Moje córki to polskie „komandoski”
- Dlaczego Isia i Ula nie miałyby szkolić następnych mistrzyń? Dlaczego w Krakowie nie miałaby powstać kuźnia tenisowych gwiazd?- mówi Robert Radwański, ojciec słynnych tenisistek.
Z Robertem Radwańskim o tenisowym Turnieju „Solidarności” im. Władysława Radwańskiego i szansach córek na zwycięstwa w Wielkim Szlemie rozmawia Witold Gadowski.
- Dlaczego Isia i Ula nie miałyby szkolić następnych mistrzyń? Dlaczego w Krakowie nie miałaby powstać kuźnia tenisowych gwiazd? Nie widzę powodu, aby to miało się nie udać. Proszę pamiętać, że tenis to także wielki biznes. Dlaczego więc Kraków nie miałby zarabiać na sukcesach moich córek? To możliwe, wystarczy tylko odrobina dobrej woli w krakowskim magistracie. Niech się o nic nie martwią, o resztę zadbam sam – pyta i deklaruje Robert Radwański.
Wspomina sukcesy i porażki córek, określając je jako „wielką przygodę”. – Być może właśnie dlatego wymyśliłem Turniej „Solidarności”, pamięci mojego taty, aby trochę się tą wspaniałą przygodą podzielić z innymi. Wszystko, co dostajemy jest bowiem zobowiązaniem. Musimy się dzielić z innymi, tego nauczył mnie mój ojciec. Chcę, aby sierpniowy turniej w Krakowie był okazją do przywołania Polski „Solidarności”, Polski tamtego ducha. Solidarność to przecież także wspólne bycie razem i temu ma służyć ten turniej. Niech „Solidarność” kojarzy się również ze sportem – dodaje Robert Radwański.
Pełna rozmowa z Robertem Radwańskim w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci”, w sprzedaży od 18 sierpnia, także w formie e-wydania. Szczegóły na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html