Jachowicz: „Prezydent, który uszczęśliwia kraj.”
Prezydent Komorowski w okresie kampanii tak dużo mówi, że nie jestem w stanie śledzić wszystkich jego złotych myśli. Tylko dzięki ankiecie na naszym portalu dowiedziałem się, że ominęło mnie jego niezwykła diagnoza na temat stanu Polski. A brzmi ona: „Polska jest krajem wyjątkowo szczęśliwym”.
Diagnoza Komorowskiego dotyczy obywateli Polski, którzy według jego opinii są wyjątkowo szczęśliwi. Nie spodziewałem się, prawdę mówiąc, że prezydent ma czas, żeby pisać teksty do kabaretu. Zdanie, które rzucił jako hasło, prawdopodobnie jest początkiem jakiegoś strasznie śmiesznego monologu prezydenta. Nie wiem, co dokładnie miał na myśli, wypowiadając to hasło, mogę jednak spróbować pójść jego tokiem rozumowania. Sądzę, że ma pełne prawo tak myśleć, bo w kilku przynajmniej sprawach ma osobiste zasługi.
Wspomnę tylko o niektórych z nich. Uszczęśliwił tych wszystkich Polaków, którzy w okresie jego kadencji wyemigrowali z Polski za chlebem. Jest ich około miliona. Są to w większości ludzie młodzi, w wieku od 19 do 30 lat, rozpoczynający karierę zawodową. Prezydent i jego partia uszczęśliwiła ich, bo w kraju, przy panującym bezrobociu, braknie dla nich jakichkolwiek perspektyw. A jeśli znajdą jakąś pracę ich zarobki są przerażająco niskie. Nie stać ich na własne mieszkanie.
Olbrzymią grupą ludzi, których uszczęśliwił Komorowski są ci, którzy przychodzili na Krakowskie Przedmieście, pod Pałac Prezydencki, by złożyć kwiaty i zapalić znicze w hołdzie dla ofiar smoleńskiej katastrofy. Prezydent uznał, że niepotrzebnie tracą czas i pieniądze. Dlatego przegonił ich stamtąd przy pomocy Straży Miejskiej, dowodzonej przez prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz. Uszczęśliwił też wszystkich przyszłych emerytów, którzy martwili się tym, że ledwo skończą 65 lat będą musieli siedzieć w domu, nudzić się i ograbiać państwo swoimi emeryturami. Prezydent przedłużył ich szczęśliwy okres pracy o pełne dwa lata. A trzeba wiedzieć, że w tym wieku lata liczą się podwójnie.
W tym wyjątkowo szczęśliwym kraju prezydenta Komorowskiego, chorzy na tarczycę czekają w kolejce na przyjęcie do lekarza 3 lata. Jakże uroczy musi być to czas, spędzony w gronie podobnie schorowanych. Mniej zadowoleni, ale też spędzający miło czas, są chorzy, którzy w kolejce do kardiologa czekają pół roku. Albo ci o miesiąc dłużej do okulisty. Ale najszczęśliwsi są ci z naszych rodaków, którzy czekają na operację stawu kolanowego. Bo okres oczekiwania trwa 4 lata.
Być może Komorowski mówiąc o „wyjątkowo szczęśliwym kraju” miał na myli jedynie, że szczęściem nas wszystkich jest fakt, iż to on jest naszym wspaniałym prezydentem.