Jak najciszej zdetonować bombę
Nowy minister skarbu Włodzimierz Karpiński, chcąc oszczędzić słabnącego premiera Tuska, próbuje możliwie jak najciszej zdetonować bombę jaką są poważne opóźnienia na budowie terminalu LNG w Świnoujściu - pisze Zbigniew Kuźmiuk
Już na początku swego ministrowania, zamówił audyt w firmie Ernst& Young o stanie prac na budowie terminalu, który właśnie w tych dniach został zakończony, a jego konkluzje są w najwyższym stopniu niepokojące.
Wynika z niego, że na pewno nie zostanie dotrzymany termin zakończenia tej inwestycji czyli 30 czerwca następnego roku, a budowa najprawdopodobniej przedłuży się poza rok 2014.
A jeszcze w marcu tego roku w czasie specjalnej debaty w Sejmie jego poprzednik Mikołaj Budzanowski zapewniał posłów, że wprawdzie są drobne opóźnienia, ale inwestycja zostanie zakończona w terminie i w II połowie 2014 roku terminal przyjmie pierwsze dostawy gazu LNG.
2. Należy przypomnieć, że decyzję w sprawie budowy terminalu LNG w Świnoujściu podjął jeszcze rząd Jarosława Kaczyńskiego pod koniec 2006 roku i przygotował program jej finansowania ze środków krajowych i unijnych, ale rząd Tuska przez parę kolejnych lat się wahał czy projekt ten kontynuować.
Ba ekipa Tuska po trwających blisko 2 lata negocjacjach, zdecydowała się na podpisanie z Katarem już w połowie 2009 roku, 20-letniej umowy na dostawy do Polski 1,5 mld m3 gazu LNG rocznie.
Niestety sama budowa gazoportu w Świnoujściu została fizycznie rozpoczęta dopiero w marcu 2011, a kamień węgielny wmurował sam premier Donald Tusk.
Jak to ma w zwyczaju na zwołanej na placu budowy konferencji prasowej podkreślał, że harmonogram realizacji inwestycji został tak przygotowany aby zdążyć pod przecież już zamówione dostawy gazu z Kataru.
3. Ale od początku realizacja gazoportu szła jak „krew z nosa”. Okazało się, że lider wyłonionego w przetargu konsorcjum realizacyjnego włoska spółka Saipem ma poważne kłopoty finansowe w swoim kraju, a ponadto członkowie jej zarządu zostali oskarżeni we Włoszech o korupcję.
Później w jeszcze większe tarapaty popadł polski uczestnik konsorcjum, giełdowa spółka PBG S.A, która bardzo mocno zaangażowała się w rządowe kontrakty drogowe i w budowę Stadionu Narodowego.
Na wszystkich tych przedsięwzięciach poniosła ogromne straty, stąd ogłoszenie upadłości likwidacyjnej i coraz poważniejsze problemy z udziałem w realizacji gazoportu w Świnoujściu.
Na nic zdały się kolejne wizyty ministra Budzanowskiego na budowie, mimo zapewnień kolejnych dyrektorów spółki Polskie LNG S.A., będącej inwestorem w imieniu Skarbu Państwa (ostatni z nich to były asystent europosła Sławomira Nitrasa z Platformy), że prace są terminowo realizowane, w rzeczywistości było niestety inaczej.
4. Teraz nowy minister skarbu przy pomocy audytu chce wcześniej ogłosić, że w zasadzie nic się nie stało, a opóźnienie półroczne czy roczne przy tego rodzaju projektach to nic nadzwyczajnego.
Tyle tylko, że II połowie 2014 roku do Polski zaczną płynąć gazowce z Kataru ze skroplonym gazem, a nie mając terminalu nie będziemy wstanie tego gazu odebrać.
Co więcej, za dostawy trzeba będzie płacić, a ponieważ roczna wartość kontraktu to około 550 mln USD, to koszty zakupu poniesie PGNiG i w oczywisty sposób rozliczy to na każde przedsiębiorstwo i każde gospodarstwo domowe w Polsce korzystające z dostaw gazu.
Tak wygląda w rzeczywistości dywersyfikacja dostaw gazu do Polski w wykonaniu rządu Tuska i zatrudnianych przez tę ekipę fachowców z reguły „kolegów Platformy”.
Zbigniew Kuźmiuk