Archiwum
Wydanie nr 28/2022 (501)
NA POCZĄTEK
8TEMAT TYGODNIA
20KRAJ
26WOJNA ROSJI Z UKRAINĄ
44OPINIE
50SIECI KULTURY
59GOSPODARKA
66PODRÓŻE
74KUCHNIA
75NA KONIEC
76Polegajmy na sobie
Rolnicze protesty w Niderlandach (Holandii) są przez światowe media niemal ignorowane. Wyjątkowa brutalność policji, która ostrzelała ciągniki prowadzone przez farmerów, przyciągnęła nieco uwagi, ale to i tak nic w porównaniu z zainteresowaniem, które wielkie organizacje medialne okazują każdej akcji rewolucyjnej lewicy. Rolnicy mają być przeszłością, transgenderyzm i inne „izmy” – przyszłością.
Naszą uwagę powinny też przyciągnąć plany holenderskiego rządu, które wywołały protesty rolników. Zakładają one radykalne ograniczenie emisji tlenku azotu – w niektórych przypadkach aż o 70 proc. Rolnicy mają używać znacznie mniej nawozów sztucznych oraz zmniejszyć swoje stada bydła. Będzie to oznaczało upadek wielu gospodarstw.
Nie można mieć wątpliwości: nie jest to lokalny pomysł, jakiś szalony wybryk holenderskich klimatystów. To test, który poprzedza próbę narzucenia tego typu rozwiązań całemu kontynentowi, całej Unii Europejskiej.
To wszystko zmierza w kierunku poważnego przesilenia. Albo Europejczykom uda się ostatecznie narzucić nowy porządek, który w istocie oznacza budowę nowej utopii (co zawsze kończy się nieszczęściem), albo dojdziemy do punktu krytycznego, w którym społeczeństwa znajdą w sobie dość siły, by odrzucić to szaleństwo.
Forsowanie radykalnych rozwiązań w sferze emisji CO2 i tlenku azotu postępuje w czasie, gdy w wyniku rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie stało się jasne, że zanurzenie się w globalizmie na dłuższą metę niczego nie gwarantuje. Jeśli masz swój gaz, swoją ropę – to masz na pewno. Jeśli masz swój węgiel, to sobie poradzisz. Jeśli produkujesz własną żywność, to nie będziesz głodny. Jeśli opierasz się na imporcie, możesz znaleźć się w opałach.
Polegajmy na sobie. Na własnej armii, własnych kopalniach, własnej produkcji rolnej. Nie nabierajmy się na ideologiczne mody, bo świat nie przestał być miejscem skrajnie niebezpiecznym. Zwłaszcza tu, w Polsce, kraju frontowym, kraju, od którego tak wiele zależy w całej Europie.
Jacek Karnowski
Śmierdzi Kremlem
Donald Tusk już nie ukrywa, że przejęcie przez niego władzy w Polsce będzie bijatyką nie tylko uliczną, ale także prawną. Najpierw więc zapowiedział siłowe usunięcie Julii Przyłębskiej z fotela prezesa Trybunału Konstytucyjnego, by następnie ogłosić, że to na ulicy będzie rozliczał PiS z ewentualnie wygranych przez prezesa Kaczyńskiego wyborów. To jasny sygnał dla wszystkich: idą do nas zamordyzm i jatka.
Wcześniej mogliśmy przeczytać o „żelaznej miotle” Donalda Tuska i o siłowym wyrzucaniu członków Krajowej Rady Sądownictwa z zajmowanych przez nich gabinetów i budynku. „Łaskawca” nie mówił na szczęście nic o defenestracji, ale kto wie, może jeszcze do tego tematu powróci.
Wszystko to wiele mówi o koncepcji, która wykuwa się w głowie Donalda Tuska. Pytany, zawsze z pewną miną przekonuje, że „konsultował to z prawnikami”. O jakich prawnikach mówi? Tego nie wyjawia, ale wystarczy spojrzeć na niektóre pomysły skrajnie upolitycznionego stowarzyszenia sędziów Iustitia, by nie mieć wątpliwości, kto go inspiruje.
W tle pojawiają się informacje o tzw. mejlach Dworczyka, w których ma rzekomo występować prezes Julia Przyłębska. Dobrze spojrzeć na pewną koincydencję. Kilka dni temu Tusk mówił ojej „odkuciu” z TK, by już kilka dni potem rosyjscy cwaniacy internetowi odpalili „mejla”, w którym występuje jej nazwisko. Sama Julia Przyłębska zaprzeczyła, by z kimkolwiek konsultowała wyroki TK. Fakt, że żaden z sędziów nie decyduje osobiście o rozstrzygnięciach trybunału, nie interesuje polityków opozycji totalnej i zblatowanych z nimi mediów. To, że w „mejlu Dworczyka” nie znajdziemy żadnego, nawet najbardziej zmanipulowanego, cytatu z pani prezes TK, także nie ma tu żadnego znaczenia. Gdzie są więc dowody? Prawdopodobnie jedynie w wyobraźni mocodawców tej bezpieczniackiej prowokacji, która na milę śmierdzi Kremlem. Ważne, że wpisuje się ona w narrację wyznaczoną kilka dni temu przez Donalda Tuska.
Wojciech Biedroń
„Sieci”: Zwolnienie T. Lisa - Co ukrywają? Kogo chronią?
W najnowszym numerze tygodnika „Sieci” wraca afera związana ze zwolnieniem Tomasza Lisa z „Newsweeka”. Nowe komentarze, nieanonimowe wypowiedzi, wzajemne oskarżenia osób związanych z tygodnikiem z jednej strony i ciągłe milczenie koncernu RASP, każą domniemywać, że afera ma większy wymiar i nie chodzi tylko mobbing. Co kryje się zatem za sprawą Tomasza Lisa i co RASP stara się zamieść pod dywan?
Awantura w „Newsweeku”, czyli chore stosunki pracy
Czy na pewno chodziło „tylko” o chamstwo, mobbing, znęcanie się nad podwładnymi? Zarzuty mogą okazać się dużo poważniejsze. Im dłużej szefostwo koncernu RASP milczy, tym chętniej zabierają głos kolejni dziennikarze opisujący patologiczne praktyki w „Newsweeku”. Czy zagraniczny koncern latami je tuszował? Co naprawdę przesądziło o rozstaniu z Tomaszem Lisem?
Trybunał nie działa pod czyjeś dyktando
Nawet jeśliby, bo tego nie wiemy, ale nawet jeśliby taki mejl był prawdziwy, to nie zawiera on żadnych informacji, które by wskazywały, że mamy do czynienia z jakimś omawianiem werdyktów. A ja mogę jasno powiedzieć: nigdy nie omawiam z politykami orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, a w tych konkretnych sprawach nie byłam w ogóle zaangażowana – mówi Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego, w rozmowie z Jackiem Karnowskim na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”.
Kto wygrywa wojnę na Ukrainie?
Rosjanie doskonale wiedzą, że rozbicie jedności Zachodu i przekonanie Waszyngtonu, iż dostawy dla Kijowa niewiele zmienią na froncie są w dłuższej perspektywie ich jedyną szansą na zwycięstwo – pisze na łamach tygodnika „Sieci” Marek Budzisz.