„GW” pismem sądu atakuje Kamińskiego
"Oskarżenia o łamanie demokracji, niszczenie ludzi, a nawet tworzenie korupcji."
"Mam nadzieję, że dowiem się co jest w tym uzasadnieniu nie z tekstu w „Gazecie Wyborczej”, ale z pisma sądu. Liczę, że zdążę odebrać to pismo zanim media zaczną o nim pisać" - mówił portalowi wPolityce.pl Maciej Wąsik, komentując informacje medialne, że gotowe jest uzasadnienie wyroku jaki zapadł na kierownictwo CBA w sprawie dot. afery gruntowej. Wydaje się jednak, że nadzieje Macieja Wąsika spaliły na panewce. Gazeta Michnika publikuje właśnie szczegóły uzasadnienia.
Trudno o inną interpretację niż sugestia, że mamy do czynienia z włączeniem wyroku sądowego na Mariusza Kamińskiego i jego zastępców w kampanię przed wyborami. Koincydencja czasowa jest nie do zbagatelizowania, a wynika ze sposobu pracy sądu. Choć prawo nakazuje, by uzasadnienie wyroku zostało przygotowane w dwa tygodnie po jego wydaniu, sędzia Łączewski na napisanie uzasadnienia potrzebował… pół roku. Biorąc pod uwagę, że sędzia stara się przedstawić, jako obrońca zasad i praworządności, jego proceduralne zabiegi wyglądają więcej niż zaskakująco. Czy zbieżność przygotowania uzasadnienia i wyborów parlamentarnych jest do obrony? Wydaje się, że kpiną są tłumaczenia sądu, które zamieszcza gazeta z Czerskiej:
"Uzasadnienie obejmuje 407 stron, z czego większość jest niejawna [jawne są 182 strony uzasadnienia] i w tej części uzasadnienie musiało być sporządzane w kancelarii tajnej, która jest czynna tylko w dni powszednie w godzinach urzędowania sądu."
Czy należy rozumieć, że przy skomplikowanym materiale dowodowym sądów prawo nie obowiązuje?
To jednak tylko jedno z zaskakujących wniosków i pytań, jakie należałoby sądowi postawić. Właściwie publikacja redakcji Michnika ośmiesza sąd. Jedynym ratunkiem dla niego jest tłumaczenie, że uzasadnienie zostało zmanipulowane przez dziennikarzy Michnika. Jeśli nie, mamy do czynienia z zaskakującym dokumentem.
"Wyjaśnienia te są niewiarygodne (…). Celem oskarżonych nie była walka z korupcją" - tak miał ponoć uznać Łączewski w uzasadnieniu. Czy sąd rzeczywiście oceniał cele i motywacje oskarżonych, uznając, że lepiej wie, jakie były ich myśli? Czy sąd bawił się w psychoanalizy, czy też „GW” sama włożyła takie zdanie w usta sędziego?
Tekst sędziego, jeśli jest prawdziwy, jawi się nie tylko jako nierzetelny, ale wręcz jest groźny dla służb oraz działań państwa. W ocenie sędziego bowiem CBA nie powinno w sprawie afery gruntowej działać.
"Mariusz Kamiński twierdził, że motywacją działania była walka z korupcją, której obiektywnie w Ministerstwie Rolnictwa nie było, a na pewno nie było na to poszlak czy dowodów. Czyn zabroniony (…) został »wyprodukowany « przez aparat państwa. (…) Poddanie prowokacji osoby pozbawionej uprzednio predylekcji do popełnienia czynu zabronionego jest niedopuszczalne w demokratycznym państwie" stwierdza sąd.
Sędzia wskazał, że nie było wiarygodnych wiadomości o korupcji, a tymczasem „GW” sama opisuje, jak Andrzej K. - jeden ze skazanych za sprawę afery gruntowej ludzi – spotykał się z wieloma osobami i proponował im odrolnienie gruntów. W ocenie sądu takie wiadomości dla służb nie powinny być ważne, nie powinny być weryfikowane bez względu na to, kogo mogą dotyczyć?
Stanisław Żaryn
Cały komentarz na portalu wPolityce.pl.