Łysiak: Dudzie nie dano kilku dni spokoju
„Mitem jest twierdzenie, że w dobie wojny z bolszewikami zapanowały w Polsce wielka narodowa zgoda i jedność w obliczu zagrożenia” - pisze na łamach tygodnika „wSieci” Tomasz Łysiak.
Publicysta w bardzo interesującym eseju porównuje atmosferę medialną w czasach wojny z bolszewikami z dzisiejszą nagonką na niektórych polityków.
„Andrzejowi Dudzie nie dano nawet kilku dni spokoju. Już od pierwszych godzin prezydentury w jego kierunku zaczęły płynąć liczne mniej lub bardziej zgryźliwe ataki. W większości dokonywane przez te same środowiska, które bez pardonu pluły jadem w stronę śp. Lecha Kaczyńskiego. Przemysł pogardy ruszył pełną parą, nie czekając nawet na okrzepnięcie nowego pierwszego obywatela na urzędzie. To, co spotykało Lecha Kaczyńskiego, a obecnie spotyka Andrzeja Dudę, dotknęło także w bardzo silny sposób głównego architekta sukcesu polskiego w Bitwie Warszawskiej 1920 r., naczelnego wodza, marszałka Józefa Piłsudskiego” - czytamy.
Jak pisze Łysiak, prym w atakach wiodły wówczas środowiska prawicowe związane z Narodową Demokracją, a przede wszystkim „Rzeczpospolita” kierowana przez Stanisława Strońskiego.
Jak pisano o polityce Piłsudskiego?
„Samo zerknięcie na słownictwo używane w artykułach pokazuje wiele — czytelnicy dowiadywali się więc o niepotrzebnym „awanturnictwie”, o 'niepotrzebnej' i 'głupiej' wyprawie na Kijów, która miała być tylko 'fantastycznym kaprysem' Piłsudskiego, a w owym uproszczonym obrazie wypadków, w którym „udowadniano” bezpośredni związek przyczynowo skutkowy tejże wyprawy i najazdu bolszewików, używano takich określeń jak: 'dyletantyzm', 'niefachowość' i popełnianie rozlicznych 'błędów'” - pisze Łysiak.
Ataki na Marszałka nie ustały nawet po zwycięskiej bitwie.
„W artykule z 29 sierpnia zatytułowanym 'Ocalenie ojczyzny' redaktor naczelny Stanisław Stroński opisał czytelnikom przebieg Bitwy Warszawskiej. Najpierw przedstawił klęskę wyprawy kijowskiej Piłsudskiego, jak to wszystko było 'nędzą i upadkiem', 'cały świat zaczął przypuszczać, że jesteśmy próchnem'. Potem zaś przeszedł do twórców sukcesu militarnego — wskazując na wysiłki Sejmu i rządu, krytykując 'dążenie do rządów osobistych w oparciu o półspisek grup i grupek pchających wszędzie swoich ludzi mimo ich nieudolności'. Tu chodziło oczywiście o postać 'nieudolnego' Piłsudskiego. 'A wówczas trzeba było ratować'” - czytamy.
„Musimy pamiętać, że 'Rzeczpospolita' była wówczas najchętniej czytaną w Polsce gazetą, miała siłę rażenia TVN i 'Gazety Wyborczej' razem wziętych, a była zarządzana przez miłośników Narodowej Demokracji, którzy woleli chwałę polskiego oręża przyznać francuskiemu generałowi, byle tylko nie powiedzieć nic pozytywnego o Naczelniku! Tak się rodził w Polsce przemysł pogardy, który dobrze znamy i z dni obecnych” - pisze Łysiak.
Całość eseju na łamach „wSieci”. Polecamy!