Karnowski: Jeszcze są w szoku, jeszcze pogubieni
Główna prowadząca głównego programu informacyjnego nie potrafi od wczoraj ukryć wściekłości. Ale i tak ma mocniejsze nerwy niż jej główna koleżanka z konkurencji.
Zaciśnięte zęby, zaciśnięte pięści. Nastrój żałoby. Główna prowadząca głównego programu informacyjnego nie potrafi od wczoraj ukryć wściekłości. Ale i tak ma mocniejsze nerwy niż jej główna koleżanka z konkurencji. Ta w ogóle zniknęła. Jak żyć z takim narodem? Pytania o tyle ważne, tak trudne, że główny pluszak władzy zdecydował się je zadać trzem „ekspertom”. Przypadkiem wszyscy nienawidzą otwarcie zwycięzcy tych wyborów. Innych nie zaprosił. W normalnej telewizji publicznej podziękowano by mu natychmiast. W tej jednak najwyraźniej panuje standard białoruski.
Tak, wiem, na razie budzi to raczej śmiech. Przecież pobici, przecież werdykt Polaków jest jednoznaczny! Przestrzegam - tak samo reagowaliśmy w roku 2005, po zwycięstwie śp. Lecha Kaczyńskiego. Pierwsze próby uruchomienia przemysłu pogardy przyjmowaliśmy jako tak szalone, tak głupie, że niemożliwe by w finale skuteczne. A jednak… Dziś wiemy, że smoleńska tragedia nie była bez związku z tą nagonką.
Rozglądamy się wokół siebie dzień po niesamowitym zupełnie zwycięstwie Andrzeja Dudy i dostrzegamy podobne mechanizmy. „Wprost” i lisowe pismo ogłaszają, że „Polska jest podzielona jak nigdy”, że „tego się nie da skleić”. To jak to jest, zastanawiam się: kiedy przez osiem lat wygrywała Platforma to byliśmy jednością, a przegrani byli nieudacznikami. I w niedzielę - kiedy werdykt się zmienił - coś nagle pękło? Podział jakiś straszny? W co ta gra? O co w niej chodzi?
Jak to dokładnie w waszej wizji ma wyglądać? Nasza demokracja ma polegać na tym, że tylko wy i zawsze wy rządzicie? Bo jak ktoś inny chwilę porządzi, to wszystko się kończy i zaczyna dyktatura?
Cały artykuł do przeczytania na wPolityce.pl