Nowe "Sieci": Polska nie zrzekła się reparacji
Najnowszy numer „Sieci” ujawnia dokumenty, które jasno wskazują, że Polska mimo nacisku Sowietów nie dopełniła wymaganych formalności i de facto nie zrezygnowała z reparacji od Niemiec. Jak piszą na łamach tygodnika Marek Pyza i Marcin Wikło: upoważniony do podpisania protokołu z Sowietami wicepremier Gede swojej misji nie wykonał, a przedstawiciele ZSRS wprowadzili Niemców w błąd, twierdząc, że zrzekają się reparacji po uzgodnieniach z rządem PRL.
Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Niemcy wciąż na debecie” podejmują obecny w Polsce ponad pół wieku temat reparacji wojennych. Jak pokazują badania prof. Bogdana Musiała, byłego dyrektora Instytutu Strat Wojennych, mógł na dobre rozstrzygnąć się jeszcze w 1953 r., kiedy powstała uchwała Rady Ministrów ZSRS regulująca postępowanie władz PRL w tej kwestii.
– Ten moskiewski dokument dotychczas nie był znany. Mogliśmy się tylko domyślać, że on istnieje. Że padła jakaś propozycja ze strony Sowietów. Dopiero dziś, mając materiał źródłowy, możemy zobaczyć, co proponowali towarzysze z Moskwy – mówi nam prof. Bogdan Musiał […]. Historyk przez lata starał się dotrzeć do źródeł w Rosyjskim Państwowym Archiwum Historii Najnowszej. To stamtąd pochodzi dokument, który publikujemy jako pierwsi. Jego oryginalna treść jest jeszcze ostrzejsza niż polskie tłumaczenie. Czytamy w nim, że Rada Ministrów ZSRS postanawia polecić MSZ, by ten powiadomił rząd PRL, iż Związek Sowiecki od dnia 1 stycznia 1954 r. zrezygnował z pobierania reparacji od Niemiec i od strony polskiej oczekuje tego samego, co ma zostać potwierdzone podpisaniem protokołu. Żadnych negocjacji czy propozycji, polecenie, a w zasadzie, biorąc pod uwagę realia – rozkaz do wykonania. Cała ta konstrukcja umowno-nakazowa była powiązana także z dostawami węgla z PRL do ZSRS […] – piszą publicyści tygodnika „Sieci”.
Wydarzenia tamtego czasu toczyły się w pospiechu. Ostateczna rezygnacja PRL z reparacji od NRD w zamian za przejście na rynkowe ceny za węgiel wysyłany do Związku Radzieckiego, miała być zatwierdzona odpowiednim protokołem. Okazuje się jednak, że dokumentu nie sporządzono.
Powstaje więc pytanie, dlaczego rząd PRL, tak skrupulatnie wykonujący przecież wszelkie polecenia Moskwy, nie dopełnił tej formalności. Być może winien jest pośpiech, o którym już wspominaliśmy. Tadeusz Gede otrzymał podpisane przez premiera Bieruta upoważnienie Rady Ministrów do przeprowadzenia rozmów w Moskwie i podpisania odpowiednich dokumentów dopiero 20 sierpnia 1953 r. […] upoważniony do podpisania protokołu z Sowietami wicepremier Gede swojej misji nie wykonał, a przedstawiciele ZSRS wprowadzili Niemców w błąd, twierdząc, że zrzekają się reparacji po uzgodnieniach z rządem PRL. Dalsze wydarzenia to już tylko propagandowy show, którego nikt nie ośmielił się podważyć. Co więcej, brnięto w nie z uśmiechem na ustach. 25 sierpnia 1953 r. premier Grotewohl w szyfrogramie z Berlina do Warszawy „wyraził podziękowanie dla rządu PRL i narodu polskiego, składając jednocześnie obietnicę, że naród niemiecki wzmocni swoją walkę o pokój i przyjaźń z narodem polskim”. Nikt już nie zamierzał zaprzątać sobie głowy jakimś protokołem – czytamy w tekście Pyzy i Wikło.
W artykule „Profesor w oku cyklonu” Grzegorz Górny opisuje debatę wokół nowego podręcznika dla liceów i techników „Historia i teraźniejszość” oraz zwraca uwagę, że współczesna młodzież ma poważne braki dotyczące znajomości historii współczesnej. Przykładów tego można wskazać bez liku. Osobiście byłem świadkiem sytuacji, w której żaden z kilkunastu maturzystów nie potrafił odpowiedzieć, kim był Lech Wałęsa i czym była Solidarność. Dopytując młodzież, dowiadywałem się, że trzykrotnie (w podstawówce, gimnazjum i liceum) obszernie i szczegółowo omawiała historię starożytną, z kolei trzykrotnie pod koniec roku szkolnego nie miała już czasu, by zapoznać się z historią XX w. Najczęściej edukacja kończyła się na 1945 r. – czytamy.
