Mój publicystyczny happening
Łukasz Warzecha o wizycie w Radiu Tok FM.
Odpowiedzią na groteskę może być jedynie podjęcie konwencji i zamiana jej w farsę. W szczególności gdy groteska jest odgrywana w sposób śmiertelnie poważny i domaga się, aby ją poważnie traktować – pisze Łukasz Warzecha na łamach nowego wydania tygodnika „wSieci”.
Łukasz Warzecha w felietonie pisze o swoim udziale w audycji prowadzonej przez Dominikę Wielowieyska na antenie Radia TOK FM. Wyjaśnia, dlaczego przyjął zaproszenie i dlaczego podczas rozmowy w studio nie podjął tematu w sposób narzucony przez gospodarza programu. Jako komentator bywałem w różnych miejscach – również tych mało przyjaznych – gdzie wypełniałem swoją misję, przekonując do swoich racji, spierając się, argumentując. Jest to możliwe pod pewnymi warunkami, z których jednym – i podstawowym – jest przyjęcie przez dyskutujących minimalnych wspólnych założeń […] Chodzi o to, że opozycja, z powodów zwykle czysto cynicznych, oraz grupa jej zwolenników, ogarniętych obsesyjną nienawiścią do PiS, jego zwolenników i lidera, nie mieści się w kręgu wspólnych podstaw debaty. Tezy o tym, że mamy w Polsce początek dyktatury albo że PiS dąży do wyprowadzenia Polski z UE, nie są ani kontrowersyjne, ani dyskusyjne, ani nawet ryzykowne czy trudne do zaakceptowania. One są wprost absurdalne i całkowicie oderwane od realiów. Zauważa więc, że uczestnictwo w audycji Tok FM na normalnych zasadach byłoby legitymizowaniem tez, spostrzeżeń i sądów wziętych nawet nie z Księżyca, ale spoza orbity Neptuna. Potrzebne było kreatywne podejście.
Łukasz Warzecha stawia też pytanie: Lecz cóż ja takiego zatem zrobiłem? Otóż z punktu widzenia Wielowieyskiej, jej gości czy całego Radia Tok FM – nic przecież nadzwyczajnego. Powiedziałem mniej więcej to samo, co wcześniej w przeglądzie prasy opowiadała sama Wielowieyska, a następnie jej gość, poseł Michał Kamiński. […] Mówiłem to, co zaledwie następnego dnia opowiadała na tej samej antenie Renata Kim z „Newsweeka”. Jeśli przerysowałem ich tezy, to bardzo nieznacznie. Autor felietonu wskazuje również na skutki swojej wypowiedzi: Wielowieyska z kolei nie mogła przeprowadzić swojego zwykłego planu, zakładającego, że samotny przedstawiciel frakcji konserwatywnej zostanie poddany słusznemu młotkowaniu. Ona sama i jej goście nie mogli też uderzyć w swój zwykły ton, ponieważ w ten sposób zgodziliby się ze mną — z pełną świadomością, że mimo woli występują w reżyserowanym przeze mnie skeczu. Co ciekawe, wśród trojga doświadczonych dziennikarzy nie znalazł się nikt, kto umiałby podjąć grę, wejść w podobną konwencję, rozbroić sytuację. […] Przyznaję, że niewiele rzeczy w życiu sprawiło mi równie dużą przyjemność, co przekłucie tego nadętego balonu – zauważa Łukasz Warzecha.
Więcej o udziale Łukasza Warzechy w audycji Radia TOK FM we „wSieci”, w sprzedaży od 16 maja br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html