Gadowski w „Sieci”: Żadnych sztuczek z imigracją!
W najnowszym numerze tygodnika „Sieci” polski reporter wojenny, w mocnym wywiadzie odsłania kulisy wielkiej manipulacji związanej z imigracją. Przestrzega przed niekontrolowanym napływem uchodźców z obcych kultur, a tzw. korytarze humanitarne nazywa wprost pułapką. Jeśli ulegniemy tej presji, urządzimy sobie piekło – mówi tygodnikowi Witold Gadowski.
W wywiadzie – „Żadnych sztuczek z imigracją!” – udzielonym Michałowi i Jackowi Karnowskim Witold Gadowski mówi, jaki był cel wpuszczenia w 2015 roku ponad miliona imigrantów z krajów muzułmańskich:
– Spory w tej sprawie trwają i będą trwały. Z jednej strony mamy ideologię łatwego optymizmu, która mówi, że arabska wiosna była wspaniałym zjawiskiem, jej wybuch oznaczał przebudzenie się społeczeństw arabskich. W tym ujęciu wielka migracja jest wynikiem paroksyzmów systemów autorytarnych Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Finałem jest zaś migracja, ubogacenie Europy przez ludzi różnych kultur, rozbicie ciasnych nacjonalizmów i tym samym otwarcie naszego kontynentu na nową przyszłość. Europa ma być konglomeratem różnych grup, w którym roztopią się dzisiejsze narody. Witold Gadowski ukazuje również drugie spojrzenie na falę migracyjną z 2015 roku:
– Nazwałbym je zachowawczym. Mówi ono, że nie było czegoś takiego jak arabska wiosna. Wszystko było wynikiem działań służb specjalnych, głównie amerykańskich, francuskich, brytyjskich i także rosyjskich oraz zmieniających się interesów. Skończyło się na rozbiciu bariery ochronnej Europy. Upadł reżim Kaddafiego w Libii, a to on właśnie stanowił zaporę przed imigracją z Południa. Brama egipska także stanęła otworem. Do tego doszło rozbicie Iraku oraz załamanie się Syrii. Przejście przez państwa rządzone przez reżimy było trudne, one blokowały najważniejsze szlaki.
W artykule „Historia przekrętu Waltzów” Marek Pyza i Marcin Wikło ukazują, jak sprawa kamienicy przy ul. Noakowskiego 16 była skrzętnie tuszowana i w jakich warunkach Komisja Weryfikacyjna musi pracować aby rozwiązać sprawę.
Pomijając wątpliwości, skąd wuj Waltzów miał trudno wyobrażalną jak na owe czasy kwotę, warto wyjaśnić, po co była mu potrzebna ta kamienica. „Kupił” ją nie tylko z samej chęci posiadania, chodziło o inny, większy biznes. Wytłumaczenie znajdujemy w dokumentach ochrony skarbowej, zeznaniach samego Romana Kępskiego, a także pracownika jego prywatnego przedsiębiorstwa budowlanego Ryszarda Lamprychta. „[…] w połowie 1945 r. w związku z przyjęciem przez tę firmę robót dla Ministerstwa Komunikacji zaistniała potrzeba uzyskania kaucji na nieruchomości” – zaprotokołowano. W odbudowującej się po wojnie Polsce to musiał być złoty interes. Dla niego warto było zaryzykować.
Ani Platforma, ani Nowoczesna, ani inne ugrupowania nie stanowią obecnie zagrożenia dla rządów PiS. Co ważne, ich działania mają coraz mniejsze znaczenie dla przyszłości Polski – pisze w artykule „Bez opozycji” Stanisław Janecki. Publicysta stara się odpowiedzieć na pytanie, komu potrzebna jest w Polsce opozycja i jakie grupy społeczne jeszcze o niej pamiętają.
