Jest gender. Jest zabawa! Nie ma gender. Jest wieś
Oburzyła się kilka dni temu Magdalena Środka na program „Rolnik szuka żony”. Oburzenie to było na tyle mocne, że łagodna na co dzień jak wdychający tęczowy pył baranek, profesorka zaklęła.
„Media zamieniają rozrywkę w gówno”- głosił tytuł jej tekstu w „Gazecie Wyborczej”. Co tak oburzyło Panią, przyjmijmy nowomowę na potrzeby tekstu, profesorkę i autorkę bajki dla dzieci o gender?
Dziś mistrzem jest zapewne format „Rolnik szuka żony”. W normalnych warunkachtrudno byłoby zrozumieć, dlaczego przed tym seksistowskim programem zasiada kilka milionów widzów.
—pisze Magdalena Środa o nowym hicie TVP. Nie oglądam zbyt uważnie dzisiejszych reality show. Nie będę oceniał programu o rolnikach. Mam jednak podobne zdanie o ich ogólnej jakości jak pani profesorka.Ba, w swojej rubryce w tygodniku wSieci kilkakrotnie wyśmiewałem prymitywne i debile programy, którymi zachwycają się polscy nastolatkowie. Apostołka religii zwanej Latający Potwór Genderowy uderza w tekście w (skądinąd rzeczywiście kretyński show) „Kto poślubi mojego syna”.
To właściwie siermiężna relacja z prowincjonalnego targu niewolnic. Nabici i wytatuowani młodzieńcy oraz ich prymitywne mamuśki (w realnym świecie nie ma takich kobiet) oceniają zgromadzone w programie kobiety. Jak bydło. Rozmawiają o ich „cyckach”, czystości, każą jeść ślimaki, bawią się wzajemną agresją i konkurencją pań. Młodzieniec z lubością troglodyty przebiera w swoim „miniharemie”, pobiera pojedyncze sztuki na noc, a mamuśka się cieszy, że widzi w jego łóżku akurat tę, a nie inną, choć ma pretensje do „przelecianej” dziewczyny, że nie robi synkowi śniadanka. Bo żony powinny być ciągle w „roomserwisie”.
—pisze Środa. Trudno się ze spostrzeżeniami Środy nie zgodzić. Jednak gdy już cieszyłem się, że może cokolwiek mnie z ikoną walki z polskim ciemnogrodem łączy, przez końcówkę jej tekstu czar prysł niczym resztki powagi Jana Hartmana po „kazirodgate”.
Konwencja o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet, która zawiera sformułowanie o „płci społeczno-kulturowej”, rozpoczęła krucjatę Kościoła i przykościelnych partii (czyli przed wyborami prawie wszystkich) w obronie tradycji, rodziny, religii i świata bez gender. A programy, które popularyzują niewolnictwo, seksualny wyzysk, molestowanie, pogardę wobec kobiet traktowanych jak gadżety przemysłu erotycznego, nie wywołują nawet cienia protestu wśród bogobojnych zwolenników arcybiskupa Gądeckiego, ojca Rydzyka, prezesa Kaczyńskiego, Beaty Kempy czy miłującegorodzinę wicepremiera Piechocińskiego.
— pisze Środa. A więc wszystko jasne! Za telewizyjne reality show, które są oparte na seksualnym wyzwoleniu i libertynizmie odpowiedzialna jest prawica i Kościół. Ba, pewnie sami biskupi przepojeni „sekciarstwem” ojca dyrektora stoją skrycie za scenarzystami show i podpowiadają im by rolnicy jak najmocniej wykorzystywali na pługach żony z castingu, a mamuśki zmuszały synów do „misjonarskiej” pozycji. Dlatego właśnie miliony Polaków ten show uwielbiają. Bo można pognębić kobiety, nieprawdaż? A przecież postępowcy nienawiść do patriarchatu w koloratce wysysają z mlekiem matki ( tudzież ojca w nowoczesnym małżeństwie), więc znają oni odpowiedź na tego rodzaju pytania. Nawet jeżeli przyjmiemy punkt widzenia bajkopisarki Środy za uzasadniony, to warto zadać jedno pytanie. Jak szanowna pani profesorka zapatruje się na dokładnie takie reality show, ale w wersji gender?**
Jak podoba jej się program MTV „Date my mom” w wersji Gay/lesbian, gdziehomoseksualiści biorą na randkę matkę głównego uczestnika, i ten wybiera jedną osobę, z którą na końcu w promieniach zachodzącego słońca się obściskuje na wizji? O ile rozmowa heteroseksualistów o cyckach pewnie spędza sen z powiek pani profesorki, to już gadka z mamcią o kształcie pośladków synalka nie robi wrażenia. Jest przecież postępowo. Czy autorka bajki o gender widziała zaś show „Gej, hetero czy zajęty”, który młodzieżowa telewizja reklamowała tak:
W każdym z odcinków reality show główna bohaterka umawia się na randki z trzemanieznajomymi. Jeden z nich jest reprezentantem orientacji heteroseksualnej, drugi homoseksualnej, trzeci natomiast już posiada partnerkę. Jej zadaniem jest odgadnąć, z którym z trzech panów ma szansę umówić się na kolejną randkę.
Nie, to wcale nie jest „ocenianie” uczestników jak „bydło”. Dlaczego? Bo normy gender zostały zachowane. Z pewnością Magdalenie Środzie spodoba się show jeszcze inny. Show spełniający wszelkie kryteria genderyzmu, których tak brak jej w show z patriarchalnymi rolnikami. „Faking it”- według polskiego MTV jest to „nowa romantyczna seria o dwóch przyjaciółkach, które „kochają się” w nieco inny sposób. Po wielu nieudanych próbach zaistnienia w świadomości znajomych ze szkoły ktoś przez pomyłkę przykleja im łatkę lesbijek, co sprawia, że zyskują status celebrytek.”Udawanie homo dla kariery? Nie może być! Toż to homofobia w czystej postaci?!
Jednak brak szelek i gumaków z polskiej wsi usprawiedliwia nawet taki reality show. Magdalena Środa z tęczowym pejczem i różowym mundurze armii Postępu „achtung!” krzyczy tylko na widok reality show w wersji hetero. Jest gender. Jest zabawa! Nie ma gender. Jest wieś. Wbiliście to sobie do ziemniaczano-rolniczych głów Polacy?
Łukasz Adamski