Nie ulega wątpliwości, że w samolocie była eksplozja. Potwierdza to również raport opisany przez „wSieci”.
wPolityce.pl: tygodnik „wSieci” opisuje w najnowszym numerze raport polskich archeologów, którzy byli w Smoleńsku w październiku 2010 roku. Z materiału wynika, że badacze wykryli, że rządowy tupolew rozbił się na ponad 20 tys. elementów. Raport na ten temat znany jest prokuraturze. Czy ten dokument jest ważny dla sprawy smoleńskiej?
Antoni Macierewicz: To jest niesłychanie ważna publikacja i raport. Przyjmuję z dużą satysfakcją zapowiedź tego materiału. Liczę, że opis ustaleń archeologów będzie szczegółowy. On zdaje się potwierdzać prace zespołu parlamentarnego, który opublikował w czerwcu 2013 roku dokładną mapę rozrzutu szczątków zarówno w miejscu uderzenia o ziemię, jak i wcześniej. Prezentowaliśmy spis kilkuset opisanych fragmentów samolotu, zarówno skrzydła, jak i poszycia kadłuba. Ten materiał dowodził, że eksplozja była przyczyną tragedii, że tragedia to nie wynik uderzenia skrzydłem o cokolwiek. To zostało zrobione w oparciu o badania naszych ekspertów oraz o informacje uzyskane z protokołów śledczych rosyjskich. Oni 10, 11 i 12 kwietnia obchodząc teren katastrofy opisywali poszczególne fragmenty. One następnie zostały pozbierane, ukryte i w raportach – MAK i komisji Millera – już nie zostały wykazane.
To przypadek czy celowe działanie? Dlaczego ktoś mógł chcieć ukryć te dane?
Ukrywano bowiem fakt, że prawdziwy rozrzut szczątków samolotu rozpoczął się przed miejscem, w którym rosła brzoza. Rozrzut części wraku miał 1,5 kilometra długości, a teren rozpadu był znacznie większy niż formułowały to oficjalne komisje badające tragedie. One przemilczały nawet fakt przenoszenia fragmentu samolotu bliżej centrum wrakowiska. Pan Maciej Lasek mówił, że to naturalne i normalne, że to chęć dążenia do zmniejszenia wysiłku badających. Takie absurdy wygadywał.
Wracając do raportu archeologów, który został opisany przez „wSieci”... Badacze stwierdzili, że 20 tys. części samolotu znajduje się w ziemi na głębokości maksymalnie 20 cm. Głębiej może być ich znacznie więcej. Ten materiał współgra z państwa opracowaniami?
Jeśli raport opisuje, że jedynie na maksymalnie 20 cm znajduje się 20 tys. drobnych elementów samolotu, to potwierdza fakt nie tylko dużego rozrzutu fragmentów samolotu, ale również potwierdza tezę eksplozji. Ta teza wynikała z wielu innych materiałów i analiz, które przeprowadzono w związku z pracami zespołu parlamentarnego.
W wielu miejscach archeolodzy zaznaczyli również ślady ognia na wrakowisku.
Niesłychanie istotny jest obecnie opis stanu poszczególnych szczątków. Istnieją zdjęcia wskazujące, że wiele części było nie tylko opalonych, ale również stopionych. To znów potwierdzałoby tezę o eksplozji i zniszczeniu samolotu w powietrzu. Mogę jedynie podziękować redakcji tygodnika „wSieci”, autorom, tym, którzy zdecydowali się udostępnić ten materiał. To również pokazuje bowiem zakres oszustwa, w jakim jesteśmy utrzymywani od blisko czterech lat. Tak działają organa, których obowiązkiem jest dążenie i ujawnianie prawdy. Prokuratorzy zapowiadali po tragedii, że wszystko, co nie zagrozi bezpieczeństwu państwa i nie jest tajemnicą państwową, będzie opinii publicznej udostępniane.
Jednak jest zupełnie inaczej.
Mamy do czynienia z fałszowaniem, ukrywaniem podstawowego materiału dowodowego, a nawet z eksponowaniem kłamliwych tez, jak np. tezy, że na pewno nie było wybuchu. To, że była eksplozja w samolocie, nie ulega wątpliwości. Obecnie toczy się dyskusja o tym, czym wybuch został spowodowany, jaki był techniczny przebieg dramatu. Negowanie eksplozji przez Donalda Tuska i jego akolitów i wspierający go aparat wykonawczy jest próbą zaciemnienia faktu, że administracja jest współodpowiedzialna za przekazanie całego śledztwa Rosji, za zgodę na ukrywanie faktów i krycie ludzi odpowiedzialnych za cały ten dramat. Materiał „wSieci” jest bardzo ważnym materiałem dowodowym, potwierdzającym to, co już zebraliśmy, potwierdzającym również nasz materiał, potwierdzającym fakt, że w Smoleńsku doszło do eksplozji w powietrzu.
Rozmawiał Stanisław Żaryn