Marcin Wikło: Strach w oczach bardzo zdolnego lenia
Dawno nie widziałem Tuska tak słabego. Bezradnego. Dla którego momenty, kiedy nie musiał mówić, kiedy był zmuszany do słuchania, nawet przykrych rzeczy były chwilami wytchnienia.
Chyba definitywnie skończyły się czasy, kiedy Donald Tusk potrafił załatwić coś tylko samym swoim pojawieniem się. Właściwie to te czasy skończyły się już dawno temu, ale teraz premier zobaczył to na własne oczy i poczuł dosyć boleśnie. Usłyszał od zwykłych ludzi, nie od przeciwników politycznych, że jest kłamcą, że jego rząd jest nieudolny. Wstrząsające były pretensje matek trzymających na rękach chore dzieci. Kobiety są zdesperowane, mówią, że jeśli nie dostaną tego, co im się należy to w Sejmie spędzą Wielkanoc, a potem może nawet i Boże Narodzenie.
Wczoraj, w natłoku słów padło jedno ważne zdanie. Kiedy Donald Tusk próbował powiedzieć, że teraz nie może spełnić żądań rodziców dzieci niepełnosprawnych, że być może będzie to możliwe w 2015-2016 roku jedna z matek rozszyfrowała premiera: „Aha, czyli pan nam da to, czego chcemy, ale znów tuz przed wyborami, a potem znów nas pan oleje”.
Dawno nie widziałem Tuska tak słabego. Bezradnego. Dla którego momenty, kiedy nie musiał mówić, kiedy był zmuszany do słuchania, nawet przykrych rzeczy były chwilami wytchnienia. Przyciśnięty do ściany Donald Tusk odkrył się całkowicie, przyznał, że boi się tylko tego, że jeśli zgodzi się na żądania rodziców osób niepełnosprawnych, którzy teraz okupują Sejm, to za chwile „po swoje” przyjdą następni. I wykrzyczą mu w twarz swoje krzywdy, zażądają ich wyrównania. I co wtedy? Budżet jest kiepski i tylko jeden.
Nie da się już uciekać do przodu i szafować obietnicami. Po wczorajszym spotkaniu z rodzicami Donald Tusk musiał przyznać to publicznie. Szkoda, że dopiero w siódmym roku rządzenia.
WIĘCEJ CZYTAJ NA Stefczyk.info