Formalnie opozycja w Polsce istnieje i zdobywa łącznie ok. 30 proc. poparcia w sondażach. Problemem jest to, że opozycja staje się coraz mniej potrzebna tym, którzy mogliby ją wynieść do władzy. A w najważniejszych państwowych sprawach znalazła się w takiej sytuacji, że można ją pomijać. Jest w takim miejscu na własne życzenie i wskutek całej serii posunięć anihilujących ją jako ważny czynnik sprawczy. Opozycję omijają już najbardziej wpływowe grupy interesów, duża część przedsiębiorców, przedstawiciele wolnych zawodów, młodzi ludzie. Oczywiście te partie opozycyjne, które posiadają własne kluby parlamentarne (a nawet koła), zawsze znajdą organizacje czy osoby podtrzymujące je przy życiu, bo stanowią dla nich pole manifestowania potrzeb lub postulatów. Ale najważniejsze sprawy w polskiej polityce, a przede wszystkim w gospodarce, można prowadzić tak, że niejako strukturalnie da się opozycję pomijać czy zakładać, iż nie ma ona większego znaczenia. Nie wydaje się to celowym działaniem Prawa i Sprawiedliwości ani jego rządów, lecz efektem ubocznym tych rządów oraz ewoluowania opozycji i wzmacniania roli państwa w procesach decyzyjnych i działaniach władczych. – W najważniejszych sprawach oni mogą spokojnie zakładać, że nas nie ma, i to jest dla nas okropna perspektywa – usłyszałem od jednego z najbardziej wpływowych polityków Platformy Obywatelskiej – czytamy w artykule Stanisława Janeckiego.
Na łamach nowego numeru tygodnika „Sieci” prezes IPN, dr. Jarosław Szarek w rozmowie z Marcinem Wikło mówi, jak Polacy powinni zaprezentować światu, że stulecie odzyskania niepodległości to bardzo ważne wydarzenie nie tylko dla Polski:
– Przede wszystkim powinniśmy opowiedzieć sobie o tym, co wydarzyło się przed stu laty. Bo patrzymy na te wydarzenia niczym na obraz Kossaka. Jest jakiś polski pejzaż, ułan i nagle nam się to odzyskanie niepodległości przydarzyło. A to był proces, ogromny wysiłek pokoleń Polaków, którzy przeżyli ponad stuletnią niewolę zgotowaną nam przez trzy sąsiednie mocarstwa. Trzeba było niezwykłej siły. Byliśmy w stanie na niepodległość się wybić mimo różnic majątkowych, politycznych, społecznych i biedy, obojętności części społeczeństwa oraz, najdelikatniej mówiąc, braku entuzjazmu do odradzającej się Polski w Europie, czego tak wyraźnie doświadczyliśmy w 1920 r.
W nowym wydaniu tygodnika „Sieci” redakcja przybliża orędzie Viktora Orbána, jakie premier Węgier wygłosił z okazji świat Bożego Narodzenia.
My, Europejczycy – przyznając się do tego lub nie, świadomie czy nieświadomie – żyjemy w kulturze ukształtowanej na fundamencie nauki Chrystusa. Przywołam tu znane powiedzenie naszego pierwszego po komunizmie premiera, Józsefa Antalla: „W Europie nawet ateista jest chrześcijaninem”.
Zgodnie z Ewangelią wg Marka drugie przykazanie Chrystusa brzmi następująco: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Obecnie w Europie ten Chrystusowy nakaz jest często przytaczany. W ten sposób chce się zrobić nam zarzut, że choć uważamy się za chrześcijan, nie chcemy, co więcej, nie pozwalamy, by w Europie zamieszkały miliony ludzi przybywających z innych kontynentów. Zapomina się jednak o drugiej części tego przykazania. Wszak lekcja składa się z dwóch części: mamy kochać naszych bliźnich, ale mamy też kochać samych siebie. Kochać samych siebie oznacza i to, by podejmować odpowiedzialność oraz bronić tego wszystkiego, czym i kim jesteśmy. Kochać samych siebie oznacza, że kochamy naszą Ojczyznę, nasz naród, naszą rodzinę, węgierską kulturę i europejską cywilizację. W tych ramach rozkwitła i wciąż na nowo może rozkwitać nasza wolność, węgierska wolność.
Ponadto w tygodniku przeczytać można komentarze bieżących wydarzeń pióra Andrzeja Zybertowicza, Jerzego Jachowicza, Roberta Mazurka, Aleksandra Nalaskowskiego, Wiktora Świetlika, Witolda Gadowskiego, Piotra Skwiecińskiego, Krystyny Grzybowskiej, Andrzeja Rafała Potockiego, Krzysztofa Feusette, Marty Kaczyńskiej czy Bronisława Wildsteina.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 8 stycznia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pli oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
W wywiadzie – „Żadnych sztuczek z imigracją!” – udzielonym Michałowi i Jackowi Karnowskim Witold Gadowski mówi, jaki był cel wpuszczenia w 2015 roku ponad miliona imigrantów z krajów muzułmańskich:
– Spory w tej sprawie trwają i będą trwały. Z jednej strony mamy ideologię łatwego optymizmu, która mówi, że arabska wiosna była wspaniałym zjawiskiem, jej wybuch oznaczał przebudzenie się społeczeństw arabskich. W tym ujęciu wielka migracja jest wynikiem paroksyzmów systemów autorytarnych Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Finałem jest zaś migracja, ubogacenie Europy przez ludzi różnych kultur, rozbicie ciasnych nacjonalizmów i tym samym otwarcie naszego kontynentu na nową przyszłość. Europa ma być konglomeratem różnych grup, w którym roztopią się dzisiejsze narody. Witold Gadowski ukazuje również drugie spojrzenie na falę migracyjną z 2015 roku:
– Nazwałbym je zachowawczym. Mówi ono, że nie było czegoś takiego jak arabska wiosna. Wszystko było wynikiem działań służb specjalnych, głównie amerykańskich, francuskich, brytyjskich i także rosyjskich oraz zmieniających się interesów. Skończyło się na rozbiciu bariery ochronnej Europy. Upadł reżim Kaddafiego w Libii, a to on właśnie stanowił zaporę przed imigracją z Południa. Brama egipska także stanęła otworem. Do tego doszło rozbicie Iraku oraz załamanie się Syrii. Przejście przez państwa rządzone przez reżimy było trudne, one blokowały najważniejsze szlaki.
W artykule „Historia przekrętu Waltzów” Marek Pyza i Marcin Wikło ukazują, jak sprawa kamienicy przy ul. Noakowskiego 16 była skrzętnie tuszowana i w jakich warunkach Komisja Weryfikacyjna musi pracować aby rozwiązać sprawę.
Pomijając wątpliwości, skąd wuj Waltzów miał trudno wyobrażalną jak na owe czasy kwotę, warto wyjaśnić, po co była mu potrzebna ta kamienica. „Kupił” ją nie tylko z samej chęci posiadania, chodziło o inny, większy biznes. Wytłumaczenie znajdujemy w dokumentach ochrony skarbowej, zeznaniach samego Romana Kępskiego, a także pracownika jego prywatnego przedsiębiorstwa budowlanego Ryszarda Lamprychta. „[…] w połowie 1945 r. w związku z przyjęciem przez tę firmę robót dla Ministerstwa Komunikacji zaistniała potrzeba uzyskania kaucji na nieruchomości” – zaprotokołowano. W odbudowującej się po wojnie Polsce to musiał być złoty interes. Dla niego warto było zaryzykować.
Ani Platforma, ani Nowoczesna, ani inne ugrupowania nie stanowią obecnie zagrożenia dla rządów PiS. Co ważne, ich działania mają coraz mniejsze znaczenie dla przyszłości Polski – pisze w artykule „Bez opozycji” Stanisław Janecki. Publicysta stara się odpowiedzieć na pytanie, komu potrzebna jest w Polsce opozycja i jakie grupy społeczne jeszcze o niej pamiętają.
