Janecki w "Sieci": Trzaskowszczyzna
Pokolenie michnikowszczyzny liże rany po porażce i już się nie podniesie. Czy ktoś może przełamać hierarchię porządków ustanowionych w początkach III RP? – pyta na łamach tygodnika „Sieci” Stanisław Janecki.
Publicysta „Sieci” rozpoczyna tekst o wyjaśnienia ukutego przez siebie terminu „trzaskowszczyzna”, jakim określa zespół cech charakteryzujących zjawisko uwidaczniające się w obecnym społeczeństwie.
To, co reprezentuje Rafał Trzaskowski (rocznik 1972), nie jest tylko zespołem jego indywidualnych cech i zachowań, to znacznie szersze zjawisko, które można nazwać trzaskowszczyzną. W polskiej rzeczywistości, a więc także w polityce, trzaskowszczyzna funkcjonuje na wielu poziomach. Można powiedzieć, że jest znakiem czasu, czyli doświadczeniem pokoleniowym (czterdziestolatki), środowiskowym ze względu na status (inteligencja, twórcy), wielkomiejskim, obyczajowym (to nie są obyczajowi eksperymentatorzy, choć nastawieni liberalnie) i kulturowym (tzw. syndrom Europejczyka). Najwięcej osób spod tego znaku znalazło zajęcie w korporacjach, sporo pracuje w wolnych zawodach (m.in. twórcy), nieliczni w polityce. Nie garnęli się do polityki przede wszystkim dlatego, że nie bardzo do niej pasują: uważają się od przeciętnych polityków za inteligentniejszych, lepiej wykształconych, kulturowo bogatszych, mających lepsze pochodzenie, przygotowanych do bycia elitą. Poza tym w polityce, jak dla nich, legalnie za mało się zarabia. Ta legalność jest ważna, gdyż są zbyt bojaźliwi, także ze względu na wychowanie, by ryzykować swoją pozycją i przyszłością. Wiedzą, że kampanie wyborcze są drogie, potrzebni są sponsorzy, a to rodzi pewne ryzyko – pisze Janecki.
Kandydat Platformy na prezydenta Warszawy – Rafał Trzaskowski, od którego nazwiska pochodzi sam termin, jest wzorcowym reprezentantem tego środowiska. To polityk, który – jak określa Janecki – jest pozornie lubiany, ale nie porywa wyborców.
Trzaskowszczyzna jest efektem filozofii ciepłej wody w kranie Donalda Tuska. Tworzą ją ludzie wygodni, przyzwyczajeni do wysokiego poziomu życia, trochę dandysi, którzy nie doświadczyli walki o byt w strukturach partii, korporacji, instytucji czy organizacji. To raczej outsiderzy mający o sobie bardzo dobre mniemanie, oczekujący docenienia z powodu pozycji społecznej i kulturowo-towarzyskiego zaplecza. Trzaskowszczyzna jest elitarystyczna i zamknięta, dlatego ma trudności z trafieniem do przeciętnych ludzi. Jest przeciwieństwem tego, co reprezentuje Patryk Jaki – dla niej arywista spoza „dobrego towarzystwa”. Trzaskowszczyzna bardzo by chciała być równie ważna i wpływowa jak swego czasu michnikowszczyzna, ale do tego jest chyba zbyt mało radykalna i zbyt mało skłonna do ciężkiej pracy oraz poświęceń. Ale ambicje ma wielkie – podsumowuje publicysta „Sieci”.
Więcej na temat zjawiska społecznego, jakim jest trzaskowszczyzna w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 27 sierpnia 2018, także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.