Gadowski: Bojaźń i drżenie ws. afery taśmowej
Czy prawdą jest, że nagrany został prezydent Obama, gdy był w Polsce? „Gang kelnerów” chyba nie miał do niego dostępu...
wPolityce.pl: Prokuratura w sprawie tzw. afery podsłuchowej oskarżyła biznesmena Marka Falentę, jego współpracownika Krzysztofa Rybkę oraz dwóch kelnerów. Zarzuty dotyczą podsłuchiwania i ujawniania materiałów śledztwa. Rzecznik prokuratury przyznała, że nie można postawić w tej sprawie innych zarzutów, a żadnych wątków międzynarodowych się nie dopatrzono. Śledczy nie trafili również na ślad zorganizowanej grupy przestępczej w tej sprawie. Jak Pan ocenia te decyzje?
Witold Gadowski: Przypomina mi się traktat Sørena Kierkegaarda „Bojaźń i drżenie”. Bojaźń i drżenie przemawia przez prokuraturę. Najlepiej, jak w sprawie zabójstwa Jaroszewicza, oskarżyć kryminalistów, czyli „Niuńka”, „Krzaczka” i „Mańka”, a nie szukać prawdziwego wyjaśnienia tej sprawy. Zabójstwo Jaroszewicza miało szeroki kontekst międzynarodowy, a w sprawie afery taśmowej widać kontekst związany z działaniami tajnych służb w Polsce. Na biurkach urzędników podejmujących decyzje w takich sprawach siedzą jednak trzy „małpki”: jedna nic nie widzi, druga nic nie słyszy, trzecia nic nie mówi. I tak jest z prokuratorami, którzy dziś czekają na to, co się może zdarzyć w najbliższych tygodniach, kto może przejąć władze i komu trzeba będzie służyć.
To miało swoje znaczenie w tej sprawie według Pana?
Tak. Prokuratura nie zauważa, że coraz więcej tropów w tej aferze wskazywało na udział służb specjalnych. Warto zapytać, czy prawdą jest, że na jednym ze stenogramów są fragmenty nagranego Baracka Obamy w czasie jego pobytu w Polsce? Jeśli tak, to zdaje się „gang kelnerów” nie miał chyba dostępu do takich osób… Próba obarczenia całą sprawą „gang kelnerów”, jest śmieszna i przeczy zdrowemu rozsądkowi. To może być przyjęte jedynie przez ludzi bardzo naiwnych.
Prokuratura przyznaje, że mowa o kilkudziesięciu nagraniach. Opinia publiczna zna tylko część z nich. Co może dziać się z pozostałymi? Komu i do czego mogą służyć?
To jest sprawa, o której od dawna mówią ci, którzy chcą naprawić Polskę. Polskie służby specjalne, polskie z nazwy, wymknęły się spod kontroli i są jak psy zerwane z łańcucha. Jeśli nie założy im się kagańca i twardo nie przywoła do nogi, będą zaskakiwały nas kolejnymi prowokacjami, aferami i działaniami. Problemem Polski jest brak realnego cywilnego nadzoru nad służbami. Brak reformy służb specjalnych i absolutna demoralizacja służb – to jest problem Polski. Afera podsłuchowa jest tylko przejawem tego kryzysu.