Nadciągają ludzie pokroju Muchy
Sikorski, Rostowski i Sienkiewicz mogli wkurzać, ale byli kimś. Teraz nadciągają ludzie pokroju Muchy i Tomczyka
- pisze Stanisław Janecki na portalu wPolityce.pl.
Słuchając nowo-starej gwiazdy PO Joanny Muchy nie sposób stwierdzić, co ona rozumie i na czym się zna, bo głównie się uśmiecha i przekonuje, że „tak, bo tak” i „nie, bo nie”.
Najmodniejsze w rządzącej wciąż Polską PO jest obecnie straszenie Grecją, gdyby PiS doszło do władzy. Tym głuptactwem nie warto się poważnie zajmować z jednego prostego powodu: PiS rządziło zaledwie dwa lata, a mimo to władza tej partii wiązała się z najlepszymi makrowskaźnikami gospodarczymi czy szerzej rozwojowymi i najniższymi podatkami w całej historii III RP. Kiedy ktoś wysuwa wobec PiS „grecki” argument, w konfrontacji z faktami wychodzi po prostu na idiotę. I po tym oczywistym stwierdzeniu dłużej tej kwestii nie warto rozważać.
Równie modne są w PO - mówiąc Kirkegaardem - „bojaźń i drżenie” przed „potworem” Jarosławem Kaczyńskim. Prezesa PiS, który bezpośrednio lub pośrednio wykreował trzech prezydentów (Lech Wałąsa, Lech Kaczyński, Andrzej Duda) i czterech premierów (Tadeusz Mazowiecki, Jan Olszewski, Kazimierz Marcinkiewicz i sam Jarosław Kaczyński) i jest jednym z najważniejszych polityków po 1989 r., osoby pokroju „Misia” Kamińskiego, Joanny Muchy, Cezarego Tomczyka czy Ligii Krajewskiej oceniają własną miarą. Czyli oceniają albo totalni nieudacznicy, albo polityczne „panny nikt”. I twierdzą, że Ewa Kopacz to jest jakość, zaś Jarosław Kaczyński (oczywiście na złowrogim tylnym siedzeniu) to nicość. Ktokolwiek posłuchał Ewy Kopacz choćby przez pięć minut i Jarosława Kaczyńskiego choćby przez minutę wie, że trudno o wiekszy absurd i głupotę, i na tym rozważania na ten temat powinno się zamknąć.