Do czego Tuskowi "młotek" o nazwie Sienkiewicz?
Po co Donald Tusk wyciągnął Bartłomieja Sienkiewicza z jego zacisznych nomenklaturowych interesików na Wschodzie?Czego zatem chce premier Tusk, wyjmując z kolejnej szufladki młotek oznaczony „Sienkiewicz”, co chce za jego pomocą zreperować? - pyta Witold Gadowski w swoim felietonie na portalu stefczyk.info.
I odpowiada:
Tusk chce zlikwidować uciążliwą opozycję, a w ślad za nią, widmo nieuchronnego sądu karnego, jaki czeka go gdyby stracił władzę. Donald Tusk, nie jest w tej grze szlachetnym księciem, błękitnokrwistym Kropotkinem – no, ale nie zawsze udaje się rozegrać grę w najwyższym diapazonie. Czasem musi wystarczyć prosty „salonowiec”, tudzież - wersja bardziej zrozumiała dla dzisiejszych ynteligą - „dupniak”…czasem Kropotkina musi zastąpić Sienkiewicz.
Nie da się w dzisiejszych czasach zlikwidować groźnej opozycji tak jak to było możliwe za komuny, więc trzeba skojarzyć PiS z czymś, czym Polacy się brzydzą: np. z przemocą stadionową i uliczną.Należy podjąć próbę jego prawnej delegalizacji, a jeśli nie, to przynajmniej usprawiedliwić akcję służb przeciwko PiS, przy której słynna „szafa Lesiaka” stanie się jedynie słodkim wspomnieniem z okresu dzieciństwa III RP. - wyjaśnia felietonista i podkreśla, że pierwsze próby zostały już dokonane.
Sienkiewicz, "ostatnia nadzieja tęczowo-różowych" znalazł w Białymstoku faszystów, nie znalazł jednak sprawcy podpalenia drzwi miejscowemu Hindusowi. Trudno bowiem, aby służby aresztowały swoich funkcjonariuszy i agentów.
Slaw