Europa jako pole bitwy
Nasz kontynent jest dziś areną starcia cywilizacji. Czy Zachód wyjdzie z niego zwycięsko? – pytana łamach nowego wydania tygodnika „wSieci” Grzegorz Górny.
W artykule Grzegorz Górny wskazuje, jak prawdziwe były ostrzeżenia Viktora Orbána i Jarosława Kaczyńskiego przed przyjmowaniem w Europie uchodźców z krajów muzułmańskich. Po zamachach w Paryżu już wiadomo, że terrorystami byli ludzie urodzeni w Europie i jeden, który przybył wraz z imigrantami.
Duże skupiska islamskie w Europie Zachodniej stanowią rozsadnik ideologii fundamentalistycznej, bazę werbunkową dla dżihadystów oraz znakomite zaplecze logistyczne dla nich– pisze autor. Wskazuje również na to, że radykalizm islamistów niekoniecznie pochodzi z pierwszego pokolenia imigrantów w Europie. Coraz częściej w środowiskach muzułmańskich w Europie pojawia się „efekt trzeciego pokolenia”. Pierwsza generacja imigrantów miała charakter zarobkowy i myślała o tym, by wtopić się bez konfliktów w zachodnie społeczeństwo i dać jak najlepsze możliwości startu zawodowego swemu potomstwu. Ich dzieci, dorastające od małego w dwóch kulturach — tej w domu i sąsiedztwie oraz tej w szkole i pracy — godziły jakoś jednoczesne funkcjonowanie w dwóch światach wartości. Natomiast w pokoleniu wnuków, wychowanych już całkowicie na wzorcach zachodniej kultury popularnej, ujawnił się bunt. Chociaż to generacja Coca-Colii McDonalda, laptopa i iPhone’a, nienawidzi ona rzeczywistości, w której wyrosła. Mierzi ją duchowa pustka Zachodu. Sens życia i hierarchię wartości odnajduje w radykalnym islamie. Grzegorz Górny zauważa więc: Dziś silna tożsamość muzułmańska zderza się z rozmytą tożsamością europejską. Duch straceńczej odwagi styka się z metroseksualnym zniewieścieniem. Pewność siebie napotyka kulturę zwątpienia. Historia pokazuje, że w takiej sytuacji wynik konfrontacji może być tylko jeden.
Autor artykułu wskazuje, że pochwała wielokulturowość w Europie oparta jest również na strachu: Zwolennicy multikulturalizmu lubią oskarżać przeciwników niekontrolowanej imigracji o uleganie irracjonalnym lękom. W rzeczywistości jednak to oni sami ulegają strachowi przed islamem — i to tak wielkiemu, że boją się nawet nazywać rzeczy po imieniu. Media nie publikują np. statystyk, ile przestępstw, a zwłaszcza gwałtów, popełniają wyznawcy islamu w Europie Zachodniej i jak się to ma do odsetka populacji muzułmańskiej. Gdy na przedmieściach francuskich miast wybuchają zamieszki, dziennikarze przemilczają na ogół religijną i narodową tożsamość sprawców. […] Ten strach nie pozwala nawet stawiać głośno pytań o naturę islamu. Gdy ośmielił się to zrobić publicznie podczas swego wykładu w Ratyzbonie papież Benedykt XVI, doszło do masowych protestów muzułmańskich, a nawet do pogromów chrześcijan i niszczenia kościołów.
Grzegorz Górny stawia także Australię jako pozytywny przykład rozwiązywania problemów imigrantów: Po prostu sama zaczęła decydować, kogo chce przyjąć na swoje terytorium. Strategicznie postanowiono, że nie przemytnicy ludzi będą dyktowali warunki polityki imigracyjnej, lecz będzie to robił rząd. Uznano, że obowiązkiem moralnym jest przyjmowanie osób ratujących życie, a niezapewnienie stałego pobytu każdemu, kto chce mieszkać w dobrobycie. […] Australia może być dziś stawiana jako wzór państwa, które poradziło sobie z kryzysem imigranckim. Dlatego Tony Abbott apeluje do przywódców europejskich: „Zatrzaśnijcie drzwi do swoich krajów albo zapłacicie straszliwą cenę”.
Więcej o problemie islamskich imigrantów i ich radykalizmie na łamach nowego wydania tygodnika „wSieci”, w sprzedaży od 23 listopada br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.