Kto stoi za Kowin-Mikkem?
W najnowszym numerze tygodnika „wSieci” polecamy bardzo ciekawą analizę Piotra Zaremby, który sprawdził, co kryje się za kulisami polityki prowadzonej przez Janusza Korwin-Mikkego i Kongresu Nowej Prawicy.
Na razie i Korwin-Mikke, i jego koledzy ciągle bawią się w politykę. mogą być koalicjantem w dziele naprawiania polski i mogą to dzieło całkowicie wywrócić
— pisze Zaremba.
Jak wygląda polityka prowadzona przez KNP? Momentami zaskakująco amatorsko, aczasem - jak w kampanii do PE - mocno profesjonalnie. Korwin-Mikkemu brakuje też lojalnych współpracowników.
Panowie potrafią obradować, jak przystało na menedżerów z klasy średniej, przy użyciu Skype’a, ale niekoniecznie mają doświadczenia z planowa- niem politycznej strategii. A zarazem pewnie nie poprzestaną na recytowaniu programu znanego z uchwał i z felietonów Korwina. Nie ma on przy sobie aż tak zaufanych ludzi jak Kaczyński, któremu zakon PC towarzyszy od początku lat 90. Taką funkcję peł- nią przy Korwinie tylko żona i syn
— czytamy w tygodniku.
Zaremba przekonuje, że prawdziwym testem dla KNP może być udział w obozie władzy. Pierwsze niesnaski w środowisku Korwin-Mikkego widać już, jeśli chodzi o kwestie gospodarcze.
Kiedy pojawi się duży klub poselski, pojawią się też, jak kiedyś w Samoobronie czy w Ruchu Palikota, typowi „ludzie znikąd” wlokący za sobą „ogony”, dziwne uwikłania. Czy wszystkie te grupy będą skłonne akceptować Korwinowe wyrzeczenie się władzy w imię ideologicznej czystości? A jeśli nie, w którą stronę pociągną dziarskiego 73-latka? Ich pragmatyzm może się okazać jeszcze groźniejszy niż jego fantazje. Część ma świadomość rodzących się dylematów. – Prezes mówi: sprywatyzujmy energetykę. Ale czy to oznacza: oddajmy ją Rosjanom? A może po prostu zostawmy tę kwestię koalicjantowi? – spekuluje członek kierownictwa KNP
— pisze Zaremba.
Całość analizy na łamach „wSieci”. Polecamy!
Artykuł Piotra Zaremby uzupełnia rozmowa, jaką z prezesem Kongresu Nowej Prawicy przeprowadził Marcin Fijołek. Na portalu wPolityce.pl publikujemy jej rozszerzoną wersję.
„wSieci”: Panie prezesie, Kongres Nowej Prawicy po wyborach do Parlamentu Europejskiego wyraźnie złapał wiatr w żagle. Niektóre z sondaży wskazują nawet na 11-12% poparcie dla KNP, co oznacza, że choć szanse na przejęcie władzy są znikome, to po wyborach możecie stać się języczkiem u wagi. Czy widzi pan swoją partię w koalicji z którąś z partii obecnych dziś w Sejmie?
Janusz Korwin-Mikke, prezes Kongresu Nowej Prawicy: Na razie nie bardzo jest o czym gdybać. Na pewno nie wejdziemy w żadne koalicje przedwyborcze. Bardzo cieszy nas koalicja panów Kaczyńskiego, Gowina i Ziobry, co znacznie zmniejszy poparcie dla tych bloków, zresztą z korzyścią dla nas, bo już mamy sygnały, że ludzie z tych ugrupowań przychodzą do nas. Najlepiej dla nas byłoby, gdyby połączyły się takżePO z SLD i Twoim Ruchem - wówczas moglibyśmy liczyć na 30 procent w wyborach.
Co do koalicji powyborczych – naszym celem jest zmiana ustroju tego państwa, a nie władza wykonawcza. Wszystkie partie obecne dziś w parlamencie uważamy za bandy złodziei, ich celem jest tylko obrabować podatnika – część pieniędzy dać Unii, część zagarnąć dla siebie. Te partie nie mają żadnych programów, zmiana jednej na drugą powoduje tylko tyle, że jeden z podatków maleje o jeden punkt, a drugi rośnie o dwa. To cała zmiana. Proszę zwrócić uwagę, że politycy przechodzą z partii do partii: Sikorski z PiS do Platformy, teraz z kolei Gowin z Platformy do PiS… Powtórzę – dla nas to nie ma znaczenia, bo to jedna banda złodziei.
Z tym, że realia są nieubłagane – aby zrealizować choć część postulatów Kongresu Nowej Prawicy będziecie musieli wejść w koalicję z jedną z „band złodziei”, jak pan je nazywa. Jakie warunki postawiKNP w rozmowach koalicyjnych?
Tak. Dla dobra Polski możemy rozważyć współpracę nawet z kanibalami. Nasz warunek będzie taki, wszystko jedno z kim będziemy rozmawiali, to my jako Kongres Nowej Prawicy nie bierzemy żadnych tek ministerialnych, niech sobie kradną dalej – bo po to zostaje się ministrem, aby kraść, nie mam co do tego żadnych złudzeń – natomiast w zamian za to chcemy zmiany ustrojowych.
Na czym miałyby one polegać? Wymieni Pan 2-3 konkretne ustawy, które postawią państwo jako kluczowe w takich negocjacjach?
