Górny recenzuje "Resortowe togi"
"Oczywiście po 1989 r. nastąpiła wymiana generacyjna, ale mechanizmy i układy w dużej mierze zostały odziedziczone po minionym systemie".
„Resortowe togi” rzucają światło na dzieje sądownictwa zarówno w PRL, jak i w III RP
— pisze w tygodniku „Sieci” Grzegorz Górny, recenzując książkę „Resortowe togi” Macieja Marosza.
W ocenie publicysty lektura tej publikacji jest obowiązkowa dla tych, którzy chcieliby zajrzeć za kulisy powstawania takiego, a nie innego modelu sądownictwa, jaki mamy obecnie.
Książka Macieja Marosza – na podstawie dziejów sądownictwa – kreśli taki właśnie proces ewolucji peerelowskiej dyktatury: od brudnej roboty do „przystrzygania”. Widoczna jest w tym naturalna ciągłość. Dotyczy ona także powiązań rodzinnych, co wynika m.in. ze specyfiki środowisk prawniczych.
Górny ciekawie odnosi się również do zmian, jakie zaszły w roku 1989:
Oczywiście po 1989 r. nastąpiła wymiana generacyjna, ale mechanizmy i układy w dużej mierze zostały odziedziczone po minionym systemie. Istotne było również to, że w wielu przypadkach sztafeta pokoleniowa odbywała się w ramach jednej rodziny. To właśnie szczególnie interesuje Marosza w jego książce.
Jak puentuje publicysta „Sieci”:
Można oczywiście zapytać, jaki sens ma grzebanie w przeszłości i sięganie do genealogii dzisiejszych sędziów. W krajach zachodnich nikt jednak takich pytań nie zadaje. Tam dziennikarze, biografowie i historycy, opisując postaci życia publicznego, potrafią sięgać nawet kilka pokoleń wstecz. Wiedzą bowiem, że wychowanie w rodzinie i wyniesiony z domu system wartości mają duży wpływ na postępowanie bohaterów ich tekstów. Dlatego piszą o tym w imię przejrzystości i transparentności życia publicznego. To jedna z cech demokracji
— czytamy.
Całość artykułu na łamach najnowszego numeru „Sieci”, polecamy.