Narbutt: Arystokraci bez masek
Publicystka „Sieci” przygląda się kulisom zakupu kolekcji Czartoryskich dokonanej przez rząd RP.
Kiedy ujawniono, że z konta Fundacji Czartoryskich zniknęło ponad 100 mln euro, wybuchł skandal. Odżyły wątpliwości: czy kupno kolekcji przez polski rząd było transakcją stulecia, czy raczej marnowaniem pieniędzy na coś, czym i tak dysponowaliśmy? – pyta Maja Narbutt w kolejnym numerze tygodnika „Sieci”.
Publicystka „Sieci” przygląda się kulisom zakupu kolekcji Czartoryskich dokonanej przez rząd RP. Wskutek konfliktu na tle finansowym, jaki toczy się pomiędzy Czartoryskim i jego córką, sprawa ujrzała światło dzienne i zaczęła być szeroko komentowana w mediach. Zwraca czytelnikom uwagę na kontrowersje, jakie pojawiały się przy okazji współpracy z księciem Czartoryskim:
– Wiele razy przekonywała się, jak bezradne było państwo polskie wobec woli, a nawet kaprysów fundatora Adama Karola Czartoryskiego. – Nie liczyły się dla niego żadne ustalenia. Przed wypożyczeniem „Damy z gronostajem” na wystawy w Madrycie, Berlinie i Londynie uroczyście podpisał w krakowskich Sukiennicach memorandum, a potem złamał wszystkie jego punkty. Nie pozwolił na przykład, by obraz po powrocie do kraju szczegółowo przebadali konserwatorzy – wspomina Zofia Gołubiew.
Autorka wskazuje nieprawidłowości związane z prowadzeniem samej Fundacji Czartoryskich oraz stawia pytanie dotyczące sumy, za jaką Państwo Polskie odkupiło kolekcję. W medialną i polityczną dyskusję Narbutt włącza także głos muzealników:
– Przykre, że kupno kolekcji Czartoryskich staje się znów przedmiotem politycznych rozgrywek. A przecież historia z rozwiązaniem fundacji nie powinna przyćmić radości z tego, że wreszcie mamy tę niezwykłą kolekcję dzieł sztuki na własność. Jeśli ktoś twierdzi, że kupiliśmy coś, co i tak kontrolowaliśmy, to się myli. Wiem o tym najlepiej, podobnie jak inni muzealnicy – mówi Zofia Gołubiew, wieloletnia dyrektor krakowskiego Muzeum Narodowego.
– Pamiętajmy, że zbiory kolekcji Czartoryskich przed transakcją kupna nie należały do narodu ani państwa polskiego. One były tylko udostępniane przez prywatną fundację. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: znajomy pozwala nam zawiesić w naszym mieszkaniu obraz, który do niego należy. Nie znaczy to, że jesteśmy właścicielami. Musimy się też liczyć z sytuacją, że w każdej chwili znajomy może stwierdzić, iż obraz będzie wisieć w innym miejscu – mówi dr hab. Andrzej Betlej, dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 23 kwietnia, także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html .
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.