Nalaskowski: Zawody w błocie
"Nie mnie jednemu brakuje słów, aby opisać to, co mamy w Polsce".
„Wprawdzie nasz kraj zdaje się pod okiem nowej władzy kwitnąć, i oto w końcu chodzi, ale tzw. sytuacja polityczna, a właściwie morale wielu, wielu polityków i ich akolitów jest porażające” - pisze w swoim felietonie na łamach „wSieci” prof. Aleksander Nalaskowski.
Zdaniem Nalaskowskiego sytuacja w Polsce przypomina zawody w nietypowym sporcie.
„Przypominają mi oni zawodników motokrosu uprawianego w błocie. Ale nie o wyścigi tu idzie, a może nie tylko o nie, lecz głównie o to, kto kogo bardziej obryzga mokrym, lepkim błotem. Plac tych zawodów jest już dokładnie rozryty, co chwilę wjeżdża nań nowy zuch na motocyklu i przysparza następnych kolein, błotnistych rowów, ze świeżą energią ochlapując innych” - pisze pedagog.
„Zawodów nikt nie sędziuje, bo arbitrzy nie mogą się w jakichś kwestiach dogadać. I czasami ten spór przyciąga więcej uwagi niż motocyklowa chlapanina” - dodaje Nalaskowski.
Nalaskowski pisze też, że opisywane przez niego zawody nie są niczym przerywane.
„Zawody mają formułę całodobową. Nigdy się nie kończą. Nikt dokładnie nie pamięta, kiedy i jak się zaczęły, kiedy mają się skończyć. Nikt też nie wie, czy jeszcze umiemy bez nich żyć”.
Cały felieton prof. Aleksandra Nalaskowskiego do przeczytania w bieżącym numerze tygodnika „wSieci”.