Maciejewski: "Co się stało z MN?"
W obliczu anarchizowania Polski przez Strajk Kobiet Marsz Niepodległości miał pokazać opinii publicznej powagę i rozmach, dać moralny odpór ideologii wpisanej w aborcyjne protesty, potwierdzić, że patrioci nadal są gospodarzami w Polsce. Niestety, podczas marszu zdarzyły się nie tylko akty wandalizmu i policyjna wolnoamerykanka, ale też liderzy Ruchu Narodowego nie powiedzieli nam wszystkiego. Jakub Augustyn Maciejewski komentuje na łamach tygodnika „Sieci” wydarzenia, które miały miejsce podczas Marszu Niepodległości.
Publicysta stwierdza wprost: Marsz okazał się wizerunkową klapą. To oczywiste, że marginalna grupka uczestników wydarzenia nie powinna rzutować na wymowę całego przedsięwzięcia, ale po pierwsze − rzeczywistość medialna tak właśnie działa, a po drugie − twierdzenie, że podczas marszu wszystko odbyło się jak należy, a tylko podstawieni prowokatorzy poczynili szkody, mija się z prawdą […]. Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów było podpalenie mieszkania przy al. 3 Maja, tuż przy moście Poniatowskiego.
Autor artykułu podkreśla także: Trudniejsze do rozstrzygnięcia są inne epizody marszu, w ferworze przepychanek policji i uczestników nie widać bowiem całości wydarzenia − kto zaczął, a może sprowokował? Jednak gdy na konferencji prasowej 12 listopada organizatorzy Marszu Niepodległości […] domagali się dymisji komendanta głównego policji, wystosowując − usprawiedliwione zresztą − zastrzeżenia do mundurowych, ani słowem nie wspomnieli o tych winach uczestników marszu, które są w stu procentach pewne.
Maciejewski zaznacza również: Oburzenie narodowców ma silne podstawy. Pamiętamy obrazki rozwydrzonego tłumu z tzw. strajku kobiet, zakłócającego noc swoimi wulgarnymi okrzykami […], atakującego policję, nieprzestrzegającego przeciwpandemicznych obostrzeń. Wstrzemięźliwość policji wobec tych ekscesów wywoływała irytację sporej części opinii publicznej. […] pobłażanie wulgarnej młodzieży z jednej strony, a pałowanie i strzały z broni gładkolufowej przy Marszu Niepodległości nie wyglądają dobrze. Maciejewski wyjaśnia, że Marsz Niepodległości jest inicjatywą Ruchu Narodowego, który jako gospodarz imprezy ma swoje szczególne przywileje. O ile jednak Robert Bąkiewicz otwierał zgromadzenie przemówieniem o starciu cywilizacji, przemówieniem katolickim i patriotycznym, o tyle Robert Winnicki sprowadził swoją szansę na wypowiedź do partyjnych utarczek. […] najważniejsze okazało się dość groteskowe apelowanie do rządu o zmianę polityki […]. Do krajobrazu niepowagi narodowców − ignorowania błędów marszu, banalno-partyjnego Winnickiego, niezapanowania nad całością zgromadzenia − dochodzi jeszcze jeden widoczny szczegół: brak maseczek.
W podsumowaniu autor wskazuje: Pandemia, pełzający lockdown i poczucie niepewności są niewidocznym paliwem polaryzacji społeczeństwa […]. Przecież od pięciu lat […] Marsze Niepodległości przebiegały spokojnie i bez prowokacji − czyż jedyną różnicą między poprzednimi latami a tegorocznym świętem nie jest właśnie pandemia? Oczywiście nic nie usprawiedliwia przemocy demonstrujących ani błędów lub niefrasobliwości służb mundurowych, jednak nadal brakuje nam nowego myślenia. Świat doznał potężnego wstrząsu i gwałtownie się zmienia […]. Wielka niewiadoma powinna nas mobilizować do dyscypliny społecznej, oddolnego zaangażowania na rzecz bezkonfliktowego wzmacniania naszej wspólnoty i porzucenia chwilowych sporów, bo w innym przypadku dla chwilowej frajdy medialnego dokopania politycznemu przeciwnikowi wywróci nam się na tym trudnym kursie całe nasze państwo.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 16 listopada br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.