List Ukraińców zamazuje prawdę
„Prosimy o wybaczenie i wybaczamy ” — napisali ukraińscy politycy, hierarchowie kościelni i intelektualiści do Polaków. Twierdzą, że list ma być przełomem.
Jednak w rzeczywistości zamazuje historyczną prawdę i wywiera presję na Polskę, by nie potępiła sprawców ludobójstwa na Wołyniu.
Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Jeśli intencją autorów listu – czyli byłych prezydentów Ukrainy Wiktora Juszczenki, Leonida Krawczuka a także patriarchy Filareta i wielu innych - było doprowadzenie do prawdziwego pojednania, to trudno uznać, że cel został osiągnięty.
Pojednanie musi być oparte na prawdzie, nie ma innej drogi. Tymczasem list pełen jest przemilczeń, półprawd i kłamstw a także emocjonalnego szantażu.
Epizodem szczególnie bolesnym i dla Ukrainy, i dla Polski pozostaje tragedia Wołynia i polsko-ukraińskiego konfliktu z lat II wojny światowej, w wyniku którego zginęły tysiące niewinnych braci i sióstr
-– piszą sygnatariusze listu.
Gdyby czytał te słowa ktoś, kto nie ma pojęcia o historii, pomyślałby, że na Wołyniu toczyła się wojna, a jej ofiarami byli po równo Polacy i Ukraińcy. Wywołali wzajemny konflikt i padli jego ofiarą. Jednak właściwie dokładnie nie wiadomo, co się stało - autorzy listu enigmatycznie piszą o „tysiącach niewinnych braci i sióstr ”, tak jakby sprawcą mógł nawet być ktoś trzeci.
Zdarzyła się tragedia, nie wnikajmy w szczegóły, są nieistotne. To wręcz podręcznikowa manipulacja. Nie możemy jej zaakceptować. Nie możemy się zgodzić na fałszywą symetrię, zrównanie ofiar i katów. Na Wołyniu nie stanęli naprzeciw siebie Polacy i Ukraińcy. Nie było wojny polsko - ukraińskiej, była rzeź cywilnej ludności, bestialskie mordowanie kobiet, dzieci i starców przez UPA.
Określenie „UPA”” ani razu nie pojawia się w liście. Sygnatariusze apelu do Polaków dokładnie zatarli wszelkie ślady UPA w „tragedii Wołynia ”. W pewien sposób trudno, by było inaczej, skoro dziś na Ukrainie UPA stała się mitem założycielskim państwa ukraińskiego, oficjalnie się ją gloryfikuje i nadaje ulicom i szkołom imiona jej przywódców.
Powiedzmy to otwarcie - apel do Polaków, pod pozorami pojednania, to realizacja ukraińskiej polityki historycznej.
Wzywamy naszych sojuszników, polskie władze państwowe i parlamentarzystów, aby nie przyjmowali jakichkolwiek niewyważonych deklaracji politycznych, które nie ukoją bólu, lecz jedynie przysporzą korzyści naszym wspólnym wrogom. Nie mamy wątpliwości - ofiarami ich wrogiej propagandy staną się oba społeczeństwa
— napisano w liście.
To kluczowy fragment listu, pokazujący intencje jego autorów. Przyjęto chwytliwą formułę „prosimy o przebaczenie i wybaczamy”, która gwarantuje, że niektórzy Polacy natychmiast ogłoszą, że nastąpił przełom i Ukraińcy wyciągnęli rękę do zgody, rozliczając przeszłość.
W tym znakomitym marketingowym opakowaniu sygnatariusze listu przemycili apel, by Polska nie przyjęła żadnej rezolucji potępiającej ludobójstwo na Wołyniu.
Niedwuznacznie sugerują, że taka rezolucja przyniosłaby korzyść „wspólnym wrogom ”, czyli Rosji.
To dziwny i dwuznaczny argument. Ma być kneblem dla wszystkich, którzy dążą do ujawnienia historycznej prawdy. Zgodnie z logiką autorów apelu zostaje nam albo milcząca akceptacja ukraińskiej wersji historii, albo przysłużenie się Rosji i „wroga propaganda ”.
Trudno określić to inaczej niż jako polityczny i emocjonalny szantaż. Ukraińscy politycy i intelektualiści, którzy żądają od nas, byśmy nie przyjmowali w kwestii Wołynia żadnej rezolucji, której nie mogliby zaakceptować, demonstracyjnie lekceważą nasz punkt widzenia.
Tak samo jak zlekceważono Polskę, gdy parlament ukraiński przyjął ustawę zakazującą pod groźbą kary więzienia krytyki UPA. Trudno jej nie uznać za „niewyważoną ”, przed czym przestrzegają nas teraz Ukraińcy.
Tę ustawę przyjęto zresztą dokładnie w dniu wizyty w ukraińskim parlamencie ówczesnego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. I nikt w Kijowie nie przejmował się polską wrażliwością ani tym, czy „wspólni wrogowie ” nie wykorzystają ustawy dla „wrogiej propagandy ”.
Sygnatariusze listu, mają dla nas zresztą pewną propozycję, którą ma być zapewne wzorem poprawnej politycznie rezolucji, jaką moglibyśmy przyjąć w związku ze zbliżającą się rocznicą rzezi na Wołyniu.
Kierując się duchem braterstwa, wzywamy razem do ustanowienia wspólnego Dnia Pamięci Ofiar Naszej Przeszłości i Wiary w Niepowtórzenie się Zła
— piszą autorzy apelu.
Zdobyli się więc na potępienie enigmatycznej „Naszej Przeszłości ”, która ma na sumieniu ofiary oraz wyrazili wiarę, że złe rzeczy się już nie powtórzą. Trudno potraktować to poważnie i uważać, że położono fundament pojednania.
Maja Narbutt