Górny pisze także o wysokich kwalifikacjach autora podręcznika „Historia i teraźniejszość”, prof. Wojciecha Roszkowskiego, który dobrze zrealizował materiał dla pedagogów. Wielką jego zasługą jest nie tylko umiejętność dokonania wnikliwej syntezy prezentowanego materiału, lecz także dostrzeżenie (pomijanego raczej do tej pory w edukacji szkolnej) wpływu trendów cywilizacyjnych, kulturowych i obyczajowych na kształtowanie społeczeństw. Od pierwszej strony widać, że autor traktuje swoich nastoletnich czytelników poważnie, nie prowadząc ich za rączkę, lecz starając się zmusić do myślenia i zadając nieoczywiste pytania. Z tego powodu praca na etapie wydawniczym doczekała się pozytywnych recenzji. Aktualnie jednak coraz głośniej wybrzmiewają krytycy dzieła profesora i wybuchła medialna burza. Wiedli w niej prym politycy, którzy nagle dali się poznać jako eksperci w sprawach historycznych. Sądząc po ich wypowiedziach, raczej nie czytali książki, opierając się na przeinaczonych lub wyrwanych z kontekstu cytatach.
Marek Budzisz w artykule „Zamach, czyli wielopiętrowa intryga” komentuje sprawę zabójstwa Darii Duginy. Zauważa, że… po ujawnieniu zdjęć z uroczystości żałobnej nie jest nawet pewne, czy to ona siedziała w samochodzie, który wybuchł, a następnie spłonął w wyniku eksplozji bomby […]. Można było na nich zobaczyć w otwartej trumnie ciało Darii, które […] nie nosiło widocznych śladów obrażeń, a na kilku widać uśmiechającego się Dugina. Trochę niecodzienne zachowanie jak na pogrzeb własnej córki.
Autor podkreśla, iż… Rosjan zaskoczyło tempo, w którym FSB udało się ustalić, że zamach na Duginę przeprowadziła Natalia Wowk, członkini batalionu Azow, którego wzięci w Mariupolu do niewoli bojownicy mają być wkrótce sądzeni w inscenizowanym procesie publicznym […]. Ta nadzwyczajna sprawność rosyjskich służb specjalnych, które pokazały nawet filmy z granicy, zarówno przy wjeździe, jak i wyjeździe Wowk, raczej świadczy o tym, że od samego początku była ona obserwowana. Dlaczego zatem nie zapobieżono zamachowi? Następnego dnia po eksplozji Iwan Żdanow z Fundacji do Walki z Korupcją zauważył, że opublikowane zdjęcie samochodu, którym miała poruszać się zamachowczyni, są raczej dowodem na mistyfikację, a nie potwierdzeniem jej udziału […]. Niejasne jest też to, dlaczego zamachowczyni […] wzięła z sobą 12-letnią córkę. FSB dowodzi, że w charakterze przykrywki, ale takie ekstrawagancje rzadko zdarzają się w środowisku płatnych zabójców i agentów służb specjalnych.
W nowym numerze „Sieci” również warta uwagi jest rozmowa Michała Karnowskiego z Ryszardem Czarneckim, posłem PiS do Parlamentu Europejskiego („Skończyła się miękka gra”), a także artykuły: Jana Rokity „Sankcje i odwet”, Dariusza Matuszaka „Co by było, gdyby udała się operacja Śluza”, Konrada Kołodziejskiego „Cisi sojusznicy”, Doroty Łosiewicz „Życie bez granic” czy Jakuba Augustyna Maciejewskiego „Jak naprawdę jest na froncie”.
Ponadto w tygodniku także komentarze bieżących wydarzeń pióraKrzysztof Feusette’a, Doroty Łosiewicz, Bronisława Wildsteina,Andrzeja Rafała Potockiego, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Samuela Pereiry, Aliny Czerniakowskiej, Wiktora Świetlika, Andrzeja Zybertowicza.
Więcej w nowym wydaniu tygodnika „Sieci”.
Artykuły z bieżącego wydania dostępne online od 29 sierpnia br. w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.