Archiwum
Wydanie nr 11/2015 (30)
HISTORIA LOTNICTWA
10TEMAT MIESIĄCA
14WEHIKUŁ CZASU
30GRY O TRON
33BITWA MIESIĄCA
34FELIETONY
37DAWNO TEMU
40WYWIAD NIESZPIEGOWSKI
50POLITYKA HISTORYCZNA
54WOKÓŁ LISTU BISKUPÓW’ 65
56ZDARZYŁO SIĘ
61Z FOTOTEKI IPN
71ZIEMIAŃSTWO
79PEŁNA KULTURA
86Z KOTŁA DZIEJÓW
90ZE ZBIORÓW MPW
91DLA NIEJ
92DLA NIEGO
93DLA NICH
94KOMIKS
96WSZYSCY ŚWIĘCI
98NAC PREZENTUJE
99Listopad 1918 r.
Czyli lekcja polityki i patriotyzmu. Gdy 7 listopada 1918 r. w Lublinie powstawał rząd Ignacego Daszyńskiego, lewica niepodległościowa miała nadzieję, że wkrótce przejmie władzę w Warszawie i w całej Polsce. I rzeczywiście, gdy Józef Piłsudski – wypuszczony przez Niemców – dotarł do stolicy, już następnego dnia 11 listopada został przez ulicę wykreowany na męża opatrznościowego. Tego samego dnia przyszła wiadomość o końcu wojny, pojawiły się zatem flagi państw Ententy, a resztki niemieckich żołnierzy oddawały na wyścigi broń patriotycznej młodzieży warszawskiej. Piłsudski stał się zatem beneficjentem swej decyzji sprzed ponad roku, by nie żyrować dalej przegranych w wojnie. Nie on jednak wprowadził Polskę do rodziny państw zwycięskich, ale zrobili to Komitet Narodowy Polski z Romanem Dmowskim i Ignacym J. Paderewskim; nie on także mógł liczyć na uznanie międzynarodowe.
Rada Regencyjna, broniąc się przed upadkiem, zaprosiła go, by do niej wszedł i stanął na czele armii. Piłsudski nie zamierzał jednak pozostawać przy tej władzy za cenę jej akceptacji. Rada pochodziła bowiem z nadania Berlina i skompromitowała się, głównie pokojem brzeskim z początku 1918 r., w którym niemieccy twórcy Mitteleuropy odbierali przyszłej Polsce należne jej ziemie oraz de facto suwerenność. Piłsudski doprowadził zatem do rozwiązania Rady i przywołał lewicowy rząd z Lublina do Warszawy. Jednak ten jednowymiarowy gabinet nie mógł skłonić ani narodowych demokratów, ani ludowców (z galicyjskiej Komisji Likwidacyjnej), ani silnych w Wielkopolsce i na Śląsku narodowców oraz chadeków do uznania go za reprezentatywny dla ówczesnych Polaków. Sytuacji nie zmieniła kolejna nominacja Piłsudskiego, tym razem premiera Jędrzeja Moraczewskiego i ustanowienie przez niego Tymczasowego Naczelnika Państwa, którym został… Piłsudski. Równocześnie rząd wydał propagandowo świetnie brzmiące decyzje, m.in. o rozpisaniu wyborów do Sejmu Ustawodawczego, udając, że pochodzi z woli mas ludowych. Operacja dyplomatyczna – mimo prób podejmowanych przez ministra spraw zagranicznych lewicowego rządu Leona Wasilewskiego – nie skłoniła też Francji do porzucenia Komitetu Narodowego Polskiego, którego politycy od lat z nią współpracowali. Narodowcy i znaczna część opinii publicznej oburzeni na środowisko lewicy próbującej monopolizować władzę w świeżo odrodzonej ojczyźnie, zorganizowali 18 listopada olbrzymią manifestację patriotyczną w Warszawie, udowadniając, że uzurpatorski rząd jest odpowiedzialny za łamanie woli narodu i nie ma prawa do reprezentowania jego interesów zarówno na zewnątrz, jak i w kraju. Dopiero wtedy, gdy Piłsudski zrozumiał, że władzą raz zdobytą należy się podzielić, napisał słynny list zaczynający się od słów: „Drogi Panie Romanie”, uznając, iż bez KNP i krajowych zwolenników Komitetu nie da się uczynić Polski wolnym, zwycięskim państwem. Zasługą Piłsudskiego było zatem to, że „zdradził” swych lewicowych współbraci, odbierając im monopol władzy, jednocześnie zachowując stanowisko Naczelnika Państwa. Zasługą środowisk skupionych wokół przywódców KNP w Paryżu i w kraju było to, że – nie bacząc na egoistyczne zachowania przeciwników – ograniczyli swoje ambicje, uznając przywództwo Józefa Piłsudskiego; człowieka, który Dmowskiego i Paderewskiego początkowo chciał wykluczyć z polskiej polityki.
