Jak wygrać wybory? Artur Dmochowski
Interesujesz się polityką?
Chcesz poznać arkana wygranych kampanii wyborczych?
Dowiedzieć się jakie mechanizmy, strategie działań są receptą na zwycięstwo?
A może chętnie dowiesz się - co kandydaci do wielkiej polityki robią, aby przegrać (mocno przy tym wierząc że idą w stronę sukcesu)?
Wreszcie – chcesz poznać „przepis” na udaną kampanię wyborczą?
Jeśli choć na jedno pytanie odpowiedziałeś „tak” albo „czemu nie”, to jest to książka dla Ciebie.
Rozmówcy Artura Dmochowskiego analizując największe sukcesy i porażki wyborcze na przestrzeni lat, starają się przedstawić - „idealną” osobowość kandydata, lidera partii; rolę ekspertów, think tanków w powodzeniu kampanii; skutecznego używania „sieci” oraz sondaży wyborczych. Dyskutują również o znaczeniu mediów w kampanii - czy „parcie na szkło” to nadal dobra strategia, czy czeka nas rewolucja komunikacyjna w zbliżających się wyborach?
Autor pyta najlepszych specjalistów, zajmujących się wyborami – politologów, socjologów, ekspertów ds. strategii marketingowych, badaczy rynku, znawców mediów elektronicznych - o to, jak skutecznie przygotować i przeprowadzić zwycięską kampanię wyborczą, jak zaskoczyć przeciwników, jak zdobyć „jedynkę” na liście wyborczej. Doradzają m.in. prof. Andrzej Zybertowicz, dr Jarosław Flis, ekspert ds. komunikacji marketingowej Grzegorz Kosson, znany dziennikarz Grzegorz Górny.
Fragment z książki "Jak wygrać wybory?" str. 129-131
Wygrać jak Orbán
Grzegorz Górny
- Zacznijmy od tła historycznego: jakie są podobieństwa i różnice między sytuacjami przed wyborami na Węgrzech i w Polsce? Do jakiego stopnia można uznać je za analogiczne?
Kiedy na Węgrzech wiosną 2010 roku odbyły się wybory, Fidesz od ośmiu lat należał do opozycji. Przegrał wcześniej dwa razy – w latach
2002 i 2006. Właściwie nie tyle przegrał wybory, bo zdobył najwięcej głosów, ile nie miał zdolności koalicyjnej – nie znalazł partnera, z którym mógłby rządzić. W obu przypadkach do parlamentu weszły tylko trzy partie: socjaliści i Fidesz, które szły łeb w łeb, a poza nimi, jako języczek z uwagi na kilkuprocentowe poparcie, partia socjalliberalna – Związek Wolnych Demokratów (SzDSz), który wolał jednak utworzyć koalicję z socjalistami.
- Czy po tylu przegranych wyborach i tak wielu latach w opozycji nie pojawiały się głosy, że Fidesz jest niewybieralny?
Oczywiście, słyszało się, że partia jest niezdolna do wygrania, brak jej zdolności koalicyjnej, a Orbán się zużył i trzeba wymienić przywódcę, bo ten ciągle przegrywa wybory… A jednak mimo to Fidesz zdobył większość głosów (53 procent) i na skutek tamtejszej ordynacji wyborczej nie tylko wygrał wybory, lecz także uzyskał większość konstytucyjną, startując w koalicji wyborczej z KDNP, czyli Chrześcijańsko -Demokratyczną Partią Ludową. W polskich warunkach to ugrupowanie odpowiadające Prawicy Rzeczypospolitej Marka Jurka.
Najważniejszym kontekstem politycznym było zużycie rządów Gyurcsánya, czyli socjalistów. Od 2002 do 2010 roku rządziło trzech socjalistycznych premierów: Péter Medgyessy, Ferenc Gyurcsány i Gordon Bajnai. Największy kryzys nastąpił jednak za rządów Gyurcsánya w latach 2004–2009. Z jednej strony doszło do krachu ekonomicznego i Węgry w 2008 roku znalazły się na progu bankructwa, podobnie jak Grecja. Z drugiej strony odnotowano głęboki kryzys zaufania do władzy, spowodowany przede wszystkim ujawnieniem tak zwanych taśm prawdy, na których nagrane było słynne przemówienie Gyurcsánya na wewnętrznym posiedzeniu Partii Socjalistycznej, w którym powiedział między innymi: „Kłamaliśmy rano, kłamaliśmy wieczorem, kłamaliśmy po angielsku, bo świetnie mówię w tym języku, kłamaliśmy w telewizji, w rządzie i na ulicy. Kłamaliśmy po to, żeby wygrać wybory. Oszukaliśmy wszystkich i przez kłamstwo dorwaliśmy się do władzy, a potem spier…liliśmy wszystko, co się dało spier…lić, i teraz nie możecie mi podać ani jednej rzeczy, z której moglibyśmy być dumni, poza tym, że mamy władzę”.
Kiedy to nagranie wypłynęło, stało się iskrą, która spowodowała wybuch zamieszek społecznych w październiku 2006 roku, przy okazji obchodów 50. rocznicy powstania węgierskiego z 1956 roku. Wtedy na ulicach było bardzo niebezpiecznie i widoczne stało się, że władzom zależy na eskalacji konfl iktu. Rozmawiając wówczas z byłym szefem doradców Orbána, pastorem Zoltanem Balogiem, zapytałem go, dlaczego Fidesz zachowuje się biernie podczas tych demonstracji. Pojawiały się bowiem wtedy głosy, że władza leży na ulicy, wystarczy po nią sięgnąć, wystarczy tylko być zdecydowanym. Balog odpowiedział, że ponieważ to rząd dysponuje wszystkimi strukturami siłowymi i możliwościami prowokacji, chce celowo wciągnąć Fidesz w konflikt uliczny i w zamieszki. Władzom byłoby na rękę rozegranie sporu na ulicach, dlatego wyraźnie go nakręcały. Gdyby pojawiły się na przykład jakieś ofiary, to wszystkim można byłoby obciążyć Orbána. Dlatego też Fidesz zachowywał się wtedy wstrzemięźliwie, a prym w zadymach wiedli z jednej strony narodowcy z Jobbiku, a z drugiej, jak ujawniono później, policyjni prowokatorzy. Orbán nie dał się natomiast wciągnąć w logikę konfliktu ulicznego. Krytykowano go wówczas za pasywność, zarzucano mu, że nie wykorzystuje sytuacji i nie zagospodarowuje niezadowolenia społecznego. On jednak wolał czekać trzy lata na wybory, co rzeczywiście mu się opłaciło.
- Czy na Węgrzech istnieje charakterystyczny dla współczesnej Polski problem, czyli niska frekwencja wyborcza, bierność wyborców?
Frekwencja jest nieco wyższa niż u nas, na przykład w ostatnich wyborach w 2010 roku wyniosła 64 procent, a w poprzednich dochodziła do 70 procent. Myślę, że to problem wielu krajów postkomunistycznych.
Format: A5
Objętość: 206 str.
Oprawa: miękka
Data premiery: 09.04.2014
ISBN: 978-83-63566-21-0
Gatunek: Marketing polityczny
Wydawnictwo Słowa i Myśli