Krzysztof Feusette: Szokujący tekst Tomasza Lisa!
"Premier z poparciem 27 proc. i rząd z 20 proc. powinny się już słaniać. Obecna ekipa w Polsce jest skończona"
Portal Wirtualna Polska przyniósł sensacyjny wręcz tekst Tomasza Lisa, a ponieważ szybko zniknął on ze strony głównej, pozwalam sobie zacytować niemal w całości. Red. Lis pisze:
Wczytuję się w tabelki pokazujące poparcie dla Sejmu, rządu, premiera, prezydenta oraz partii politycznych i wyczytuję z nich jedno – stagnację. A może, jeśli ktoś woli, stabilizację. Ktoś złośliwy powie, że najbardziej stabilny jest stan trupa, ale byłaby to złośliwość absolutnie nie na miejscu.
W dojrzałych demokracjach przyjmuje się, że o możliwości rządzenia decyduje nie tylko mandat wyborczy, ale także pewne minimum poparcia społecznego. Jeśli spada ono poniżej pewnego pułapu, rządzący tracą swą polityczną moc i zwykle koncentrują się na przetrwaniu do końca kadencji. Według tych standardów należałoby uznać, że obecna ekipa w Polsce jest już skończona (…). Premier z poparciem 27% i rząd z poparciem na poziomie 20% powinny się już słaniać. A jednak trzymają się całkiem nieźle, co z jednej strony świadczy o sile premiera i o słabości opozycji, a z drugiej, o słabości naszej demokracji.
Autor tłumaczy w sposób wyjątkowo przejrzysty:
Dlaczego? Bo sytuacja, w której ciesząca się bardzo małym poparciem ekipa nie tylko zdobywa władzę, jakiej nie mieli poprzednicy, ale może w ogromnym stopniu ignorować opinię publiczną, świadczy o tym, że mamy demokrację fasadową, czyli jednodniową. Ludzie są w takiej demokracji potrzebni niemal wyłącznie w dniu wyborów. A potem, elektorat zrobił swoje – elektorat może odejść. Władza, szczególnie obecna władza nie zawraca więc już sobie głowy ani tym, co wyborcy myślą o jej konkretnych decyzjach i propozycjach, ani tym, co myślą o niej samej. Nie twierdzę, że władzę powinno się spychać w niebyt w zależności od wyników sondaży, ale tak jak polityka definiowana przez sondaże staje się polityką pozbawioną wizji, tak władza ignorująca sondaże i społeczne nastroje staje się władzą autystyczną.
A tak jak władza absolutna korumpuje absolutnie, tak władza autystyczna deprawuje moralnie. O ile więc mamy teraz w Polsce kryzys instytucjonalny, kryzys rządzenia, kryzys w dziedzinie decyzji personalnych oraz ze strony władzy brak wizji, wkrótce dojdzie do tego zapach pewnej zgnilizny. Dopuszczanie do głosu i do wpływu na decyzję opinii społecznej jest jak otwarcie okien w pomieszczeniu. Jak się tego nie robi, powstaje zaduch. A ponieważ autyzmowi władzy towarzyszy wszechmoc władzy, w tym zaduchu spędzimy jeszcze całkiem sporo czasu (…). Ale cóż, w zaduchu da się żyć, bo jak powiedział mądry człowiek, ze smrodu jeszcze nikt nie zginął, a z zimna cała armia napoleońska”.
Co się stało? Czy Tomasz Lis nagle przejrzał na oczy, czy może postanowił zawrócić ze ślepej uliczki ślepego poparcia dla partii rządzącej? Nie, to tylko tekst z lutego 2007 roku, napisany przez niego dla Wirtualnej Polski, kiedy nie był jeszcze pluszakiem prezesa Rady Ministrów. Bo i premier był inny, więc jakoś się bez takich pluszaków obywał.
Warto jednak przypomnieć, że skala poparcia dla premiera i rządu, przy której red. Lis pisał o „władzy autystycznej”, „zapachu zgnilizny” i „zaduchu”, wynosiła wtedy odpowiednio: 27 i 20 proc. Czyli tyle, ile w przypadku Donalda Tuska i jego gabinetu - od 10 października 2013 roku (26 i 19 proc.). W styczniu 2014 roku było już nawet mniej: 22 dla Tuska i 19 dla rządu, w lutym: 23 i 20, w lutym 29 i 19.
Ale tym razem naczelny „Newsweeka” milczy. Taki już los pluszaka. Piszczy tylko wtedy, kiedy się go odpowiednio naciśnie.