Ile razy mam udowadniać, że nie jestem wielbłądem? To zaczyna być lekko irytujące. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić
Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z Tomaszem Sekielskim,dziennikarzem, autorem programu „Po prostu” w TVP1. Jak się rywalizuje z „M jak Miłość”, najpopularniejszym serialem w Polsce, z którym pana program w TVP1 konkuruje o widzów? Gdybyśmy mieli sobie wyobrazić nasz czarny dziennikarski sen, byłoby to właśnie zadanie odebrania widzów rodzinie Mostowiaków.
Moja pierwsza reakcja była podobna. Kiedy mówiłem znajomym, że program „Po prostu” będzie emitowany o godzinie 20.20 w telewizyjnej Jedynce, to najpierw słyszałem: „Wow! Super!”. Ale gdy dodawałem, że we wtorki, dobiegał mnie jęk. „M jak Miłość” to faktycznie lodołamacz. Gdy serial startuje w TVP2, wyniki spadają wszystkim pozostałym.
A jednak wziął pan tę godzinę.
Tak, bo każde zagrożenie jest też szansą. Ze względu na siłę serialu inni trochę odpuszczają, a przecież chociaż połowa widzów ogląda w tym czasie „M jak Miłość”, to drugą połowę można skusić dobrym programem. Poza tym na szczęście te godziny całkowicie na siebie nie zachodzą. Raz się tak zdarzyło i oglądało mnie wtedy 1,7 mln osób. Gdy konkurowałem o widzów z piłką ręczną, widownia zwiększyła się do 3 mln. Jest więc o co walczyć, choć nie liczę na super błysk, ale nastawiam się na dłuższy marsz. Wierzę, że to, co proponuję, ludzie docenią.
Właśnie, co pan chce zaproponować? Kilku komentatorów po pierwszych odcinkach stwierdziło, że to nie jest nowa jakość, choć bardzo dobra jakość. Komplement czy przygana?
Raczej oczekiwanie na to, co dalej. Mam nadzieję, że te osoby zmienią zdanie po kolejnych wydaniach „Po prostu”. Nie ma dzisiaj drugiego programu w takiej formule reportersko-publicystycznej, nie ma tak zmotywowanego zespołu dziennikarskiego, na dodatek dysponującego tak nowoczesnymi narzędziami filmowymi i graficznymi. Może nie jest to rewolucja, ale na pewno duży krok do przodu. Ludzie znający się na telewizji doceniają to.
cały artykuł w tygodniku "W SIECI" NR 8