Marcin Dorociński, Iwan Rheon i Milo Gibson w filmie "303. BITWA O ANGLIĘ"
Już 17 sierpnia na ekrany polskich kin trafi pierwszy polski film o bohaterskich lotnikach z Dywizjonu 303. W gwiazdorskiej obsadzie tej superprodukcji, obok Marcina Dorocińskiego (filmowy Witold Urbanowicz - dowódca Dywizjonu 303), znaleźli się także Iwan Rheon - odtwórca roli Jana Zumbacha oraz Milo Gibson, który wcielił się w postać Johna Kenta.
TO ZANIEDBANIE, ŻE W BRYTYJSKIEJ SZKOLE NIE UCZY SIĘ O UDZIALE POLAKÓW W „BITWIE O ANGLIĘ” - mówi Iwan Rheon w wywiadzie, którego udzielił przed premierą filmu.
R: W „303. Bitwa o Anglię” grasz Jana Zumbacha. Na planie spotkałeś się z polskimi aktorami. Jak Ci się z nimi pracowało?
I.R.:To świetni aktorzy, którzy nie są skupieni na sobie, tylko na całości przedsięwzięcia, skorzy do pomocy innym. Bardzo im zależało na jakości tego projektu, bardzo się do niego przykładali. Charakteryzuje ich duże poczucie humoru, cały czas żartowali, co pomogło mi w wykreowaniu mojego bohatera, bo dało mi obraz tego, jak wesoły musiał być Jan Zumbach, wychowany wśród Polaków. Dobrze się razem zgraliśmy zarówno pod kątem charakterologicznym, jak i zawodowym. A przy okazji poznałem niesamowicie skomplikowany język polski, którego brzmienie pokochałem.
To byli pierwsi Polacy, których lepiej poznałeś?
Nie, znam wielu Polaków, byłem zresztą wcześniej w Polsce. Uważam, że jesteście cudownym narodem, bardzo bezpośrednim, co uwielbiam. Zawsze wiecie, co robicie i tak samo było, kiedy legendy RAF-u ocalały Europę!
Czy bitwa o Anglię to powszechnie znany fakt w Wielkiej Brytanii?
Wiedziałem, że brali w niej udział nie tylko Brytyjczycy, ale też inne narody, ale nie miałem świadomości, że tak wielką rolę odegrali Polacy. Niestety, nie uczą nas o tym w brytyjskiej szkole, co uważam za zaniedbanie. Powinniśmy być wdzięczni wszystkim ludziom, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii z zagranicy i pomagali nam w zdobyciu naszego celu.
W filmie wcielasz się w Jana Zumbacha. Polubiłeś go?
To bardzo złożona i ciekawa postać, którą charakteryzowała odwaga, zahaczająca o brawurę. Chociaż miał szwajcarski paszport, do głowy mu nie przyszło, żeby wojnę spędzić w neutralnej Szwajcarii. On ruszał tam, gdzie przebiegał front, niesiony przygodą i chęcią zemsty. Historia jego życia po wojnie jest równie kolorowa. Jego nigdy nie interesowało spokojne, ciche życie.
Widzę, że poznałeś dokładnie jego biografię.
Starałem się dowiedzieć o nim tak dużo, jak tylko się da, z tak wielu źródeł, jak to tylko możliwe. Jednak po przestudiowaniu książek na ten temat doszedłem do wniosku, że wystarczy popatrzeć na jego zdjęcie, żeby poznać jego charakter. W jego oczach widać ten diabelski błysk z daleka. Od razu chce się z nim iść na piwo. Albo na wódkę! (śmiech)
KAŻDY AKTOR MA SWOJĄ METODĘ - tak Milo Gibson wspomina pracę na planie
R: W „303. Bitwa o Anglię” Dywizjon 303 ściera się w podniebnej walce o wygranie wojny. Czy bitwa o Anglię to powszechnie znany epizod historii w Stanach Zjednoczonych?
M.G.: Stanowi część programu nauczania w liceum, więc jest bardzo dobrze znana każdemu Amerykanowi.
Przygotowania do roli wymagały od ciebie zgłębienia tematu?
Lubię historię, więc nie musiałem zaczynać od zera, wiele faktów, jak i przebieg samej bitwy był mi znany, czytałem o nich wcześniej. Zależało mi natomiast, żeby jak najwięcej dowiedzieć się o moim bohaterze, Johnie Kencie, jak i o walecznych polskich pilotach. To ich losy studiowałem, pytałem też o nich polską ekipę.
Polacy pomagali?
Mieli ogromną wiedzę na ten temat, wszyscy świetnie przygotowaliśmy się do projektu. Nasze rozmowy bardziej niż na faktografii skupiały się na tym, jak Polak zareagowałby na poszczególne sytuacje. Tutaj kontakt z Polakami był niezbędny, bo tego nie da się wyczytać z książek.
Czy w związku z tym polscy aktorzy próbowali ingerować w scenariusz?
Nie, tekst był bardzo dobrze napisany, usatysfakcjonował wszystkich.
Jak pracowało ci się z polską ekipą?
To było fantastyczne doświadczenie. Wszyscy byli sympatyczni i mili, ale przede wszystkim świetnie zorganizowani – każdy wiedział, co ma robić. Taka praca to przyjemność.
Czy dostrzegłeś różnice w grze pomiędzy Polakami i Amerykanami?
Nie rozpatrywałbym tego w taki sposób. Każdy aktor ma swoją metodę grania, każdy z nas inaczej dociera do postaci. To bardzo indywidualny proces i tak go trzeba analizować. Narodowość nie ma tu dużego znaczenia.
Jak ten proces wyglądał w przypadku dochodzenia do postaci Johna Kenta?
To piekielnie inteligentny facet. Zaczął latać w bardzo młodym wieku. Zasiadał za sterami najróżniejszej maści sterowców, zanim przybył do Anglii pracować z RAF. Musiałem oddać to, że był poważnym mężczyzną, który nie okazywał uczuć. Myślę jednak, że ostatecznie darzył wielkim szacunkiem, ale też właśnie miłością towarzyszy z Dywizjonu 303, z którymi latał tak długo. Bardzo ciekawy facet! Dużo bym dał, żeby móc pójść z nim na piwo.
Z MATERIAŁÓW DYSTRYBUTORA Kino Świat
Oficjalny zwiastun filmu: