Dyskusja o polskiej historii odbywa się ponad naszymi głowami
Niemal każde pismo wychodzące w Polsce ma dodatek historyczny. Wydawać by się mogło, że popyt na dzieje Polski uodparnia nas na różnego rodzaju ataki, na naszą zbiorową pamięć. Jednocześnie wiemy, że historia to ważny instrument budowania politycznych relacji między państwami. Narody nam najbliższe, w tym sąsiedzkie, nie próżnują.
Niemcy raczyli się nawzajem (a będą raczyć innych) nową wizją historii II wojny światowej; w przekazie tym proponuje się Niemcom odcięcie emocjonalne od odpowiedzialności za czyny „nazistów”, natomiast na zewnątrz zbudowano nową narrację o czasach II wojny światowej, adresowaną głównie do Rosji i środowisk żydowskich. Te trzy potęgi, zblokowane i oddziałujące na świadomość społeczeństw euro – amerykańskich, mogą usunąć z pamięci alternatywne przekazy, w tym obecność w dramacie II wojny narodu polskiego.
Rosjanie borykają się z problemem, czy wpisać dziedzictwo stalinowskie w pozytywną pamięć nadal eksportowaną Europie, mimo kompromitacji i upadku ZSRS. Nie mają zaś dylematu, w jaki sposób wykorzystywać swoje wcześniejsze imperialne i okupacyjne zapędy. W jednym z dodatków historycznych, wydawanych w Polsce przez lewicowe pismo, redakcja zaprosiła do kreowania wizji historii czasów napoleońskich ambasadora Rosji w Polsce Aleksandra Alekseeva. Gentelman ten raczył stwierdzić – a redakcja pisma bez komentarza pozostawić: „Wojny napoleońskie pokazały konieczność głębokich zmian w strukturze politycznej Europy. Dlatego po ich zakończeniu stworzony został pierwszy w historii kontynentu system zbiorowego bezpieczeństwa, zwany wiedeńskim, bo opracowano go podczas kongresu w stolicy Austrii. Przez pół wieku strzegł on naszych przodków przed gwałtownymi przewrotami wojskowymi i politycznymi. Wiele z zasad wzajemnych stosunków między państwami ustalonych w tamtym czasie stało się podstawą współczesnego świata”. W innej części artykułu, pan ambasador wychwalał morale żołnierzy carskich Aleksandra I, którzy w odróżnieniu od napoleońskich, nie zajmowali się rabunkiem i niszczeniem dorobku kultury Zachodu, docierając ostatecznie aż do Paryża.
Powyższy system „zbiorowego bezpieczeństwa”, jak wiemy, narzucony przez Święte Przymierze, oparty był na zniewoleniu Polaków, których aspiracje wolnościowe i państwowe ograniczono do zależnego od cara Królestwa Polskiego. W podobnym duchu, wypowiadał się w Westerplatte, we wrześniu 2009 r. obecny Prezydent Rosji Włodzimierz Putin, kierując – de facto w stronę obecnej tam Angeli Merkel – słowa podważające pokojowy charakter ustaleń kongresu wersalskiego. Z kolei, jak wiadomo to właśnie ten kongres – w odróżnieniu od wiedeńskiego – potwierdził prawo Polaków i Polski do istnienia, jako suwerennego i wolnego państwa.
Od lat, szczególnie za sprawą twórczości prof. Jana T. Grossa jesteśmy także bombardowani polityką historyczną środowisk żydowskich, głównie amerykańskich, stawiających w centrum rozważań o II wojnie światowej holokaust, a o powojennym świecie – antysemityzm. Wprowadzanie na nasz grunt tej narracji, w ramach której dla Polaków przewidziano rolę pokutnika, dopełnia sens sojuszu niemiecko-rosyjsko-żydowskiego, który „dopina” się na naszych oczach w ramach dyskusji i wzajemnych kompromisów.
Ta ważna dyskusja odbywa się ponad naszymi głowami. Państwo polskie i jego instytucje (jak ostatnio TVP), a także wpływowe lewicowe media, czynią wszystko byśmy – jak pole niczyje – jedynie gwarantowali przepływ antypolskich de facto narracji mających znamiona kanonicznych ustaleń. Nic zatem dziwnego, że możemy być pełni obaw co do kształtu ważnych, przygotowywanych przez środowiska związane z obecną władzą, instytucji muzealnych, m.in.: Historii Żydów w Polsce, czy Historii II wojny światowej.
Prof. Jan Żaryn, redaktor naczelny miesięcznika "Sieci Historii".
Miesięcznik "Sieci historii" znajdą Państwo również wsklepiku.pl!
wpolityce.pl