Emerytalny żart
Dziś zaczyna się farsa pod tytułem „Rząd dał nam możliwość wyboru, jak będziemy oszczędzać na emeryturę”. To tak naprawdę bardzo kiepski żart primaaprilisowy, który śmieszy chyba tylko kolesi z bandy ryżego.
Teoretycznie od dziś możemy wybierać czy nadal mikroskopijny ułamek naszej składki na emeryturę ma trafiać do Otwartych Funduszy Emerytalnych czy nie. Tak naprawdę nie jest to jednak możliwość wyboru, tylko obowiązek potwierdzenia, że nadal chcemy, aby część środków na naszą emeryturę była odkładana w części kapitałowej systemu emerytalnego. Jeżeli tego nie zrobimy do 31 lipca, banda ryżego skroi nam całą naszą składkę.
Na dodatek nawet jeżeli poświęcimy już swój czas na dotarcie do stosownego formularza, wypełnienie go i dostarczenie do ZUS, to i tak niezależnie od naszej woli na 10 lat przed przejściem na emeryturę rządowe cwaniaczki znowu zaczną nam podbierać oszczędności, już teraz nie pytając się o zgodę. Oficjalnie – żeby uchronić nas przed ewentualnymi spadkami na rynku kapitałowym w okresie przed emeryturą (bo przecież w funduszach emerytalnych pracują jakieś głąby ekonomiczne, które nie znają zasad inwestowania przy spadkach), a praktycznie po to, żeby podreperować budżet państwa i ukryć własną indolencję w zakresie makropolityki ekonomicznej państwa.
Żeby było jeszcze głupiej (śmieszniej, według rządzących) mówimy tu o kwotach, które - cytując klasyka - na waciki nam nie wystarczą. Do OFE trafiać ma w przypadku najniższych wynagrodzeń po kilka złotych miesięcznie.
Tak naprawdę cała akcja z wyborem, który podobno teraz mamy, ma dwa cele. Jeden to akcja PR-owa rządu – żeby pokazać, jaki to on demokratyczny i jaką wolność daje obywatelom, ale przede wszystkim chodzi o załatanie sypiącego się budżetu.
Budżet i tak się rozleci, ale wytrzyma jeszcze tych kilka lat, żeby nachapać się przy korycie, ewentualnie mieć szanse na dorwanie się do wypasionego koryta z naklejką „Unia Europejska”. Budżet rozleci się, ponieważ ryży i jego banda cofnęli nas do roku 1998, kiedy cały system emerytalny opierał się o ZUS i założenie, że wpłaty obecnie pracujących pokryją wypłaty aktualnych emerytur. Wtedy już od kilku lat wiedziano, że system ten nie jest do utrzymania. Że emerytów będzie przybywać, a pracujących ubywać. Od tamtego czasu, dzięki polityce eksportującej młodych i zdolnych do pracy, proces ten tylko przybrał na sile. Bardzo szybko zabraknie pieniędzy w ZUS. Bardzo szybko trzeba będzie ograniczać bieżące emerytury i mam nadzieje, że bardzo szybko dojdzie do rewolucji, która wreszcie zmusi rządzących do prawdziwych, a nie pozorowanych zmian w polityce finansowej państwa.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz to emerytura socjalna dla każdego identyczna niezależnie od przepracowanych lat, rodzaju wykonywanej pracy itp. Wskaźników, których wyliczaniem zajmuje się teraz armia urzędników. ZUS wyleci w powietrze, urzędnicy pójdą na bruk, pałace zostaną sprzedane, zyski ze sprzedaży zasilą jakiś fundusz rezerwy emerytalnej, a każdy kto będzie chciał na emeryturze mieć trochę więcej niż minimum socjalne (lub w ogóle będzie chciał przechodzić na emeryturę), będzie musiał kapitał na tą fanaberię zgromadzić sam.
Maciej Goniszewski
Redaktor naczelny "Gazety Bankowej"
Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/emerytalny-zart,10251879510#ixzz2xfOMmvE2