Język żuli, myślenie prymitywa
Obraz wyłaniający się z nagrań ujawnionych przez "Wprost" jest przygnębiający. "Od knajackiego języka począwszy, na płyciźnie analizy skończywszy" - pisze Łukasz Warzecha.
"Przypomnijmy sobie, jakim szokiem były początkowo ujawnione podsłuchy z afery hazardowej, a także te związane ze sprawą Beaty Sawickiej. Wtedy jeszcze knajackość raziła. Dziś niestety okrzepła, ale przez to nie straciła na znaczeniu. Mają oczywiście rację ci, którzy twierdzą, że wielu osobom zdarza się rzucić słowem na „k”. To prawda, ale nawet tutaj możliwa jest duża rozpiętość. Można kląć jak inteligent, a można kląć jak prymityw" - pisze w swoim tekście publicysta "wSieci".
"Język mówi bardzo wiele o człowieku, o jego horyzontach, klasie, sposobie myślenia. Tu mamy do czynienia z językiem cwaniaczków, być może nawet drobnych cwaniaczków, o wąskich horyzontach myślowych; jakichś prostackich kombinatorków, których perspektywa obejmuje siatkę kontaktów potrzebnych do ustawienia się, służbową brykę, no i kasę. Nic ponadto. Byłbym niesprawiedliwy, stawiając tak bezwzględną diagnozę, bo przyznać trzeba, że bohaterowie nagrań widzą jednak szerzej i są w stanie zdiagnozować sytuację w kraju. Ba, nawet całkiem celnie! Tyle że ta diagnoza radykalnie rozmija się z oficjalną wersją" - tłumaczy.
Jak opisuje Warzecha rozmowa ministra spraw wewnętrznych z szefem banku centralnego brzmi jak rozmowa członków jednej mafii, o tym jak poradzić sobie z konkurencją. "Sienkiewicz doskonale zdaje sobie sprawę z pustoty propagandowych działań jego własnego rządu. (...) Podobnie trafna jest diagnoza Sikorskiego w sprawie niskiego poczucia dumy i pewności siebie Polaków" - wylicza dziennikarz, dodając: "na tych odczuciach gra sam Sikorski i jego koledzy z rządu, gdy pobudzają kompleksy części rodaków, aby przekonywać ich np., iż kluczowe znaczenie ma dla nas to, co się o naszym państwie pisze lub mówi w zagranicznych mediach.
Łukasz Warzecha bacznie przygląda się też rozmowom Parafianowicza, Nowaka i Zawadki, a także Grasia i Krawca. "Być może najbardziej uderza płytkość analizy. Wydawałoby się, że ludzie, którzy znajdują się na szczycie, powinni widzieć więcej i więcej wiedzieć. Ale ich wywody są na poziomie ucznia prowincjonalnego gimnazjum, i to w dodatku kiepskiego" - podsumowuje. Zdaniem publicysty prymitywne diagnozy widać także w rozmowach Sikorski-Rostowski czy Karpiński-Tamborski.
:Nie oczekuję, że władzę będą sprawować wysublimowani intelektualiści albo zanurzeni w nieustających wątpliwościach i dylematach profesorowie. To się zwykle nie sprawdza. Polityka wymaga stanowczości, czasem brutalności. Jednak pomiędzy tymi cechami a knajackim prostactwem języka i myślenia, które wydaje się cechą większości ludzi sprawujących dziś w Polsce władzę, jest gigantyczna różnica" - podsumowuje publicysta.
mc