Najważniejsza jest ustawa konstytucyjna, która stworzyłaby w Polsce rząd, władzę wykonawczą, bo nie mamy takiej w Polsce. W tej chwili nie mamy rządu, ale Radę Ministrów, de facto trzecią izbę parlamentu, która obraduje nad ustawami, projektuje je… Ale to władza ustawodawcza. Chcemy, byśmy w Polsce mieli rząd: premiera i kilku ministrów, którzy w ogóle nie muszą się zbierać, ale po prostu wykonywać ustawy. Natomiast funkcję, którą pełni obecnie Rada Ministrów objęłaby Rada Stanu, która zajęłaby się tworzeniem ustaw. To bardzo ważne, by oddzielić władzę ustawodawczą od wykonawczej.
Z tym, że ewentualną zmianę konstytucji może zablokować prezydent.
Nie wiem, czy akurat tę by zablokował, bo to ustawa ponadpartyjna.
Zostawmy konstytucję. Co z kwestiami gospodarczymi?
Trzeba po prostu zlikwidować socjalizm: państwową medycynę, szkolnictwo – to absolutnie konieczne. To jak ze stołówkami; proszę sobie przypomnieć, jak one wyglądały przed 1989 rokiem. Dokładnie tak samo wygląda dziś w Polsce szkolnictwo i lecznictwo. Trzeba przywrócić normalność i zlikwidować podatki dochodowe. Przypominam, że Unia Europejska narzuca nam minimalny VAT i akcyzę, natomiast podatki dochodowe są w gestii poszczególnych krajów. Mamy prawo je zlikwidować i to zrobimy. Oczywiście będzie towarzyszył temu olbrzymi wrzask, ale cóż zrobić.
Jak rozumiem, to plan minimum?
Tak. Mamy trzydzieści innych spraw, które chcemy zrealizować i ustaw, które chcemy wprowadzić. Z niektórych z nich możemy jednak zrezygnować.
Pozostaje pytanie, ramię w ramię z kim KNP mógłby je realizować. Czy po sześciu latach rządów Platformy Obywatelskiej nie jest Panu bliżej do PiS?
Bo ja wiem… Zarówno JE Donald Tusk, jak i WCzc. Jarosław Kaczyński potrafiliby wytłumaczyć swoim wyborcom i ludziom z partii: „pozwolą nam rządzić, ale musimy zapłacić tę cenę”. Polska dzięki temu odetchnie. Jarosław Kaczyński tak naprawdę nie jest lewicowcem, to centrysta – jak zresztą wskazuje nazwa jego dawnej partii Porozumienie Centrum – więc myślę, że da się przekonać. Z kolei Donald Tusk był kiedyś liberałem, więc może też zrozumie, o co chodzi. Choć w jego przypadku nie jestem pewien, bo po długim przebywaniu wśród złodziei, sam się zamienił w socjaldemokratę.
Słowem – dystans do obu tych ugrupowań jest dla Pana równy?
Nie chcę mówić o moralności, chodzi tylko o to, kto zrealizuje nasze postulaty. O szczegółach będziemy mówić już po wyborach.
Niektórzy politycy Prawa i Sprawiedliwości czy bliskiej dziś PiS Polsce Razem podkreślają, że o ile gospodarcze postulaty KNP są do przełknięcia, to podejście do polityki zagranicznej, a zwłaszcza Rosji, jest nie do zaakceptowania. Czy widzi Pan w Rosji Putina jakiekolwiek zagrożenie dla Polski?
Każdy duży kraj jest zagrożeniem dla Polski. Natomiast jestem przeciwko bezsensownemu obrażaniu kogokolwiek – a także przeciwko stosowanej przez śp.Lecha Kaczyńskiego polityce „dwóch wrogów”, która tak pięknie sprawdziła się we wrześniu 1939…
A jak odbiera Pan gospodarcze apetyty Rosjan? Opinię publiczną zelektryzowała w ostatnim czasie sprawa Azotów i prób wrogiego przejęcia ze strony Wiaczesława Kantora. Czy sektor energetyczny traktuje Pan jako na tyle istotny dla państwa, że powinien pozostać pod kontrolą rządzących? Na przykład na wypadek rosyjskiego przejęcia, co mogłoby uderzyć w nasze interesy?
Polska musi mieć zapewnione bezpieczeństwo energetyczne – przede wszystkim dzięki elektrowniom atomowym, gazowi łupkowemu oraz węglowi (musimy zdecydowanie odrzucić „walkę z globalnym ociepleniem” - nawet, gdybyśmy mieli wystąpić z UE). Musimy tez mieć rurociągi na południe i na północ (Norwegia!). Na wszelki wypadek.
A przede wszystkim ten sektor musi być całkowicie prywatny. Jakby nawet Rosjanie wykupili „wszystko” i zaczęli podnosić ceny, to natychmiast pojawiłaby się prywatna konkurencja. Pod warunkiem, że urzędnicy państwowi nie będą mieli prawa jej przeszkodzić. Bo to przecież urzędnicy państwowi, bo to „rządzący politycy” podlegają wpływowi Rosjan – nieprawdaż? No, i trzeba przede wszystkim pogonić jak wściekłe psy głównych rosyjskich agentów: „Zielonych”. Przecież to oni są przeciwko elektrowniom atomowym, łupkom, węglowi… Proszę zgadnąć, kto opłaca ich przywódców!
svit