Koniec macronizmu
Pierwsza tura przedterminowych wyborów parlamentarnych rozpisanych przez Emmanuela Macrona po spektakularnym zwycięstwie Zjednoczenia Narodowego w walce o mandaty do Parlamentu Europejskiego przypieczętowały klęskę prezydenta Francuzów.
Prezydent Francji Emmanuel Macron, rozpisując przyspieszone wybory parlamentarne, zagrał va banque i przegrał. Został upokorzony przez prawicę w postaci Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, które przez lata służyło mu jako pretekst, by zostać wybranym – pisze Aleksandra Rybińska w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”.
Pierwsza tura przedterminowych wyborów parlamentarnych rozpisanych przez Emmanuela Macrona po spektakularnym zwycięstwie Zjednoczenia Narodowego w walce o mandaty do Parlamentu Europejskiego przypieczętowały klęskę prezydenta Francuzów. Jego partia zajęła trzecie miejsce za Nowym Frontem Ludowym wywodzącym się ze skrajnej lewicy oraz prawicowym Zjednoczeniem Narodowym Marine Le Pen.
Jego „populizm elit”, który miał postawić tamę skrajnościom po lewej i prawej stronie, wyczerpał się – zauważaAleksandra Rybińska. – Ludzie wciąż widzą w nim prezydenta bogatych, sztuczny produkt marketingowy o globalistycznej manii wielkości. Nikt nie jest zadowolony. Tym bardziej że jego partia, która miała się opierać na systemie oddolnej demokracji, stała się instrumentem jego osobistej władzy.
Publicystka zauważa, że tradycyjny elektorat Macrona – klasa średnia, zwiedziona dotychczasową polityką prezydenta, woli obecnie oddać głos na skrajne ugrupowania.
Macronowi nie udało się rozwiązać problemów trapiących Francję: gospodarcza stagnacja, zapaść finansów publicznych, utrata znaczenia na arenie międzynarodowej, masowa imigracja, brak integracji przybyszów nawet w trzecim pokoleniu, a co za tym idzie płonące przedmieścia, czyli – jak sam je określił – „utracone terytoria” republiki. To zapewne dlatego kordon sanitarny, którym otoczono partię Le Pen, już nie działa. Skrajna prawica, dawno wygładzona, odarta z antysemityzmu i prymitywnej ksenofobii, wydaje się Francuzom mniej groźna niż dalszy upadek kraju, który wieszczą już nawet liberalni eksperci – pisze Rybińska i dodaje: – Skoro jednak problemy Francji nie zniknęły, wzmocnili się ci, którzy twierdzą, że są gotowi je rozwiązać. Według ekspertów dziś partia Le Pen jednoczy Francuzów w podobny sposób jak ruch de Gaulle’a w latach 60. XX w. Jest to jedność zrodzona z rozpaczy. „Deklasacja” – to słowo pojawia się tak często w artykułach prasowych i ustach polityków, że wydaje się nieunikniona.
Jaka jest polityczna przyszłość Francji? Jak będzie wyglądał rząd? Czy Emmanuel Macron dotrwa do końca swojej kadencji? Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji wPolityce.pl: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.