Kościół otwarty według księdza Bonieckiego
- Dlaczego ks. Adam Boniecki nie ma tyle samo empatii dla swoich katolickich oponentów: Terlikowskiego, Milcarka czy ks. Rydzyka, ile ma jej dla Wojewódzkiego i Darskiego? Otóż ta nierówność dystansu zdradza prawdziwe sympatie redaktora seniora – pisze Roman Graczyk na łamach najnowszego numeru tygodnika „wSieci”.
Publicysta przypomina: „cokolwiek by mówić o oryginalności „Tygodnika Powszechnego” na mapie polskiego katolicyzmu, był on od swego powstania jednoznacznie katolicki – inaczej nie miałby przecież opieki abp. Sapiehy (mianowanego kardynałem dopiero w roku 1946), a później kolejnych metropolitów krakowskich, z Karolem Wojtyłą włącznie. „Tygodnik” aż do 1989 r. szukał katolickich odpowiedzi na wyzwania czasu. Mimo wewnętrznych sporów i zmieniających się okoliczności politycznych ta ambicja była jego najgłębszą inspiracją”.
Graczyk przypomina jak zmieniał się tygodnik na przestrzeli lat. Pisze: „dziś już taki nie jest”. Publicysta zaznacza: „Kościół otwarty, którego „Tygodnik” był dawniej głównym przedstawicielem, ma niewiele do zaoferowania. Nie proponuje swojej wizji ładu publicznego, a w sporach o jego kształt panicznie obawia się, by nie być posądzony o sprzyjanie – mówiąc skrótem – Radiu Maryja i raczej sekunduje zwolennikom ponowoczesności”.
Co jest ważne dla katolików otwartych? Sympatie i antypatie redaktora-seniora, ks. Adama Bonieckiego – więcej na ten temat w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”, w sprzedaży od 26 sierpnia, także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html