to temat, ale niezależnie od kontekstów, które rozumiemy, pilnowanie w tej sprawie uważamy za nasz osobisty obowiązek – piszą na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” Marek Pyza i Marcin Wikło.
Miasto Trzaskowskiego
Rafał Trzaskowski jest wzorowym wręcz wychowankiem Donalda Tuska. Można być niemal pewnym, że gdyby kiedykolwiek przyszło mu sięgnąć po wymarzoną władzę w kraju, pozostawiłby państwo w podobnych tarapatach – pisze na łamach „Sieci” Konrad Kołodziejski.
Strefy LGBT. Anatomia manipulacji
Bartosz Staszewski wywołał w zachodnich mediach falę fake newsów na temat Polski. Jego akcja polegająca na zawieszaniu tabliczek o „strefach wolnych od LGBT” pod nazwami miejscowości posłużyła jako dowód rzekomego prześladowania homoseksualistów w Polsce. Tęczowy aktywista zyskał popularność, pieniądze i uznanie Fundacji im. Baracka Obamy. Widać, że szkalowanie własnego kraju się opłaca. Jakub Augustyn Maciejewski omawia na łamach „Sieci” działania i postać aktywisty LGBT – Bartosza Staszewskiego.
Trzęsienie ziemi w Watykanie
Dlaczego jeden z najbardziej wpływowych purpuratów w Stolicy Apostolskiej został zdymisjonowany i pozbawiony praw kardynalskich? – jak mogło dojść do niezwykłej w historii Watykanu sytuacji analizuje na łamach „Sieci” Grzegorz Górny.
W tej sprawie będę nieugięty
W mojej ocenie na uczelniach dyskryminowani są dziś naukowcy i studenci, którzy mówią prawdę opartą na trzeźwej ocenie rzeczywistości, którzy kierują się wartościami chrześcijańskimi, którzy odwołują się do konstytucji. Sam tego doświadczyłem – mówi prof. Przemysław Czarnek, przyszły minister edukacji i nauki, w rozmowie z Michałem Karnowskim na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”.