Korsun chili Korsun
Akademia Filmowa chyba nie potraktuje poważnie „Wałęsy”, skoro nawet producenci filmu tego nie zrobili. Zdecydowali bowiem, że „dzieło” Wajdy będzie promował piosenką chłopiec w dredach, a prywatnie protegowany Wojewódzkiego z programu „Mam talent”. Nie ulega wątpliwości, że rasta cierpiący na chroniczny brak hitów i, podobnie jak były prezydent, brak matury, skorzysta z układu bardziej niż film oraz przebój Marka Grechuty, który zarżnął.
Sam Wałęsa, jak nie on, trafnie podsumował reggae promocję obrazu: „Jeśli nie może być lepiej, niech będzie śmieszniej”. I jest, ale zestawienie w teledysku dreadlocków ze stoczniowymi tokarkami wygląda też strasznie, szczególnie dla inspektorów BHP.
Producent filmu broni chybionego wyboru chęcią dotarcia do młodych, jednak w taki sposób dotrze co najwyżej do wąskiej grupy bywalców festiwalu w Ostródzie, a im – jak to w reggae – wszystko zielono. Zaczną jeszcze rozpowiadać, że mur stoczni przeskoczył Lech Marley. A reszta młodzieży i tak pójdzie na film całymi szkołami w ramach lekcji WF-u i zajęć z pierwszej pomocy… dla posłusznego kina.
Poza tym piosenka do produkcji o byłym prezydencie już dawno powstała – nosi tytuł „Wałęsa, oddaj moje 100 milionów!”. Zdecydowanie lepiej pasuje, bo mimo że – jak mówi Wałęsa – nie był takim bufonem, jak go pokazano, my przypomnimy, iż takim bohaterem też nie.
Autor tekstu: Paweł Korsun
Autor ilustracji: Michał Korsun