Hajdarowicz powinien zostać rzecznikiem rządu
Co za ulga, co za łaska! Tylko kilka godzin potrzymał Grzegorz Hajdarowicz pracowników swojej spółki pod bramkami wejściowymi do siedziby wydawnictwa. A przecież mógł przetrzymać ich cały tydzień. Jednak nie zrobił tego. Ludzki pan.
Także w przypadku "Uważam Rze"wykazał się łaskawością: zniszczył pismo dopiero po roku od przejęcia Presspubliki, a przecież mógł od razu. "Przekrój" musiał naprawdę mocno kochać, bo kilka lat go pomęczył zanim zamknął. Z kolei "Rzeczpospolitą" zapewne ceni gdyż wykańcza ją na raty i z dużą gracją, zawsze dbając o odpowiednią oprawę propagandową. Mamy więc rozmaite integracje, przekształcenia, dywersyfikacje, synergie, koncentracje, strategie i co tam tylko w podręcznym słowniczku studenta szkoły biznesu można znaleźć.
Pod wpływem tych działań naszego krakowskiego menadżera wszech czasów potężne niegdyś wydawnictwo liberalno-konserwatywne znika w oczach. Złośliwi ludzie powiedzieliby, że w państwie rządzonym przez Tuska też wiele rzeczy znika, choćby produkcja stoczniowa, ale, przyznajmy, tempo jednak jest nieco mniejsze a konwulsje agonalne bywają dramatyczne. Stocznie zwijano kilka ładnych lat, a po drodze trzeba było naród mamić bajkami o katarskich inwestorach. PLL LOT jest pokiereszowany, ale nadal jakoś ciągnie, TVP uparcie nadaje, Azoty jeszcze nie w całości rosyjskie, a Śląsk nie całkiem niemiecki.
Trudno się dziwić narastającemu rozczarowaniu panem Tuskiem w Berlinie. Miał działać skutecznie, a tu proszę: jak Kaczyński przejmie władzę to jeszcze będzie mógł próbować co nieco odbudować. Ten diabeł Orban pokazał, że wola polityczna, determinacja plus pomysł, dają szansę na odnowę państwa narodowego.
W tej sytuacji mam dla pana Tuska podpowiedź: niech uczyni swoim rzecznikiem pana Grzegorza Hajdarowicza. To niedoceniany symbol tej ekipy. Wszak bez przychylności władzy nie przejąłby "Rz" i "Urze". Na marginesie - kto wie, może kiedyś się dowiemy ile milionów złotych ta przychylność kosztowała polskiego podatnika. Postulowana zmiana w rządzie nie powinna być problemem. Przecież pan Graś jest z rzecznikiem rządu zaprzyjaźniony i zdarzało mu się meldować nocą o niebezpiecznych dla władzy artykułach. Ma więc doświadczenie, pasję, wolę i umiłowanie wolności prasy typowe dla III RP.
Zapyta ktoś po co takie rady daję panu Tuskowi. Będę szczery: bo jestem pewien, że najwyżej po pół roku działalności pana Hajdarowicza w Kancelarii Premiera Rady Ministrów pan premier albo straciłby wskutek kolejnej restrukturyzacji wstęp do gmachu albo zostałby zredukowany w ramach kolejnej, nowej i superfajnej strategii rozwoju.
Co - przyznacie Państwo - przyniosłoby Polsce spore korzyści.
PS. W grudniu 2012 roku napisałem tak w odpowiedzi na ataki Hajdarowicza i Jana Pińskiego:
Wszystko się sprawdziło.
PS2. Bogu dziękujmy, że tygodnik "w Sieci" może cieszyć się pełną niezależnością. Polecam najnowszy numer:
Michał Karnowski