W efekcie zakulisowych rozmów, przerwanych na krótko śmiesznym zamachem stanu dokonanym przez nerwowych działaczy prawicy, doszło w ostatniej chwili do utworzenia rządu koalicyjnego. Naczelnikiem pozostał Piłsudski, premierem i ministrem spraw zagranicznych – Ignacy J. Paderewski, a Roman Dmowski – prezes KNP – uznając nowy rząd, miał go reprezentować i całą Polskę podczas rozpoczynającej się właśnie konferencji wersalskiej w styczniu 1919 r.
Nauka z tej opowieści płynie niejedna, zwłaszcza o tym, jak prawdziwi politycy zdają sobie sprawę z tego, gdzie jest granica ich egoistycznych i personalnych zapędów. To interes Polski, która mogła stracić status państwa zwycięskiego, gdyby parę osób zapomniało, że są przede wszystkim patriotami.
Jan Żaryn
W nowym wydaniu miesięcznika „wSieci Historii”
– Jak jesienią 1918 r. mocarstwa kształtowały swoje stanowisko wobec sprawy polskiej – pisze w nowym wydaniu miesięcznika „wSieci Historii” Marek Kornat, a Piotr Łysakowski przypomina orędzie skierowane do biskupów niemieckich przez 34 polskich biskupów podczas Soboru Watykańskiego II. Tadeusz Wolsza nawiązuje do zbrodni katyńskiej i przypomina, jak w kwietniu 1943 r. niemiecka propaganda nadała sprawie odkrytych grobów w Katyniu nieprawdopodobną rangę.
W numerze listopadowym ponadto: zwycięstwo wojsk Rzeczypospolitej pod Chocimiem z 1673 r. przypomina Zbigniew Hundert oraz II część opowieści Andrzeja Rafała Potockiego o historii lotnictwa.
Najnowszy numer miesięcznika „wSieci Historii” w sprzedaży od 29 października br. także w formie e-wydania dostępnego na urządzeniach mobilnych z systemem iOS oraz Android w bezpłatnej aplikacji wSieci.
Katyń 1943 r. – misja czy zbrodnia?
– W kwietniu 1943 r. niemiecka propaganda nadała sprawie odkrytych grobów w Katyniu nieprawdopodobną rangę – pisze Tadeusz Wolsza.
Gra na wielu frontach
Marek Kornat tłumaczy, dlaczego jesienią 1918 r. mocarstwa kształtowały swoje stanowisko wobec sprawy polskiej, nie bacząc na sentymenty wobec walczących o niepodległość Polaków, ale na własny interes.
Ponadczasowe orędzie polskich biskupów
– Zdarzyło się to 18 listopada 1965 r. w trakcie Soboru Watykańskiego II. 34 polskich biskupów podpisało orędzie do biskupów niemieckich – przypomina Piotr Łysakowski.
Chocim 1673. Sobieski i husaria
Zwycięstwo wojsk Rzeczypospolitej odniesione nad armią osmańską 10–11 listopada 1673 r. pod Chocimiem należy do jednych z największych dokonań polskiego oręża w dziejach – pisze Zbigniew Hundert.
Skrzydlaci władcy świata bez granic
Polska myśl konstrukcyjna w lotnictwie była przed wojną potęgą. I kwitła po wojnie, najlepiej na emigracji, a jej dokonania są ozdobą czołowych obcych marek, nawet NASA – pisze Andrzej Rafał Potocki w II części swojej opowieści o dziejach polskiego lotnictwa.