Formalnie opozycja w Polsce istnieje i zdobywa łącznie ok. 30 proc. poparcia w sondażach. Problemem jest to, że opozycja staje się coraz mniej potrzebna tym, którzy mogliby ją wynieść do władzy. A w najważniejszych państwowych sprawach znalazła się w takiej sytuacji, że można ją pomijać. Jest w takim miejscu na własne życzenie i wskutek całej serii posunięć anihilujących ją jako ważny czynnik sprawczy. Opozycję omijają już najbardziej wpływowe grupy interesów, duża część przedsiębiorców, przedstawiciele wolnych zawodów, młodzi ludzie. Oczywiście te partie opozycyjne, które posiadają własne kluby parlamentarne (a nawet koła), zawsze znajdą organizacje czy osoby podtrzymujące je przy życiu, bo stanowią dla nich pole manifestowania potrzeb lub postulatów. Ale najważniejsze sprawy w polskiej polityce, a przede wszystkim w gospodarce, można prowadzić tak, że niejako strukturalnie da się opozycję pomijać czy zakładać, iż nie ma ona większego znaczenia. Nie wydaje się to celowym działaniem Prawa i Sprawiedliwości ani jego rządów, lecz efektem ubocznym tych rządów oraz ewoluowania opozycji i wzmacniania roli państwa w procesach decyzyjnych i działaniach władczych. – W najważniejszych sprawach oni mogą spokojnie zakładać, że nas nie ma, i to jest dla nas okropna perspektywa – usłyszałem od jednego z najbardziej wpływowych polityków Platformy Obywatelskiej – czytamy w artykule Stanisława Janeckiego.
Na łamach nowego numeru tygodnika „Sieci” prezes IPN, dr. Jarosław Szarek w rozmowie z Marcinem Wikło mówi, jak Polacy powinni zaprezentować światu, że stulecie odzyskania niepodległości to bardzo ważne wydarzenie nie tylko dla Polski:
– Przede wszystkim powinniśmy opowiedzieć sobie o tym, co wydarzyło się przed stu laty. Bo patrzymy na te wydarzenia niczym na obraz Kossaka. Jest jakiś polski pejzaż, ułan i nagle nam się to odzyskanie niepodległości przydarzyło. A to był proces, ogromny wysiłek pokoleń Polaków, którzy przeżyli ponad stuletnią niewolę zgotowaną nam przez trzy sąsiednie mocarstwa. Trzeba było niezwykłej siły. Byliśmy w stanie na niepodległość się wybić mimo różnic majątkowych, politycznych, społecznych i biedy, obojętności części społeczeństwa oraz, najdelikatniej mówiąc, braku entuzjazmu do odradzającej się Polski w Europie, czego tak wyraźnie doświadczyliśmy w 1920 r.
W nowym wydaniu tygodnika „Sieci” redakcja przybliża orędzie Viktora Orbána, jakie premier Węgier wygłosił z okazji świat Bożego Narodzenia.
My, Europejczycy – przyznając się do tego lub nie, świadomie czy nieświadomie – żyjemy w kulturze ukształtowanej na fundamencie nauki Chrystusa. Przywołam tu znane powiedzenie naszego pierwszego po komunizmie premiera, Józsefa Antalla: „W Europie nawet ateista jest chrześcijaninem”.
Zgodnie z Ewangelią wg Marka drugie przykazanie Chrystusa brzmi następująco: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Obecnie w Europie ten Chrystusowy nakaz jest często przytaczany. W ten sposób chce się zrobić nam zarzut, że choć uważamy się za chrześcijan, nie chcemy, co więcej, nie pozwalamy, by w Europie zamieszkały miliony ludzi przybywających z innych kontynentów. Zapomina się jednak o drugiej części tego przykazania. Wszak lekcja składa się z dwóch części: mamy kochać naszych bliźnich, ale mamy też kochać samych siebie. Kochać samych siebie oznacza i to, by podejmować odpowiedzialność oraz bronić tego wszystkiego, czym i kim jesteśmy. Kochać samych siebie oznacza, że kochamy naszą Ojczyznę, nasz naród, naszą rodzinę, węgierską kulturę i europejską cywilizację. W tych ramach rozkwitła i wciąż na nowo może rozkwitać nasza wolność, węgierska wolność.
Ponadto w tygodniku przeczytać można komentarze bieżących wydarzeń pióra Andrzeja Zybertowicza, Jerzego Jachowicza, Roberta Mazurka, Aleksandra Nalaskowskiego, Wiktora Świetlika, Witolda Gadowskiego, Piotra Skwiecińskiego, Krystyny Grzybowskiej, Andrzeja Rafała Potockiego, Krzysztofa Feusette, Marty Kaczyńskiej czy Bronisława Wildsteina.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 8 stycznia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pli oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.