fot. TVN24
Zgadzam się z moim redakcyjnym kolegą Piotrem Cywińskim, że żartowanie w wywiadzie dla niemieckiego medium, to strzał w stopę.
Zwłaszcza, że wszyscy Germanie, a zwłaszcza czytelnicy tabloidu „Bild”, pozbawieni są poczucia humoru, na co zwróciła uwagę znana modelka Claudia Schiffer w reklamie opla. I z tego punktu widzenia żartowanie z cyklistów i wegetarian na łamach tego brukowca jest czymś kompletnie nie zrozumiałym dla przeciętnego Niemca, zresztą dla intelektualisty również.
Byłam korespondentką „Rzeczpospolitej” w Bonn od 1990 do 1998 roku, w tym czasie Piotr Cywiński nadawał do tygodnika „Wprost”, więc dobrze się znamy.Znam też Niemców i Niemcy nieźle, choć przyznaję, nie mam tak bogatego i przepełnionego sukcesami oraz znajomościami z ludźmi elit nie tylko niemieckich ale międzynarodowych, życiorysu. Wystarczy porównać moje i red. CywińskiegoCV pomieszczone pod każdym komentarzem.
No właśnie. Ale nie tylko z tego powodu nie przyszłoby mi do głowy „dowalić” ministrowi spraw zagranicznych Witoldowi Waszczykowskiemu i jego rzecznikowi prasowemu Arturowi Dmochowskiemu, także dlatego, że w miarę starzenia się człowiek nabiera dystansu do rzeczywistości i do siebie samego. Poza tym bulwarówka, niemiecka czy polska nie jest wzorem do naśladowania stylu i języka. I jest jeszcze jeden powód, on bierze się z urodzenia.
Niemniej obserwując europejskie zmagania z najazdem emigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej dochodzę do wniosku, że to kanclerz Niemiec, Angela Merkel „hat einen Vogel”, a nie polski rząd i jego minister spraw zagranicznych.
Ten ptaszek (Vogel) w głowie kanclerz Niemiec na punkcie multikulti srodze się na niej i na obywatelach jej kraju zemści. Już się mści. I nie „łamaniem konstytucji” przez Prawo i Sprawiedliwość jest doniosłym problemem Unii Europejskiej i jej parlamentu, a grożąca wspólnocie dezintegracja, właściwie jej rozpad.
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zasygnalizował, że Unii zależy na dobrych stosunkach z Polską, że jesteśmy liczącym się krajem:
Zależy nam na przyjaznych i dobrych stosunkach z Polską
— oświadczył na konferencji prasowej z okazji objęcia prezydentury w UE przez Holandię.
Juncker zaapelował, by nie demonizować sytuacji w Polsce.
Nie chodzi o to, by Polskę ukarać
— powiedział szef KE.
Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski stwierdził natomiast, że poza tym, że odbędzie się debata w Komisji Europejskiej i Parlamencie Europejskim, to nic z tego nie wyniknie.
I na tym się skończy, dlatego, że nic się istotnego w Polsce nie dzieje.
Właśnie, a w Niemczech się dzieje. Łamana jest wolność słowa, media stosują autocenzurę, czy jak kto woli cenzurę zaordynowaną z urzędu kanclerskiego, obywatele się burzą przeciwko polityce imigracyjnej władz i biorą sprawy w swoje ręce. Reakcja mediów na wywiad min. Waszczykowskiego dla „Bilda” jest lekcją dla polskich polityków, a brzmi ona: Niemcy tradycyjnie nas nie lubią i wykorzystają każdą okazję, żeby nas upokorzyć. Nie wolno im dawać do tego okazji. I nie uczyć dyplomaty dyplomacji, dziennikarze nie są od tego.
A tak na marginesie. Niemieckie poczucie humoru ożywa dopiero wtedy, gdy znany aktor puści bąka na scenie. Prawdziwym hitem narodowym była swego czasu piosenka „Gdzie jest mój papier?”. A traktowała ona o problemie człowieka, który chciał się wypróżnić, ale zabrakło papieru toaletowego. To dopiero była niemiecka kupa… śmiechu.
Krystyna Grzybowska